Ostatnio ponownie pojawiają się głosy zwolenników i przeciwników całorocznej jazdy na światłach. Ci drudzy jako jeden z kluczowych argumentów przywołują zużywanie akumulatora i większe spalanie.
No właśnie - zastanawiam się jak to jest. Do tej pory wydawało mi się, że silnik w czasie pracy przez cały czas napędza alternator (czy jak się zwie tamten element), który to doładowuje w razie potrzeby akumulator oraz zasila elektrykę (w tym także i światła). A skoro robi to przez cały czas, to "dodatkowe" obciążenie jest takie samo bez względu na to, czy włączamy światła, czy nie. No chyba, że jeśli akumulator jest naładowany a pobór prądu niski/zerowy to alternator jest jakoś "odłączany" od silnika? :roll:
Czy ktoś znający się na budowie i działaniu tego, co przeciętny samochód ma pod maską, mógłby rzucić na tę kwestię nieco światła? :wink: