Jak uczą?

Tutaj możecie zamieszczać opinie dotyczące kursów na prawo jazdy

Moderatorzy: ella, klebek

Jak uczą?

Postprzez apolonia » sobota 13 maja 2006, 16:23

Rozpoczełam kurs na P J. Mój instruktor każe mi samej jeździć a on złości się jeżeli zrobię coś źle. Przez to się uczę jak ma być prawidłowo.Na pierwszej jeżdzie ruszałam w korku -(on jadł kanapkę )dziwił się że nie wiem jak wkłada się biegi i złościł że nie widzę w lusterku tramwaju. Kazał mi też zgadywać jak włączyć wycieraczkę bo zaczą padać deszcz. Potrafi siedzieć długo i nic się nie odzywać.
Umiem coraz więcej ale zastanawiam się czy tak ma wyglądać kurs.Chyba kiedyś wysiądę i trzasnę drzwiami. A on mówi że to jest bezstresowa jazda.A jego kursanci zdają w pierwszych terminach. Jak uczą inni. POZDRAWIAM .
apolonia
 
Posty: 3
Dołączył(a): sobota 13 maja 2006, 14:35

Postprzez iksiu » sobota 13 maja 2006, 17:19

Mój podobno też jest dobry, jeśli chodzi o zdawalność, ale też często się złości. Ale chyba najważniejsze jest to, żeby za często nie "odbierał" Ci kierownicy i w późniejszym okresie traktował Cię już jako kogoś umiejącego jeździć, a nie jak dziecko. Np. jak jeździłem kilka razy z taką kobietą, to ona mówiła wszystko po kolei, co zrobić, np. "sprzęgło, dwójka", chociaż już 100% wiedziałem, że przed zminą trzeba sprzęgło. Albo, że przed każdą zmianą pasa przypominała lusterko. To mnie stresowało i gorzej jeździłem.
To, że gościu wymaga wiedzy, której Ci nie powiedział, to już nie za dobrze o nim świadczy. A może mu mówiłaś, że kiedyś jeździłaś?
Często jest też możliwość zmiany instruktora, możesz się popytać innych, jak się jeździ z innymi instruktorami w tej szkole.
iksiu
 
Posty: 57
Dołączył(a): niedziela 07 maja 2006, 22:25
Lokalizacja: Szczecin

Re: Jak uczą?

Postprzez Włodek » sobota 13 maja 2006, 18:20

apolonia napisał(a):Rozpoczełam kurs na P J. Mój instruktor każe mi samej jeździć a on złości się jeżeli zrobię coś źle. Przez to się uczę jak ma być prawidłowo.Na pierwszej jeżdzie ruszałam w korku -(on jadł kanapkę )dziwił się że nie wiem jak wkłada się biegi i złościł że nie widzę w lusterku tramwaju. Kazał mi też zgadywać jak włączyć wycieraczkę bo zaczą padać deszcz. Potrafi siedzieć długo i nic się nie odzywać.
Umiem coraz więcej ale zastanawiam się czy tak ma wyglądać kurs.Chyba kiedyś wysiądę i trzasnę drzwiami. A on mówi że to jest bezstresowa jazda.A jego kursanci zdają w pierwszych terminach. Jak uczą inni. POZDRAWIAM .

Jestem w szoku :what: :!:
Bez komentarza.
Spokojny instruktor,
Pozdrawiam wszystkich na forum a zwłaszcza
Zagłębiaków
Avatar użytkownika
Włodek
 
Posty: 390
Dołączył(a): piątek 03 grudnia 2004, 13:41
Lokalizacja: Będzin,Sosnowiec,Czeladź

Re: Jak uczą?

Postprzez Agawa » sobota 13 maja 2006, 20:04

apolonia mój pierwszy instruktor był identyczny. Czuje sie tak jakbys pisała o nim. Mój tez mi ciągle gadał że jego kursanci zdaja za pierwszym razem a w niczym mi nie pomagał i nic nie uczył tylko ciągle wymagał :evil:
Jedyna moja rada jest taka abyś zrobiła tak jak ja....czym predzej zmień instruktora czy szkołę jazdy jeśli w tej szkole jest tylko jeden instruktor
Zajrzyj sobie do działu "Oceń OSK" może tam Ci wpadnie jakas ciekawa szkoła w oko :D
Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków

Postprzez ania18 » piątek 23 czerwca 2006, 21:27

ja tez uwazam ze powinnas zmieniac jak najszyciej instruktora. po co ci taki koles ze wdupia tylko kanapki a masz sie sama domyslac wszystkiego. po to jest instruktor zeby cie nauczyl wszystkiego a nie olewa :!:
ania18
 
Posty: 157
Dołączył(a): niedziela 07 maja 2006, 17:10
Lokalizacja: Bytom

Postprzez oszukali mnie » sobota 19 sierpnia 2006, 12:14

Mój jak się o coś pytam, w ogóle nie odpowiada!!!Jak zirytowana ponawiam pytanie to odpowiada naburmuszony"takie rzeczy to powinnaś wiedzieć"
<&%#$@>.Już nie raz miałam ochotę otworzyć drzwi i go wypchnąć.Poza tym skracał jazdy a na moje upominanie się o 10 minut mowil"mamy jeszcze cos do zrobienia"to było wypełnianie przez niego papierku i podpis-i to wramach jazdy!!!!skandal
pomijam juz szoferowanie i czekanie na zalatwienie jego spraw w samochodzie...
oszukali mnie
 
Posty: 4
Dołączył(a): piątek 18 sierpnia 2006, 22:56

Postprzez ania18 » sobota 19 sierpnia 2006, 15:25

oszukali mnie napisał(a):Mój jak się o coś pytam, w ogóle nie odpowiada!!!Jak zirytowana ponawiam pytanie to odpowiada naburmuszony"takie rzeczy to powinnaś wiedzieć"
<&%#$@>.Już nie raz miałam ochotę otworzyć drzwi i go wypchnąć.Poza tym skracał jazdy a na moje upominanie się o 10 minut mowil"mamy jeszcze cos do zrobienia"to było wypełnianie przez niego papierku i podpis-i to wramach jazdy!!!!skandal
pomijam juz szoferowanie i czekanie na zalatwienie jego spraw w samochodzie...


Jak czytam takie wypowiedzi to dziekuje niebiosom że trafiłam na mój ośrodek. Mój instuktor kiedyś opowiadał, że jeździł z kursantem i na jakimś poboczu stała kobieta której przebiła się opona i wyciągneła zapasowe koło po czym se na nim usiadła załamana ( bo kompletny brak wiedzy jak zmienić koło). I powiedział że z chęcią by jej pomógł ale szkoda mu było czasu który by stracił kursant. W porównaniu do wypowiedzi że instruktorzy w ramach godz idą do baru, to mój jest super mega uczciwym panem 8)
ania18
 
Posty: 157
Dołączył(a): niedziela 07 maja 2006, 17:10
Lokalizacja: Bytom

Postprzez Matylda » sobota 19 sierpnia 2006, 15:31

ania18 napisał(a): I powiedział że z chęcią by jej pomógł ale szkoda mu było czasu który by stracił kursant. W porównaniu do wypowiedzi że instruktorzy w ramach godz idą do baru, to mój jest super mega uczciwym panem 8)

Mimo wszystko uważam, że powinien pomóc zmienić tej nieszczęśnicy koło :wink: Kursant przy okazji zobaczyłby to "na żywo", a instruktor zachowałby sie jak gentelman :)
Przepraszam Ellę za off-topową wypowiedź, ale musiałam :wink:
Żyj tak, aby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał !
Rozpoczęcie kursu: 22.08.2005
Egzamin 1 podejście: 23.11.2005 zaliczony pozytywnie
Prawo jazdy odebrane: 05.12.2005
Matylda
 
Posty: 313
Dołączył(a): niedziela 30 października 2005, 12:19
Lokalizacja: Tarnów

Postprzez ania18 » sobota 19 sierpnia 2006, 16:38

Matylda napisał(a):
ania18 napisał(a): I powiedział że z chęcią by jej pomógł ale szkoda mu było czasu który by stracił kursant. W porównaniu do wypowiedzi że instruktorzy w ramach godz idą do baru, to mój jest super mega uczciwym panem 8)

Mimo wszystko uważam, że powinien pomóc zmienić tej nieszczęśnicy koło :wink: Kursant przy okazji zobaczyłby to "na żywo", a instruktor zachowałby sie jak gentelman :)
Przepraszam Ellę za off-topową wypowiedź, ale musiałam :wink:


Podobno gryzły go wyrzuty sumienia i wrócił tam po godzinie ale już jej niebyło. Pewnie ktoś się zlitował :D
ania18
 
Posty: 157
Dołączył(a): niedziela 07 maja 2006, 17:10
Lokalizacja: Bytom

Postprzez oszukali mnie » sobota 19 sierpnia 2006, 16:59

Jak chce jej pomagać to nie kosztem czasu kursanta.Pomoc pomocą,ale dlaczego ma na tym tracic ktos kto za to placi:)
Mógł zakasać rekawy i do dzieła, ale odliczyć te minuty, które nie były wyjeżdzone.
Swoją drogą miło że ktoś pomógł nieszczęśnicy. chwała i szacuneczek:D
oszukali mnie
 
Posty: 4
Dołączył(a): piątek 18 sierpnia 2006, 22:56

Postprzez invx » sobota 19 sierpnia 2006, 20:46

mnie wnerwialo jak mi mowil zaduzo. czyli ze teraz wlancz kierunkowskaz, teraz zmien pas, teraz w lewo ... no ale dosc szybko przeszedl na instrukcje typu "na nastepnym skzyzowaniu z sygnalizacja zawracamy". :)
invx
 
Posty: 495
Dołączył(a): poniedziałek 17 lipca 2006, 20:40

moim zdaniem

Postprzez pj_2006 » niedziela 20 sierpnia 2006, 15:43

wszystko czego się człowiek uczy i ostatecznie nauczy powinno być na zasadzie odruchu bezwarunkowego. Więc jak już mnie nauczą jeździć to ja nawet po 10 latach powinnam umieć dalej to samo czego się nauczyłam bo to oznacza, że dobrze mnie nauczono.
co wy na taka teorię?
pj_2006
 
Posty: 26
Dołączył(a): sobota 12 sierpnia 2006, 21:48

Postprzez invx » niedziela 20 sierpnia 2006, 18:37

teoria super :)

tylko n acos takiego to trzeba miesiecy ... jak nie lat :P
invx
 
Posty: 495
Dołączył(a): poniedziałek 17 lipca 2006, 20:40

Postprzez magda.j » poniedziałek 21 sierpnia 2006, 22:23

Pierwsza godzine miałam informacyjną, typu biegi, światła, lusterka. Podczas jazd powtarzał mi o sprzęgle, biegach, kierunkowskazach prawie do ostatniej godziny. Ale to dobrze bo teraz jadąc pamiętam, że np. przed zakrętem mam zredukowac bieg. Poczatkowo łapał za kierownice, ale sie postawiłam i trzymał łapki przy sobie.
Ty sie uczysz, więc znajdź kogoś, kto cię będzie uczył. Metoda prób i błędów nauczyłabyś sie za darmo.
Powodzenia
24.07.06 1 raz plac +miasto +
odebrane 07.08.06 :-)
magda.j
 
Posty: 4
Dołączył(a): piątek 28 lipca 2006, 22:21

jak uczą?

Postprzez pj_2006 » poniedziałek 21 sierpnia 2006, 22:29

Przeczytajcie sobie ten post -cytat z bloga - no właśnie - kto zawinił, że prawo jazdy trwało 5 lat? Prawo jazdy story - taki tytuł ma ta historia.
18/2005 Prawo jazdy story
Kurs zrobiłam w 2001 roku. Szkołę wybrałam źle. Zamiast od razu iść do LOKu, to połasiłam się na niższą cenę kursu [która wówczas wynosiła mniej więcej połowę tego, co teraz] i poszłam do "prywaciarza". Nauki jazdy w szkole "Włodek" nie polecam. Mimo, że instruktor Marcin całkiem miły i młody, to nie polecam. Czemu? Po 1 - kurs robiłam od czerwca do grudnia. Trochę długo, nie? Po 2 - do pierwszego egzaminu przystępowałam nie zrobiwszy ani razu [!] zawracania na 3, tudzież wjazdu pod górkę na ręcznym; a zatoczkę po raz pierwszy ćwiczyłam przez godzinę dzień przed egzaminem. Jak tylko Marcin odśnieżył plac. To chyba nie wymaga większego komentarza. No i nastał dzień egzaminu vol. 1. Był 21.12.2001. Szczerze mówiąc, liczyłam na łaskawość egzaminatora przed świętami, że sobie prezent pod <&%#$@> sprawię, te sprawy. Testy zdałam. Plac. Co wylosowałam? Oczywiście zawracanie na 3 i chyba zatoczka. No nic to, nie popadam w panikę. Popytałam ludzi, poobserwowałam jak się to robi. Wsiadam, robię łuk. Korekta, bo panu się odległość z tyłu nie podoba. No to jeszcze raz. To samo. Proszę pani, tu ma być max pół metra, a ile jest? Zaczynam z nim polemizować. Prawie po linijkę pobiegł. Oblałam.

Wiosna 2002 roku przyszła, podchodzę po raz drugi. Wykupiłam 5 godzin doszkalających. Tym razem w LOK-u. Kostek instruktor krzyczy na mnie, że nie umiem jeździć. W sensie, że mam złą technikę jazdy. Ano, jeździło się ojcowym Mondeo pod HK po parkingu. Jeździło się dziadkowym Seicento po lotnisku w Gliwicach. No i teraz mam. 18.03.2002 egzamin vol. 2. Testy zdałam. Plac - wjazd do garażu tyłem i coś jeszcze. Cała jestem sobie w nerwach, mimo, że instruktor wydaje się być "ludzki". Czekam na swoją kolejkę. Dzieciory z podstawówki po sąsiedzku, przez płot robią za widownię. OK., wsiadłam. Pan każe ruszać. No to sprzęgło, gaz a ten nic. Co jest <&%#$@>!?! Aaaaaaaaa! Ręczny! Osz fuck! Chciałam ruszyć na ręcznym! O Ty durna! Nigdy więcej tego nie rób! Zapamiętaj! OK. Ruszyłam. Poooojechałam hen daleko poza linię. Korekta. OK., łuk zaliczony. Cała spanikowana, robię wjazd do garażu. Pachołek. Korekta. Pachołek. Pan był naprawdę bardzo miły i chciał zaliczyć, ale niestety nie mógł nie widzieć przejechanych pachołków. Podziękowałam za życzliwość i z uśmiechem odeszłam.

Styczeń 2003. Podejście nr 3. Oblałam na testach. Tak to jest, jak się bazuje na starych testach, tudzież jakimś dodatku z Wybiórczej. Się potem nie ma czemu dziwić.

Czerwiec / lipiec 2005 - myśl o zrobieniu prawka intensywnie we mnie kiełkuje.

Sierpień 2005 - wykupuję 10 godzin w LOKu. W miesiąc je wyjeździłam. Potem jeszcze 4. Termin egzaminu nr 4 [choć praktyki to vol. 3] - 12.09.2005 w samo południe. Nastaje ten piękny dzień. Jestem cała w nerwach. Jadę. Na miejscu staram się utrwalić odpowiedzi na pytania dot. prędkości, zatrzymywania się/postoju i świateł. Czekam pod salą nr 1, przez plac wchodzi Pan Linijka z 1 egzaminu - mantruję - tylko nie on, tylko nie on, proszę! W końcu przychodzi Nasz egzaminator. Ok. 40 lat, średniego wzrostu, dobrze ubrany, przyjemny i zabawny. Zapraszam państwa, oto Wasza chwila prawdy. Na liście 13 osób, oczywiście jestem 13 :) Zasiedli, Tadek wyczytał, przypisał nazwisko do stanowiska, jednej osoby brak i jedziemy z tym koksem. Po 3 sprawdzeniach, naciskam ten pieprzony guzik "koniec" i... 1 błąd. Z kategorii – światła. Jakie światła na drodze krętej w normalnej przejrzystości coś tam coś tam. Losują zestawy. Prostopadłe przodem i jazda na wzniesieniu. Corsa. No co za zestaw! Zdam to! Tadek objaśnił, 10 osób idzie na plac. Akurat na placu nikogo poza nami nie było, 4 auta wolne, to jednocześnie robią. I tak stoję i palę i gęba mi się z nerwów nie zamyka i tak patrzę i patrzę i... <&%#$@>! To jest Punto! A miała być Corsa! Jezu! Przecież ja Puntem 3 lata nie jeździłam. O fuck! Zostały 3 osoby na placu, w tym ja. Tadziu kazał wsiąść i się przygotować. OK., siedzę. Wrzuciłam na sucho biegi. Każe jechać. No to puszczam sprzęgło, nauczona przez Władka i praktykę, że po placu jeździj tylko na sprzęgle i... coś słabo! No nic to, może Punto nie takie zrywne jak Corsa, dawno nie jeździłam. No to dodam gazu. Dodałam, o dziwo przejechałam ten długaśny łuk, zatrzymałam się na przodzie, tak jak kazał i chcę zaciągnąć ręczny a tu? Oczywiście, przejechałam łuk na ręcznym! Brawo! Po raz 2! Rewelacja! Czekam. Tadek z drugiego końca placu mówi, że korekta będzie. Eee? Czemu? Co źle zrobiłam!?! Patrzę w lusterko, coś leży. Wysiadam, żeby podnieść ten pachołek, a to nie pachołek tylko belka od zawracania. Czyli nic nie przejechałam. To o co mu chodzi? Czekam na niego. Mówi, że za płytko z przodu podjechałam. Popraw. No dobra. Jakimś cudem wyjechałam po łuku do tyłu. OK., łuk zaliczony. Reszta już na luziku, za przeproszeniem z palcem w dupie, mimo, że w Puncie w przeciwieństwie do Corsy, gówno widać. Siedzenie jakieś takie niskopodłogowe, maska wysoko. Ale dałam radę. No to dołączam do grupy osób, które zdały. Razem 4 sztuki – 2 babki : 2 facetów. Ja oczywiście ostatnia, wszyscy przede mną zdali. Średnio 15 minut. Mówią, że Tadziu albo Metro czyta, albo gada, a w ogóle to przyśpiesz, nie tamuj ruchu. Nareszcie Corsa. 14:45 ruszam. Na życzenie wyprzedzam inną "elkę" z egzaminem, powrzucałam już wszystkie biegi, jedziemy. Znaki zauważam i nawet się stosuję. Ten gada o komforcie jazdy, o prawidłowym ustawieniu fotela, zagłówka, bezpieczeństwie. Wjeżdżamy na jednokierunkową, każe się rozpędzić i gwałtownie zahamować. Hamowanie z piskiem opon, potem tak samo ruszam. 14:55 jestem pod Ośrodkiem. No Ola, ode mnie masz kredyt zaufania. Tylko pomału ze sprzęgłem, bo Ci rodzice nie będą dawać samochodu. Tadeusz Cichoń is the best egzaminator! Wszystkim udręczonym go życzę!

6 października 2005, po wpłaceniu 71zł i znaczków skarbowych za około 7zł będę mogła odebrać prawo jazdy! Aż mnie skręca, że będę wtedy w Poznaniu. Chyba będę częściej do domu przyjeżdżać, żeby tu i ówdzie się "karnąć"...
umywalka 2005-09-30 03:12:46
skomentuj (1)


ps. zobaczcie, że jest tylko1 komentarz.
pj_2006
 
Posty: 26
Dołączył(a): sobota 12 sierpnia 2006, 21:48


Powrót do Szkolenie kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości