Strona 1 z 1

kurs doskonalający technikę jazdy

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 15:21
przez mateusz_84
Witam, wprawdzie mam prawko od dopiero od kilku dni, ale od czasu ukończonego kursu autem przejeździłem już 560km - nie piszę tego, żeby się chwalić oczywiście. Myślę o w/w kursie, bo bardzo dobrze czuję już to auto ale mimo wszystko chciałbym doskonalić swoją technikę w zakresie panowania nad autem.
Zapewne niektórzy powiedzą, że to za wcześnie, ale pomyślałem sobie tak: jeżeli przejeździłem już taki dystans (mały bo mały ale jednak) i nie doprowadziłem do żadnej niebezpiecznej sytuacji na drodze i dodatkowo stosuję zasadę ograniczonego zaufania to czemu by nie spróbować zapisać się na jakiś w/w kursik ?

Mieszkam w Katowicach.

Druga kwestia:
Jednorazowo jeździłem w krótkie trasy, ale teraz mam ochotę wybrac się gdzieś dalej. Jeżdżę sporo na rowerze (praktycznie pół europy zjechałem) i chciałbym sobie odświeżyć kilka miejsc na Czechach i Słowacji. Czy trasa rzędu 400km na dzień to dla początkującego kierowcy jakieś wielkie obciążenie ? Czego można się obawiać ? ja sądzę, że jak się regularnie zrobi jakiś odpoczynek, do tego kawa, to nie powinno być jakichś większych problemów prawda ?

Pozdrawiam wszystkich a w szczególności tych którzy zdali za pierwszym razem :D też się zaliczam :P

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 15:45
przez BOReK
Po pierwsze - właśnie, czemu by nie spróbować? Próbuj na zdrowie. ;)

Po drugie - obawiać się należy warunków pogodowych, zwłaszcza przy takiej zimie i w rejonach górzystych. Czechy i Słowacja to moze być spore wyzwanie przy niewielkim jeszcze doświadczeniu, ja bym jednak poczekał do lata. Więcej przyjemności ci to sprawi. Musisz też zapoznać się z przepisami w danych krajach.

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 16:13
przez mateusz_84
BOReK napisał(a):Po pierwsze - właśnie, czemu by nie spróbować? Próbuj na zdrowie. ;)

chyba źle mnie zrozumiałeś :P chodziło mi o konkretny ośrodek lub instruktora z odpowiednim zapleczem technologicznym ;)
BOReK napisał(a):Po drugie - obawiać się należy warunków pogodowych, zwłaszcza przy takiej zimie i w rejonach górzystych. Czechy i Słowacja to może być spore wyzwanie przy niewielkim jeszcze doświadczeniu, ja bym jednak poczekał do lata. Więcej przyjemności ci to sprawi. Musisz też zapoznać się z przepisami w danych krajach.

Warunki pogodowe - powiem Ci tak, zacząłem jeździć w zimie, kurs miałem w zimie, egzamin również i jazda w takich warunkach to dla mnie codzienny chleb, co więcej - nawet to lubię.
Teren górzysty: wydaje mi się, że jeżeli ktoś wie, jak umiejętnie hamować silnikiem, ma świadomość tego, że na takim biegu jakim wjeżdżamy na górkę to na tym samym (lub niższym - w skrajnych warunkach) powinno się zjeżdżać, wie, że nie należy hamować w trakcie pokonywania zakrętu tylko przed lub po, oczywiście o dynamice jazdy nie wspomnę - to ma już jako takie podstawy. Jedyna sytuacja jaka by mnie chyba przerosła to taka, w której samochód zaczął by się staczać mimo hamowania silnikiem lub hamulcem roboczym - ale wątpię w samo wystąpienie takiej sytuacji, ponieważ jestem nastawiony na główne, przelotowe drogi.
Jeżeli chodzi o przepisy: co właściwie masz na myśli ? jeżeli chodzi o używanie świateł i prędkości to na każdej granicy na której byłem w wakacje były tablice informacyjne.

Poza tym, wybaczcie mi różnorodność pytań w tym samym wątku, ale nie wydaje Wam się, że wiek osoby, która uczy się jeździć (mówię też o szkoleniu) ma jakieś znaczenie ? moim zdaniem mam - widzę to na własnym przykładzie. Jak miałem ukończone 18 to utknąłem na etapie egzaminu wewnętrznego - miałem masę innych szkolnych obowiązków, odechciało mi się. Teraz człowiek już normalnie pracuje - auto służbowe jest, więc pomyślałem o prawku - a mam 25 lat. 3 lata temu zacząłem jeździć naprawdę dużo na rowerze i przez to właściwie zacząłem zwracać uwagę na zasady ruchu, znaki, tym podobne rzeczy. Bardzo mi to pomogło, bo na kursie miałem już jako takie pojęcie. Oczywiście nie ma sensu generalizowanie, bo zdarzają się wyjątki.

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 16:49
przez lith
Jeżeli chodzi o przepisy to wystarczy tabliczka przy wjeździe... chociaż w przypadku Słowacji to wystarczy chyba pamiętać o winietkach na ewentualne autostrady. Ewentualnie 'trochę złomu' dorzucić do samochodu dla świętego spokoju.

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 18:35
przez VladimirDebish
mateusz_84 napisał(a): wie, że nie należy hamować w trakcie pokonywania zakrętu

Nigdy?

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 19:14
przez mateusz_84
lith napisał(a):Jeżeli chodzi o przepisy to wystarczy tabliczka przy wjeździe... chociaż w przypadku Słowacji to wystarczy chyba pamiętać o winietkach na ewentualne autostrady. Ewentualnie 'trochę złomu' dorzucić do samochodu dla świętego spokoju.


nie no winietka to rzecz oczywista ;) można w PZM-ocie kupić albo już tam na dowolnej stacji benzynowej itp. Tylko z tym złomem Cię nie zrozumiałem ;) miałeś na myśli jakieś worki z cementem położone najbliżej osi ;) ?
VladimirDebish napisał(a):Nigdy?


oj czepiasz się ;) jak masz odpowiednio niską prędkość to możesz... co ja Ci będę mówił, sam wiesz pewnie tu wariantów jest tyle, ile sytuacji na drodze.

Re: kurs doskonalający technikę jazdy

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 22:49
przez mk61
mateusz_84 napisał(a):Czy trasa rzędu 400km na dzień to dla początkującego kierowcy jakieś wielkie obciążenie ? Czego można się obawiać ? ja sądzę, że jak się regularnie zrobi jakiś odpoczynek, do tego kawa, to nie powinno być jakichś większych problemów prawda ?

Ja, po zrobieniu uprawnień jeździłem sporadycznie. Jednak po około 2-3 miesiącach od egzaminu już waliłem trasę na Berlin (ok. 300km w jedną stronę). Było to dość "egzotyczne" przeżycie, bo nie dość, że to była pierwsza "dłuższa" trasa, to jeszcze za granicę. Oczywiście odpoczynek trzeba zrobić. Jakaś kanapka, soczek, kawka, co kto lubi. A ponieważ się jeszcze mało jeździ, to polecam rozciągnięcie kości na postoju. Jak ktoś lubi, to przebiegnąć się w okół parkingu. Z pewnością nam to pomoże.

Co do kursu. Kurs nie odwzoruje wszystkich ekstremalnych sytuacji. Technikę jazdy trzeba rozumieć, a nie, gdy nam tył ucieka w lewo, to kierownicą też kręcimy w lewo, bo tak instruktor uczył.
Teren górzysty: wydaje mi się, że jeżeli ktoś wie, jak umiejętnie hamować silnikiem, ma świadomość tego, że na takim biegu jakim wjeżdżamy na górkę to na tym samym (lub niższym - w skrajnych warunkach) powinno się zjeżdżać, wie, że nie należy hamować w trakcie pokonywania zakrętu tylko przed lub po, oczywiście o dynamice jazdy nie wspomnę - to ma już jako takie podstawy.

Tyle tylko, że u Ciebie to chyba tylko teoria. A czy potrafiłbyś wykonać to w praktyce w odpowiednim momencie?
nie wydaje Wam się, że wiek osoby, która uczy się jeździć (mówię też o szkoleniu) ma jakieś znaczenie ?

I tak i nie.
Tak: Za młodu chce się wszystkiego dokonać, wszystkiego spróbować i często zdarza się tak, że niestety ambicje przerastają umiejętności.
Nie: Różni są ludzie. Jeden 18 latek może mieć większe pojęcie o temacie, więcej "oleju w głowie" i być bardziej odpowiedzialnym, niż niejeden pseudo doświadczony kierowca z "prawkiem od 20 lat".

PostNapisane: piątek 22 stycznia 2010, 23:45
przez lith
mateusz_84 napisał(a):nie no winietka to rzecz oczywista ;) można w PZM-ocie kupić albo już tam na dowolnej stacji benzynowej itp. Tylko z tym złomem Cię nie zrozumiałem ;) miałeś na myśli jakieś worki z cementem położone najbliżej osi ;) ?


Raczej wyposażenie samochodu- jakaś kamizelka, czy cuś. Jak chce się być na wszystko przygotowanym i nie chce się świecić oczami, czy tłumaczyć konwencją wiedeńską :)

Chociaż jeszcze nigdy się nie spotkałem za granicą, żeby się czegoś czepili z wyposażenia. Zależy od państwa ale zawsze się kończyło na dowodzie rejestracyjnym, osobistym, ewentualnie zielonej karcie, paszporcie, dodatkowym ubezpieczeniu, ewentualnym mandacie ( w końcu z jakiegos powodu zatrzymali :P) i negocjacjach na jego temat.

PostNapisane: sobota 23 stycznia 2010, 00:28
przez Radosna
jak już mowa o czepianiu się wyposażenia to ja dodam gaśnicę :)

Re: kurs doskonalający technikę jazdy

PostNapisane: sobota 23 stycznia 2010, 00:32
przez mateusz_84
mk61 napisał(a):Ja, po zrobieniu uprawnień jeździłem sporadycznie. Jednak po około 2-3 miesiącach od egzaminu już waliłem trasę na Berlin (ok. 300km w jedną stronę). Było to dość "egzotyczne" przeżycie, bo nie dość, że to była pierwsza "dłuższa" trasa, to jeszcze za granicę. Oczywiście odpoczynek trzeba zrobić. Jakaś kanapka, soczek, kawka, co kto lubi. A ponieważ się jeszcze mało jeździ, to polecam rozciągnięcie kości na postoju. Jak ktoś lubi, to przebiegnąć się w okół parkingu. Z pewnością nam to pomoże.

dzięki, profilaktyka nie boli ;) wypróbuję.
mk61 napisał(a):Co do kursu. Kurs nie odwzoruje wszystkich ekstremalnych sytuacji. Technikę jazdy trzeba rozumieć, a nie, gdy nam tył ucieka w lewo, to kierownicą też kręcimy w lewo, bo tak instruktor uczył.

zgadzam się, na kursie uczysz się bezpiecznej jazdy. Jeżeli chodzi o w/w sytuację, to powiem Ci, że teoria teorią. Ja wszystko robię na wyczucie. Najważniejsze jest opanowanie i zdrowy rozsądek - i nie są to puste, podręcznikowe słowa.
mk61 napisał(a):Tyle tylko, że u Ciebie to chyba tylko teoria. A czy potrafiłbyś wykonać to w praktyce w odpowiednim momencie?

Powiem tak: technikę hamowania silnikiem z powodzeniem przecież stosuje się na mieście, akurat w Katowicach jest trochę górek. Wujek uparcie wpajał mi jeżdżenie na luzie przy dojeżdżaniu do skrzyżowania itp ale mam to gdzieś. Ekonomia jazdy to jedno - wolę zrzucić na dwójkę - patrząc na komputer pokładowy to w moim wypadku jest tak, że jak zjeżdżam z górki na trójce dla przykładu i to mam zerowe spalanie. Jak jechałem na luzie to spalanie jednak jakieś było. Jeżeli chodzi o pokonywanie zakrętów to sprawa jest baaardzo ogólna - na kursie uczyli mnie, że w każdy zakręt powinno się pokonywać na tyle wolno, żeby na dwójce było te 2000-2300 obrotów - dla mnie to bujda, bo na szerokim łuku nie ma sensu jechać na tej dwójce. Wystarczy mieć świadomość tego, że jak będę jechał szybciej to siła odśrodkowa zadziała - a wtedy moze być różnie. Szczególnie jak jedziemy po koleinach z lodu - ale to już moje doświadczenia. Poza tym do doświadczenia czasami potrzeba odrobiny szczęścia. Może źle myślę, ale opanowanie i spokój, które niektórzy mają w cechach charakteru też ma znaczenie. Ja w każdym razie jestem dość spokojnym człowiekiem i wierzę, że to mi po części też pomoże.
Jeżeli chodzi o kwestię wieku - zgadzam się. Czasami nawet się zastanawiam kto sieje większe spustoszenie na drodze: taki 18latek z brawurą i z panienką na siedzeniu przednim czy może rutyniarz - taki z 20-sto letnią praktyką. Chyba ciężko to porównać.

Co do wyposażenia - wożę kamizelkę, już nie pamiętam, bo przyznam się, że kodeksu drogowego nie czytałem w całości ale ona też jest na wyposażeniu obowiązkowym podobnie jak gaśnica czy apteczka, ale mogę się mylić.

//EDIT

Nie jadę jednak na tą Słowację, nie ma sensu się pchać na taki dystans. Tym bardziej, że dzisiaj dowaliło mrozu ;) Ktoś z rodzinki mi rzucił propozycję dot. Góry Żar w Żywcu. Dystans mniejszy, ale pewnie będzie spory ruch na parkingach, bo jest weekend no i na górce jest stok. Fotki pewnie zamieszczę ;)
Tak w ogóle, jakbyście chcieli pojeździć po rejonach czesko-słowackich i Austrii - mam galerię: http://mat84.aplus.pl/roweromania/ zapraszam i służę pomocą.