Strona 1 z 1

Awaryjne hamowanie silnikiem?

PostNapisane: niedziela 07 grudnia 2008, 22:22
przez nmc_zmc
Zakładamy taką sytuację. Jedziemy sobie jakieś 70-90 km/h i orientujemy się że hamulce nam nie działają. Ciśniemy w podłogę - zero reakcji. Przypominamy sobie że ręczny też nie działa i wczoraj mieliśmy jechać z nim do warsztatu ale nie było czasu :D

Przy takiej prędkości hamowanie silnikiem poprzez zdjęcie nogi z gazu to jest jakieś kilkaset metrów pewnie. Zbliżamy się do stojących przed nami samochodów.

Czy jest jakaś możliwość nawet kosztem uszkodzenia skrzyni biegów/ silnika/czegokolwiek zahamowania awaryjnie np. po przez zablokowanie kół w jakiś sposób? Jednym słowem czy da się zablokować koła silnikiem lub zatrzymać się na niewielkim odcinku drogi?

Mam nadzieje że to nie głupie pytanie :D

PostNapisane: niedziela 07 grudnia 2008, 22:42
przez FAcial
Wrzuć 1. W starych samochodach zadziała ale sprzęgło nie będzie z tego zadowolone.

PostNapisane: niedziela 07 grudnia 2008, 22:47
przez marcij
redukcja i szukanie pobocza/innego miejsc gdzie moznaby uciec. Nie zablokujesz kol nawet wrzucajac wsteczny (nawet zakladajac ze skrzynia na to pozwoli), bo samochod ma zbyt duza energie kinetyczna i momentalnie zmieli skrzynie biegow.

PostNapisane: niedziela 07 grudnia 2008, 22:58
przez Tomek Kulik
Zmieniamy biegi pojedynczo w dół, używając sprzęgła i w ten sposób wykorzystujemy hamujące właściwości silnika.
Przy założonej predkości 70-90 km/h synchronizator nie pozwoli na włączenie natychmiast pierwszego biegu.

PostNapisane: niedziela 07 grudnia 2008, 23:33
przez modzel
hamować skrzynią redukując

PostNapisane: poniedziałek 08 grudnia 2008, 00:44
przez nmc_zmc
Myślałem że jest jakiś sposób kamikaze :P;D Czyli pozostaje otworzyć drzwi i hamować nogami ;) Można by też założyć że prędkość jest mniejsza bo rzeczywiście 70km/h to sporo myślę że bez hamulców to nawet 50 by było dużo, ale podejrzewam że nie za wiele to zmieni :P

PostNapisane: poniedziałek 08 grudnia 2008, 08:01
przez Khay
Wiesz, jeśli przy tej prędkości zrzucisz na bieg możliwie najniższy (u mnie by to była 2-ka) to i tak efekt będzie dość mocny... 1-ka byłaby już powyżej obrotów maksymalnych, no i raczej ciężko by ją było w tej sytuacji "wbić". A jak na 2-ce obroty spadną (wraz z prędkością), to 1 i... właśnie? I tak musisz uciekać, bo przecież zanim wytracisz energię to troszkę minie. Ale wtedy prędkość będzie już pewnie na tyle niska, że uszkodzenia raczej wielkie nie będą. A następnym razem po prostu za wczasu naprawisz ręczny. :P

Pozdrawiam
Khay

PostNapisane: poniedziałek 08 grudnia 2008, 13:11
przez Pinhead
Redukcja biegu do 1 lub 2 powinna wytracić sporo prędkości. Dodatkowo można by jechać wężykiem co zwiększa opory toczenia. Jeśli ktoś miał by w takiej sytuacji więcej pustego miejsca (np. parking przed sklepem) to można by szybko skręcić do końca kierownicą stawiając przednie koła prostopadle do kierunku jazdy lub wykręcając "bączka" (zależy czy auto ma tendencje do nad lub podsterowności).

PostNapisane: środa 10 grudnia 2008, 20:49
przez przemq14
A jak już wiesz że w coś uderzysz szukaj czegoś 'miękkiego' (np żywopłot, grząskie pobocze).

PostNapisane: środa 10 grudnia 2008, 21:45
przez vila_
Chciałabym zobaczyc, jak zmieniasz na pierwszy bieg przy 70 km/h xD

PostNapisane: czwartek 11 grudnia 2008, 08:24
przez lupus
Czyste teoretyzowanie. Hamowanie silnikiem, redukcja, jazda wężykiem, wykręcanie altonena... Ja bym obstawiał że w takiej sytuacji po prostu spanikujesz i nie zrobisz nic sensownego, albo zaparkujesz w stojące z przodu pojazdy albo odbijesz gdzieś w bok.

PostNapisane: czwartek 11 grudnia 2008, 10:41
przez Khay
lupus napisał(a):Czyste teoretyzowanie.


A tu się akurat nie zgodzę. Wiele zależy od tego, czy na co dzień używasz silnika do hamowania, czy nie. Jeśli ktoś ma taki nawyk, to na pewno w takiej sytuacji zrobić chociaż tyle. Co do bączków - zgoda - jeśli ktoś nigdy wcześniej nie robił czegoś takiego "na sucho" (czy może raczej "na zimno") to raczej w takiej sytuacji się nagle nie naumie. ;) Mało kto takie coś ćwiczył, więc można założyć, że autor też mógł nie mieć okazji.

Wybór "celu" będzie dla odmiany zależał od inteligencji emocjonalnej. Tu trzeba chłodnej głowy i oceny potencjalnego ryzyka. Czasem pewnie lepiej zaparkować w zderzaku innego auta, niż usiłując wjechać na pobocze/ w krzaczory przydzwonić w betonowy mur. A jak byłoby w praktyce? Obym nie musiał sprawdzać... ;)

Pozdrawiam
Khay

PostNapisane: czwartek 11 grudnia 2008, 12:34
przez BOReK
Ja tak raz miałem, wybierałem między parkowaniem w bagażniku Polo przede mną, w bagażnikach autokaru po prawej albo na barierce po lewej. Zaparkowałem w Polo i ostatecznie tylko trochę sobie i jemu pogiąłem blachy, obaj mogliśmy spokojnie jechać dalej (wszystkie lampy i podzespoły całe). Wbiłem oczywiście dwójkę, bo jedynka nie wskoczyła skubana, synchro powoli siadają :D. Zresztą i tak miałem lekki poślizg, bez niego pewnie bym wyhamował tuż za zderzakiem. Ale nie chcę myśleć co by było gdybym uciekł w bok...

PostNapisane: sobota 20 grudnia 2008, 00:45
przez Hazel
Z moich marnych umiejętości rajdowych - to przy 90 km/h hamowanie silnikiem nawet na suchej drodze zajęłoby więcej miejsca niż wynosi przeciętna odległość, z której widać jakiś korek czy samochód jadący przed nami. Przy 70 km/h wbiłbym dwójkę, kręcił kierownicą w jedną i w drugą (bez przesadyzmu, żeby w poślizg nie wpaść), potem też bym wybierał, w co najbardziej miękko będzie się wbić. W praktyce na 99% wyglądałoby to tak, że z prawie pełną prędkością uderzyłbym w "cel". Ale znam wielu kierowców, którzy z podobnych opresji wychodzili dzięki zimnej krwi i umiejętnościom. Cóż, może za 20 lat będę mógł powiedzieć, że ja też potrafiłbym wyhamować.