wszyscy wiemy iż doskonaliść swoją technikę jazdy kursant może już w każdym większym mieście - działają szkoły posiadające płytę poślizgową. Problem w tym iż kursanci nie mają w świadomości doskonalenia swojej techniki jazdy.
A więc komu zależy na wprowadzeniu obowiązkowego "doskonalenia techniki jazdy" ?
a no osobie "X", która dysponując olbżymią kasą wykupiła za wczasu połacie gruntów w kilku miejscach w Polsce.
Ma już grunt a więc cały czas próbuje forsować ten projekt. Jeśli tylko przejdzie momentalnie zacznie się budowa ośrodków - w jego szkołach taki kurs odbędzie nawet 50% polskiej młodzieży. Żyć nie umierać.
Problem w tym, że PO nie bierze - chyba, że propozycja będzie nie do odrzucenia - część z zysków płynących z jednego z ośrodków DTJ dla ministra :)
myślicie, że jestem w błędzie ? być może :) ale pamiętam jak jescze w latach 90'tych tworzono ustawy... właściwie to tworzono je pod konkretne osoby które wiedziały iż wejdzie w życie rozporządzenie "X" i za wczasu budowały swoją potęgę :)
podsumowując:
- orodki istnieją, nie istnieje jednak "świadomość kursantów" aby się szkolić
- na takich kursach najważniejszą umiejętnością do wyćwiczenia jest "gwałtowne hamowanie z ominięciem przeszkody"- o ile hamowanie awaryjne, przeprowadzane na egzaminach, na samochodach bez ABSu nie miało sensu o tyle obecnie każdy samochód posiada ten system - jednym słowem powinien być to ponowny element sprawdzany podczas egzaminu
- o ile jestem w temacie od 2012 roku każdy nowy samochód będzie wyposażony obowiązkowo w system ESP - nie wiem jak musielibyśmy jechać aby wpaść w poślizg
- a więc po co robić ustawę o konieczności takich kursów ?
czyżby fikcyjna, wymyślona osoba "X" była prawdziwa ?