Bardzo Was proszę o pomoc i o radę, bo znalazłam się w takiej sytuacji, że masakra. Nie wiem co zrobić.
Sprawa wygląda tak, że jestem na kursie w ośrodku, który został mi polecony przez znajomego. Ośrodek to firma rodzinna instruktorami są mąż i żona. Na początku jeździłam z panem Tomkiem potem bez pytania mnie o zdanie zostałam przeniesiona do pani Agnieszki. Z czego byłam ogromnie niezadowolona, bo źle mi się się z nią jeździ. W ogóle ze mną nie rozmawia, a gdy zrobię jakiś błąd to krzyczy i potem znowu się zamyka. No tragedia. Ale mówię mam się nauczyć jeździć, a nie umilać sobie czas w Elce więc jaka by nie była pani instruktor to to przeżyje byle się nauczyć.
No i tak chodzę do niej już od kilku godzin. Dzisiaj miałam kolejną jazdę o 7 rano. Miałam zaparkować przodem prostopadle. Ale zaparkowałam za blisko samochodu obok. A ona do mnie w krzyk, że jestem nienormalna, że nie umiem jeździć, że jestem głupią kwoką :| Poprosiłam o powtórzenie manewru, bo na pewno drugi raz zrobię to poprawnie. Powiedziała, że to ona jest tu od wydawania poleceń. Kazała mi wyjechać to wyjechałam i jeździmy dalej przez miasto. Stał samochód na awaryjnych, a ja zamiast go wyprzedzić już wcześniej kiedy miałam możliwość to podjechałam za niego, stanęłam i chciałam dopiero zmienić pas. Wiem, że powinnam wcześniej, ale się uczę i wcześniej nie dostrzegłam, że stoi na awaryjnych, ale mam prawo do takich błędów jestem na 5 lekcji dopiero. Wielkie mi rzeczy przecież w niego nie wjechałam. Ale ona zaczęła krzyczeć znowu i potem o byle pierdołę się czepiała. Wmawiała mi też różne rzeczy np. że jechałam po linii środkiem ulicy. Nie powiedziała mi tego kiedy niby to robiłam tylko potem niby sobie przypomniała i spytała "czemu na ulicy takiej i takiej jechałaś środkiem czy ty wiesz co mogłaś narobić jechałaś tak kilka metrów!! oczywiście znowu krzykiem wiec pytam czemu nie zareagowała wtedy skoro stwarzałam zagrożenie. Ja wiedziałam, ze niej jechałam środkiem nie przesadzajmy umiem trzymać sie swojego pasa.A jeśli była to prawda to tak jak mowilam powinna od razu zareagowac, a nie udawac, ze nic sie nie dzieje. Ja tez zaczelam podnosic glos.Jednak bylam nadal kulturalna. Nie mowilam nic zlego tylko mowilam swoje racje. No i byla taka napieta atmosfera. Az w koncu ona do mnie mowi w ostatniej chwili W LEWO! Ale nie mzienilam pasa, bo balam sie ja nie umiem jeszcze tak dobrze oceniac odleglosci i wole miec pewnosc. A ona zlapala za kierownice i skrecila mi bardzo ostro w lewo nie do zmiany pasa tylko jakby chciala doslownie pojechac w lewo. Wjechalysmy na pas zieleni po czym wjechałyśmy na przeciwny pas i na chodnik i zatrzymalysmy sie na koszu. To wszystko tak sie szybko dzialo. A ona mowi, ze to ja narobilam!! ja?? no ja?? nie ma kamer w elce , a szkoda. Przyjechal jej maz pan tomek gadali w samochodzie ja stalam przy felernej elce. Po czym pan tomek wzial mnie za ramie i mowi nie martw sie to nic kazdemu moze sie zdarzyc i zaczal mnie pocieszac. Poszlam do domu. Tak sie ksonczyla moja jazda. Ona powiedziala, ze to ja skrecilam i to ja zrobilam. Nie jestem umowiona na jazde, bo z tego wszystkiego juz nie rozmawialam z pania agnieszka;/ chce odejsc z tego osrodka. Ale chcialabym najpierw zeby pozalowala tegop ze przez nia tak bardzo musiaalm sie denerwowac i o malo nas nie zabila. Przeciez gdyby po przeciwnym pasie jechal samochod to by mogl oskonczyc sie bardzo źle, a nie tylko zgnieciona blacha. Co mam zrobic? musze dac jej nauczke