Jestem w trakcie kursu i jestem na bieżąco z problemem ruszania. Chciałbym sie podzielić rada z innymi żółtodziobami. Piszę jak to wyglądało w moim przypadku.
Jak sie uczyłem ruszać z miejsca to wiadomo wszyscy mówili puszczaj wolno sprzęgło. Niby jasna sprawa a mimo to nie wychodziło czasami. Na placu zazwyczaj sie udaje na ulicy gorzej, zwłaszcza jak się zdenerwujesz. Jedno jest pewne sprzęgła nie czujesz, puszczasz je od samego dołu centymatr po centymetrze i trwa to wieki. Na skrzyżowaniach gdzie czujesz presję, żeby szybko ruszyć zaczynasz to robić za szybko. A dokładniej zaczynasz za wolno a kończysz za szybko.
Pierwszy problem przy ruszaniu objawia się charakterystycznym szarpaniem. Wiemy wtedy, że albo będzie żabka albo silnik zgaśnie. Pierwszy odruch w takiej chwili to "Olaboga zaraz zgaśnie!" i w panice puszczasz pedał zupełnie (ten błąd jest oczywisty) albo w chwili wysokiej koncentracji ciągle bardzo wolno popuszczasz pedał sprzęgła. No i kiszka, znowu gaśnie. Instruktor do ciebie "Puszczaj wolniej sprzęgło", ty pod nosem że "wolniej sie k..a nie da". A tu jest błąd.
Jak zaczyna szarpać zamiast popuszczać dociśnij pedał na centymetr albo dwa. Po chwili jak auto się uspokoi zacznij ponownie popuszczać sprzęgło.
A w ogóle jak auto zaczyna ruszać to przestań popuszczać i przytrzymaj w miejscu pedał sprzęgła. Jak auto juz kapkę pojedzie do przodu kontynuujesz popuszczanie.
Druga rada to gaz. Gazu trzeba trochę dodać - startuje sie wtedy dużo lepiej. Ale jak kontrolować gaz gdy cała koncentracja idzie na sprzęgło? Oczywiście otrzymasz mądre rady, że musisz mieć podzielność uwagi i koordynację ruchową. Takie rady niestety można tylko wsadzić instruktorowi w poważanie. Miałem problemy z tym że albo wyło albo gazu było za mało. Dodaje więc trochę na ucho do 2000 obrotów (z grubsza bo ucho na tym etapie nauki ma dokładność jakieś 1000 obrotów), stopę trzymam tam gdzie była na gazie ale najważniejsze nie napinam mięśni stopy i nogi. To w ogóle mogła by być złota zasada przy nauce jazdy: im bardziej masz spięte mięśnie tym większa z tego wychodzi bryndza. Obroty będą utrzymywać sie albo lekko spadały. Ile ich dokładnie jest to nieistotne bo mamy to co chcemy: nie wyje a obroty są. W tym momencie skupiamy się na sprzęgle. A jak już samochód ruszy koncentrujesz się znowu na gazie i dodajesz go tyle żeby prędkość auta była odpowiednia. Podejrzewam, że kontrola obu pedałów jednocześnie przyjdzie sama w miarę upływu czasu gdy stanie się to bardziej machinalne.
Trzecia rada to jak już ktoś powiedział stopa na podłodze. Ja wolałem puszczać sprzęgło ze stopą w powietrzu bo wtedy łatwiej było wyczuć ten centymetr po centymetrze. Ale zmusiłem się żeby trzymać piętę na ziemi. Jest to trochę dziwne. Noga ugina się w stawie skokowym ale jednocześnie pięta jeździ po wycieraczce. Na początku było dużo gorzej, albo mi palce z pedału spadały albo tył buta klinował w wycieraczce. Z czasem te niedogodności ustępują same.
Ale przeżyłem szok. Stopa zaczęła się szybko uczyć od jakiego miejsca "łapie" sprzęgło. Coś co wcześniej było kompletną abstrakcją stało się naturalne. Ustawienie stopy w ten sposób daje dużo większą precyzję operowania sprzęgłem. Podczas jednej lekcji nastąpiło diametralne polepszenie jakości mojego ruszania.
Jak już ruszanie staje się przewidywalne i będziesz czuł rezultaty swoich manewrów to ruszanie można przyspieszyć poprzez rozpoczynanie go trochę wcześniej. Wiadomo że na początku wszystko idzie ślamazarnie i od chwili jak zaczynasz ruszać mija chwila czasu zanim pojedziesz do przodu. U jednego będzie to ułamek sekundy u drugiego dwie albo 3 sekundy. Jeśli jednak potrafisz przewidzieć ile to trwa ruszaj odpowiednio wcześniej. Przykładowo jak wyjeżdżasz z podporządkowanej nie czekaj aż auto na głównej przejedzie. Zacznij procedurę ruszania trochę wcześniej tak abyś pojechal zaraz za mijającym Cię samochodem na głównej. Zyskujesz trochę czasu i manewry stają się łatwiejsze.
Może komuś to pomoże. Jeśli jakiś instruktor uważa, że coś jest nie tak niech prostuje.