Możliwe, że tym postem wywołam burze, ale nie o to mi chodzi.
Zarzuca się, że zostanie instruktorem jest takie łatwe, że wystarczy 2 lata posiadać prawko , być niekaranym, przejść kurs, zdać egzamin i już jesteśmy instruktorami. Najczęściej tymi instruktorami, którzy to bardzo źle szkolą, bo...... nie uczestniczą w egzaminach ( temat założony przez egzaminatorxxx), źle przygotowywują do egzaminu (np. kursant niesprawdza klaksonu na egzaminie), bo uczą jak jeździć a nie jak zdać itp. itd. a może trzeba by się zastanowić, jakie wymagania należy spełniać by zostać egzaminatorem?
Może przyczyna małej zdawalności nie tkwi małym doświadczeniu instruktorów, a w złym przygotowaniu egzaminatorów?
Spójrzmy na wymagania: wykształcenie wyższe, prawo jazdy kategorii B posiadane przez okres, co najmniej 6 lat,
- orzeczenia dotyczące:
• braku przeciwwskazań zdrowotnych
• braku przeciwwskazań psychologicznych
- informacja z rejestru sądowego potwierdzająca, że kandydat nie był karany
za przestępstwo lub wykroczenie przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego
Czy nie uważacie, że brakuje tu jednego bardzo ważnego doświadczenia?
Bycie instruktorem nauki jazdy przynajmniej 2-3 lata pomogłoby egzaminatorom rozróżnić, co umie kierowca mający prawojazdy 6 lat a co umie kierowca po kursie 30/30 i dostosować swoje wymagania do umiejętności, jakie można zdobyć po takim kursie. Podkreślam słowo swoje, ponieważ nadal niewiadomo, czemu niektórzy z egzaminatorów próbują na siłę interpretować ustawę - mimo iż takiego prawa nie mają
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że na naszym rynku są auto-szkoły, które to źle przygotowują kursantów na egzamin, bo np. oferując kurs za 930 zł trzeba jakoś naciągnąć tego biednego kursanta na kolejne jazdy by łącznie dało to normalną cenę kursu. Ale obok tych szkół są ośrodki, które rzetelnie przygotowują przyszłych kierowców jak bezpiecznie poruszać się po drogach oraz jak zdać egzamin. Myślę, że mając praktykę w zawodzie instruktora taki egzaminator mógłby doskonale odróżnić źle przygotowanego kursanta od kursanta, który poprostu z nerwów zapomniał sprawdzić klaksonu w samochodzie, czy nie wiedział gdzie znajduje się, jaka żarówka - bo ostatnio to zaczęto już sprawdzać żarówki na wyłączonych światłach. W momencie, gdy tylne lampy w corsie są trochę przydymione to nie jest problem poprostu się pomylić i czy to ma dyskfalifikowac kursanta?
W Łodzi powoli nawiązuje się dialog między Instruktorami a OSK, daje to powoli jakieś rezultaty. Myślę, że niemozna oskarżać o złą zdawalność tylko instruktorów. Myślę, że to nie źli instruktorzy denerwują się na małą zdawalność, bo przecież dla niech to tylko zysk, bo będą mieli dodatki. W większości o małej zdawalności wypowiadają się renomowane OSK z długoletnim stażem na rynku, które to wypuścili na nasze drogi wiele dobrych kierowców. Zacznijmy się zastanawiać nad problemem zasugerowanym przez mój post. Jakie sa wasze odczucia drodzy Panowie Egzaminatorzy oraz Drodzy instruktorzy.
Nie chce kłótni na forum tylko normalnego, sensownego dialogu. Oraz dostrzeżenia faktu, iż jedną z przyczyn małej zdawalności obok winy źle przygotowujących OSK SA również źle przygotowani egzaminatorzy. Z powodów oczywistych – dużego zapotrzebowania egzaminatorów w WORDach mogą się czuć trochę bezkarni.