Instruktorzy a Kursanci

Temat ten służy wymianie spostrzeżeń i doświadczeń pomiędzy instruktorami i egzaminatorami.

Moderatorzy: ella, klebek

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez archis_p » poniedziałek 23 maja 2011, 13:09

Nawet pani z języka polskiego mówi uczniom: moi drodzy, w tym roku jest rok Słowackiego, więc radziłabym pójść w tym kierunku w trakcie przygotowań do egzaminu.
Ale przecież to jest bez sensu. Bo wiadomo, że dla każdego maturzysty najważniejsze jest nauczenie się j. polskiego a nie zdanie matury.... Kto by tam myślał o maturze w maturalnej klasie :mrgreen:

Jeżeli utalentowani koledzy - mistrzowie kierownicy i eksperci brd mają jakieś zastrzeżenia, to swoje wnioski proszę kierować na Wiejską i Aleje Jerozolimskie. Chciałbym zauważyć, że owe łamagi, o których piszecie zdały egzamin państwowy w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego!
Volenti non fit iniuria
archis_p
 
Posty: 202
Dołączył(a): środa 24 marca 2010, 23:26

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez ks-rider » wtorek 24 maja 2011, 08:36

adalberthus napisał(a):A tematy tankowania, zmiany koła itp. za tej cholernej komuny były w programie.


Podaj moze jeszcze okres kiedy bylo to w programie, robilem za komuny i jakos mnie nie objelo. :mrgreen:

:wink:
ks-rider
 
Posty: 3796
Dołączył(a): sobota 19 grudnia 2009, 21:47

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez adalberthus » wtorek 24 maja 2011, 13:04

Ks-rider. Okres, pytasz.
Uczę od 1976 roku. Początki w Automobilklubie i PZMot, a potem długo w LOK.
Wykłady były wykładami, a nie nauką testów, a w programach znajdujących się w dziennikach lekcyjnych, obejmujących kurs, były tematy do zrealizowania. W części technicznej było to, o czym mowa. Prowadziłem wykłady i jazdę. I to w taki sposób, że nie pokazywałem palcem, gdzie się co wlewa. Tylko miałem możliwość pokazać na pracującym przekroju jak pracują podzespoły. Na podwoziu z kolei (pracującym) przećwiczyć przed jazdą z kursantem nie tylko zdejmowanie koła, ale nawet prawidłowe wsiadanie, zmianę biegów itp.
W związku z tym instruktor musiał mieć szersza wiedzę niż wlewanie płynów i zapalanie świateł.
Porównajcie sobie jeszcze kartę jazdy praktycznej z tamtego okresu. Jazdy od początku podzielone na zagadnienia tematyczne, obejmujące zaangażowanie kursanta. A co mamy w dzisiejszym totolotku?
Ks-rider. Powinieneś może bardziej zagłębić się w tamtym okresie odnośnie nauki jazdy.
Idź do LOK- u. Tam w archiwach mają dzienniki, karty szkolenia, materiały z tego okresu. Warte zachodu. Piękny materiał porównawczy.
jak chceta to jedźta, ale nie jedźta jak chceta
Avatar użytkownika
adalberthus
 
Posty: 512
Dołączył(a): czwartek 11 sierpnia 2005, 14:04
Lokalizacja: toruń

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez ks-rider » wtorek 24 maja 2011, 22:33

adalberthus napisał(a):Ks-rider. Okres, pytasz.
Uczę od 1976 roku. Początki w Automobilklubie i PZMot, a potem długo w LOK.
Wykłady były wykładami, a nie nauką testów, a w programach znajdujących się w dziennikach lekcyjnych, obejmujących kurs, były tematy do zrealizowania. W części technicznej było to, o czym mowa. Prowadziłem wykłady i jazdę. I to w taki sposób, że nie pokazywałem palcem, gdzie się co wlewa. Tylko miałem możliwość pokazać na pracującym przekroju jak pracują podzespoły. Na podwoziu z kolei (pracującym) przećwiczyć przed jazdą z kursantem nie tylko zdejmowanie koła, ale nawet prawidłowe wsiadanie, zmianę biegów itp.
W związku z tym instruktor musiał mieć szersza wiedzę niż wlewanie płynów i zapalanie świateł.
Porównajcie sobie jeszcze kartę jazdy praktycznej z tamtego okresu. Jazdy od początku podzielone na zagadnienia tematyczne, obejmujące zaangażowanie kursanta. A co mamy w dzisiejszym totolotku?
Ks-rider. Powinieneś może bardziej zagłębić się w tamtym okresie odnośnie nauki jazdy.
Idź do LOK- u. Tam w archiwach mają dzienniki, karty szkolenia, materiały z tego okresu. Warte zachodu. Piękny materiał porównawczy.


Ja zdawalem w 1978 i na wakladach nie mielismy nic takiego, ale tak jak napisales, wyklady byly wykladami i nikt nie zajmowal sie omowieniem czy rozwiazywaniem testow. W moim przypadku bylem na wakacyjnym kursie ( 01.06 - 30.08 ) wyklady codziennie, moze nie przez dwa miesiace - po prostu juz nie pamietam.

:wink:
ks-rider
 
Posty: 3796
Dołączył(a): sobota 19 grudnia 2009, 21:47

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez pawcio1978 » środa 25 maja 2011, 10:17

adalberthus
Moja matka robila PJ w LOKu w roku 1982 lub 1983. I nie miala tych wszystkich tematow.
pawcio1978
 
Posty: 185
Dołączył(a): sobota 08 sierpnia 2009, 01:30
Lokalizacja: Slask, Polska

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez Pinhead » wtorek 31 maja 2011, 13:44

pawcio1978
To o czym piszesz na początku wątku to takie pytania retoryczne na które chyba każdy instruktor zna odpowiedź ale i każdy będzie twierdził że nie są one skierowane do niego. Nie jest tajemnicą że branża nauki jazdy plajtuje, kompetencje zostały zepchnięte na dalszy plan przez tanią siłę roboczą a główny atut kursu to jego niska cena. Nie ma co wymagać dobrego szkolenia od niby instruktorów pracujących w niby OSK kiedy tak naprawdę szkolenie sprowadza się do tworzenia sytuacji gdzie klient powinien być zadowolony ale nie koniecznie nauczony. Można być kompetentnym instruktorem który przykłada się do swojej roboty i jednocześnie dostawać opiernicz od kierownika OSK za to że ludzie wolą jeździć z instruktorami którzy nie wymagają niczego chwaląc kursanta za wszystko tylko w celach marketingowych. Bo ludzie lubią być chwaleni, z reguły brak im samooceny i ambicji a o zasadach egzaminacyjnych pojęcia nie mają i mieć nie chcą. To jest balansowanie pomiędzy:
-tym co oczekuje kierownik OSK
-tym co oczekują kursanci
-tym jak powinno się szkolić

ks-rider napisał(a):1. Instruktor w przeciwienstwie do kursanta ma PJ i wykazal sie, ze ja jakiestam kompetencje.

Jakieśtam to jednak jest o wiele za mało. Jak ktoś ma jakieśtam kompetencje to powinien sam się douczyć zanim zacznie uczyć innych.

2. Dam Ci przeklad OSK ktory umiejscowiony jest przy glownej ulicy 6 pasow ruchu, 3 w jedna i 3 w druga strone. Chcialbym widziec jak to dynamicznie przyspieszasz z kursantem na pierwszej czy nawet 10 – tej lekcji.
3. Ty moze nie ruszales ale nie kazdy jest Toba.
4. W moim przypadku mam pedal gazu i mam ten komfort, ze moglbym przyspieszyc, Teraz zadaj sobie pytanie czego nauczy sie kursant gdy ja bede za niego dodawal gazu, pomijam juz fakt, ze operacja sprzeglem tez jest do dupy !
Zrozum wiec, ze nauka to proces psychomotoryczny na ktory trzeba czasu.


Jak się uczy ruszać według dobrej techniki od pierwszej godziny to nie ma tych problemów. Nikt nie każe zaczynać jazdy od ruchu ulicznego, pierwsze godziny to powinien plac poza ruchem ulicznym gdzie kursantowi można pokazać technikę ruszania z dodaniem gazu a nie jak to mają marne instruktorzyny w zwyczaju uczyć ruszania bez dodawania gazu. Nic nie stoi na przeszkodzie aby usiąść za kierownice, kursanta posadzić przy prawej i pokazać mu jak ma ruszać. Ale po co jak można wyjechać na miasto i niech sobie pyrka bez dodawania gazu na samym sprzęgle bo tak łatwiej dla instruktorzyny, bo paliwa się mniej spali, bo sprzęgło się mniej zużyje. A że kursant ruszać się nie nauczy i nie wie co to dynamika jazdy to takiej instruktorzyny nie obchodzi. Wina za brak dynamiki podczas ruszania leży tylko w niekompetencji instruktorów którzy uczą według złej techniki oraz pomijają naukę na terenach poza ruchem ulicznym w pierwszych godzinach kursu.
Ostatnio zmieniony wtorek 31 maja 2011, 14:07 przez Pinhead, łącznie zmieniany 1 raz
Avatar użytkownika
Pinhead
 
Posty: 1320
Dołączył(a): poniedziałek 20 listopada 2006, 07:34

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez szerszon » wtorek 31 maja 2011, 15:47

^^^ nie uzywaj słowa instruktor w zadnej odmianie, nawet negatywnej. To są karawaniarze poprzednio prowadzący zakłady, gdzie przewazał kolor czarny.
Z tą jazdą poza ruchem publicznym bym nie przesadzał. Kwestia zmotywowania do nacisniecia pedału gazu i pokazania, ze nic strasznego sie nie dzieje.
Wiekszym problemem jest to, z e kursant który jedzie i rusza " normalnie" jest zawalidrogą ponieważ nie przekracza dozwolonej prędkości.
szerszon
 
Posty: 16316
Dołączył(a): sobota 11 lipca 2009, 15:03

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez skov » wtorek 31 maja 2011, 17:11

szerszon napisał(a):Wiekszym problemem jest to, z e kursant który jedzie i rusza " normalnie" jest zawalidrogą ponieważ nie przekracza dozwolonej prędkości.


ja mam wrażenie że kursanci dzielą dopuszczalną na pół i takiej się trzymają. :D
Gdyby ruszali dynamicznie i jeździli z max dopuszczalnymi ( o ile warunki pozwalają) problem zawalidróg by zniknął .
Avatar użytkownika
skov
 
Posty: 1411
Dołączył(a): czwartek 07 czerwca 2007, 13:48

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez rusel » wtorek 31 maja 2011, 17:54

przyspiesza to dojada do kolejnego "gniota" za kierownica ktory papierek ma od 30lat.....
Avatar użytkownika
rusel
 
Posty: 4301
Dołączył(a): wtorek 25 listopada 2008, 11:16

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez oskbelfer » wtorek 31 maja 2011, 19:42

Dyskusja moim zdaniem troszkę po próżnicy :)
Krytykantów wszędzie można poszukać -- kiedyś szkoliłem "gentelmena" na kategorie C. Delikwent podczas nauki jazdy cofania pasem ruchu (łuk) pytał przy "której tyczce ma zacząć krecić kierownicą"

Kiedy zaś egzaminowałem innego gentelmena na kat C --- po właczeniu tynych przeciwmgłowych --- twierdził że to światła "stopu" , a dopytywany czy aby napewno - poprawił się i stwierdził że są to światła od hamulca "ręcznego".

Oczywiście można stwierdzić że jest to wina instruktora - ja osobiście wstrzymałbym się od tak szybkich ocen, a zapoponowałby --- proszę zdobyć uprawnienia instruktora, potem szkolić 5-10 lat - a nastepnie zabierać głos w dyskusji.

Ktoś tam proponuje B do E na jakimś wiekszym aucie --- a ja zapraszam takiego "filozofa" na naukę jazdy Starem plus przyczepa 2 osiowa (Ci kórzy szkolą długo albo mają słuszny czas CdoE wiedzą o co mi chodzi) :) zobaczymy jaki to "mocny mistrz kierownicy" :)

Dzieuję za uwagę :)
sorry taki mamy klimat....sorry - na autostradach nie ma skrzyżowań, am sorry
N'attendez pas le Jugement dernier. Il a lieu tous les jours.
Avatar użytkownika
oskbelfer
 
Posty: 3596
Dołączył(a): czwartek 18 września 2008, 19:17
Lokalizacja: Polska

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez Pinhead » wtorek 31 maja 2011, 21:59

skov napisał(a):ja mam wrażenie że kursanci dzielą dopuszczalną na pół i takiej się trzymają. :D
Gdyby ruszali dynamicznie i jeździli z max dopuszczalnymi ( o ile warunki pozwalają) problem zawalidróg by zniknął .


Dokładnie.
To jak się obecnie szkoli to faktycznie przypomina naukę jazdy karawanem, powolutku byle do przodu się toczyć. Autobusy i ciężarówki potrafią ruszyć znacznie szybciej od większości osobowych elek często mających 90KM pod maską. Ale jak instruktor każe powoli popuszczać sprzęgło od samej podłogi bez dodawania gazu to co się dziwić kursantowi że wykonuje polecenia. Śmiechu warte jest to że taka instruktorzyna sama nie jeździ w sposób w jaki uczy innych. A gdzie tam nauka dynamicznego wyprzedzania, to abstrakcja przy obecnych cenach kursów i wypaleniu zawodowym sporej części instruktorów.
Avatar użytkownika
Pinhead
 
Posty: 1320
Dołączył(a): poniedziałek 20 listopada 2006, 07:34

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez archis_p » wtorek 31 maja 2011, 23:12

Ruszanie dynamiczne na placu, gdzie kursant ma święty spokój a ruszanie dynamiczne na rondzie, gdzie trzeba obserwować co się dookoła dzieje i gdzie dochodzi stres, to całkiem co innego. Ale żeby to wiedzieć trzeba by było mieć jakieś o tym pojęcie... :eek2:


Psim swędem udało się co poniektórym mistrzom zdać egzamin za piętnastym razem i teraz będą uczyć instruktorów jak mają szkolić.
Mnie się osobiście nieraz zdarza, że jestem namawiany do zapoznania się z przepisami (prawa o ruchu drogowym, jak sądzę).
No bo co za debil zatrzymuje się przed sygnalizatorem ze strzałką warunkową...
Co za debil nie wjeżdża na skrzyżowanie gdy za skrzyżowaniem nie ma miejsca do kontynuowania jazdy...
Co za debil stosuję się do odpowiedniej prędkości w strefie ograniczenia prędkości np. do 30km/h?
Co za debil stosuje się do odpowiedniej prędkości w strefie zamieszkania? No i co za debil ustępuje pierwszeństwa pieszym w tejże strefie?


Drodzy mistrzowie.
Nie potraficie poprawnie i w sposób bezpieczny prowadzić samochodu osobowego.
Nie znacie przepisów ustawy.
Jesteście zakompleksieni i zacietrzewieni.

To nie jest wina instruktorów nauki jazdy, że wam w życiu ni wyszło.
Trza było się uczyć, a przy wyborze żony postępować rozważnie a nie impulsywnie.
Nikt nie jest winny waszym niepowodzeniom życiowym!
Volenti non fit iniuria
archis_p
 
Posty: 202
Dołączył(a): środa 24 marca 2010, 23:26

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez Pinhead » wtorek 31 maja 2011, 23:49

Zwalanie wszystkiego co złe na stres kursanta to typowa spychologia odpowiedzialności za słabe szkolenie. Normalne że zaczyna się od łatwiejszych zadań czyli nauka na placu gdzie stres jest mniejszy, opanowanie dynamicznego ruszania na placu to połowa sukcesu. Później na mieście idzie o wiele prościej, stres kursanta jest mniejszy bo nie irytuje się ciągłym gaśnięciem auta i tamowaniem ruchu. W sumie rzecz chyba oczywista.
Pozdrawiam
Pinhead
Avatar użytkownika
Pinhead
 
Posty: 1320
Dołączył(a): poniedziałek 20 listopada 2006, 07:34

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez archis_p » środa 01 czerwca 2011, 00:37

Niczego nie zwalam na stres. Zresztą nie muszę bo jego istnienie jest faktem. W różnym natężeniu u różnych kursantów.
Natomiast udawanie, że stres nie istnieje (bo czym się tu stresować?) i nie ma wpływu na kursanta podczas szkolenia jest typowym bełkotem mistrzów kierownicy.


EdiT:
Moi kursanci po 30h jeżdżą ładnie, dynamicznie. Oczywiście z wyjątkami.



A idąc twoim tokiem rozumowania:
teoria - wiadomo, w ośrodku
technika - na placu

i... Po cholere w ogóle szkolenie w ruchu? Skoro kursant i tak winien wszystko umieć wyjeżdżając z placu....
Wewnętrzny mu od razu zrobić i git...




Aha, chciałbym przypomnieć, że ten dział ma konkretną nazwę... Dla konkretnych użytkowników :eek2:
Volenti non fit iniuria
archis_p
 
Posty: 202
Dołączył(a): środa 24 marca 2010, 23:26

Re: Instruktorzy a Kursanci

Postprzez Pinhead » środa 01 czerwca 2011, 01:29

archis_p napisał(a):Zresztą nie muszę bo jego istnienie jest faktem. W różnym natężeniu u różnych kursantów. Natomiast udawanie, że stres nie istnieje (bo czym się tu stresować?) i nie ma wpływu na kursanta...


Nie rozumiesz, nikt nie twierdzi że stresu nie ma. Jak cię ktoś uczył pływać to też od razu na środku oceanu ? Pewnie nie. Właśnie przez ten stres należy zacząć naukę w miejscu gdzie stres będzie minimalny aby kursant mógł skupić się na słuchaniu i ćwiczeniach. Szkolisz inaczej to sobie szkól jak chcesz ale dziwne że każdą krytykę odbierasz jak by była skierowana do ciebie.

Aha, chciałbym przypomnieć, że ten dział ma konkretną nazwę... Dla konkretnych użytkowników


To napisz miszczu od razu kto dla ciebie jest nie konkretnym użytkownikiem. Dla mnie EOT bo gadka jałowa.
Avatar użytkownika
Pinhead
 
Posty: 1320
Dołączył(a): poniedziałek 20 listopada 2006, 07:34

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusje szkoleniowców i egzaminatorów

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 36 gości