megamind napisał(a):Zapomniałeś dodać, że wszyscy kursanci pod "dobrowolnym przymusem" zrzucali się na obiad i prezent /najczęściej flaszka dobrej wódki/ dla egzaminatora. Znam to z autopsji.
Zdawalność z części praktycznej była zazwyczaj 100%.
Dziwi mnie bardzo hołdowanie takiej patologii.
Zarowno z kregu moich znajomych jak i kregow moich rodzicow, ktorzy w tym systemie zdawali, nie slyszalem aby ktokolwiek zrzucal sie na cokolwiek, jedyny przypadek o ktorym chodzily pogloski to, ze ( z mego kursu 36 osob ) jedna pani nadstawila dupsko - pytanie ile w tym prawdy ?
Dziwi Cie, ze zdawalnosc byla wyzsza ? Moze z tego powodu, ze kiedys szkolono jak jezdzic, mimo mniejszej liczby godzin ( ja mialem 25 - fakt, na ulicach bylo mniej pojazdow ). Egzaminator mial prawo wprowadzic abiturieta w blad podajac falszywe informascje na temat prawo czy lewoskretu - w ulice jednkierunkowa na zakaz wjazdu. Kazal sie zatrzymac za zakazie parkowania i postoju i innych sztucukach. ( W " Daleko od szosy " mozna to obejrzec - egzamin na kat D ).
Moze wtedy tez wsrod mlodziezy bylo mniej patologi lub mieczactwa a wiecej pilnosci a co wazniejsze checi - ogolne mniej wtornego debilizmu, bo biedniej niz obecnie bylo.