Strona 1 z 2

wiek samochodu a jego awaryjność

PostNapisane: czwartek 13 maja 2010, 20:23
przez Godelaine
Jestem w trakcie poszukiwania pierwszego samochodu i szczerze mówiąc mam już w głowie spory mętlik.

Na ten moment nie chcę decydować się na nowy samochód, kwota, która mogłabym przeznaczyć na zakup nie jest oszałamiająca - maksymalnie 10 000 zł (plus ewentualne opłaty).

Szukam samochodu z gatunku raczej mało palącego, ale nie mikroskopijnych rozmiarów. A więc coś z klimatów opla corsy (5-drzwiowej).
Problem polega na tym że za tę cenę (przynajmniej z mojego wstępnego rozeznania) mam szansę kupić samochód z +/- 2002. I tu zaczynają się schody. Spotkałam się z opinią, że ten wiek dla samochodów jest stosunkowo najgorszy, Że to własnie wtedy pojawia się najwięcej usterek. I że lepiej kupić albo coś w wieku 5 lat, albo dopiero 10-12 lat. Kiedy jest szansa, że większe naprawy samochód ma już za sobą.

Co Wy o tym sądzicie?
Przypomnę, że cały czas mówimy głównie w kontekście wspomnianej corsy.

Dodam jeszcze, że najprawdopodobniej samochód ma mi służyć jakieś +/- 4 lata (później, zapewne, trzeba będzie pomyśleć o jakimś kombi).

Z góry dzięki za wszelkie Wasze spostrzeżenia i uwagi :)

PostNapisane: piątek 14 maja 2010, 14:05
przez marcij
Ciężko powiedzieć coś ogólnego. Jeśli chodzi o bezawaryjność , to najlepsze pod tym względem samochody to to lata ~86-96. Wtedy technologie były już wystarczająco rozwinięte, a jeszcze nie o wszystkim decydował księgowy. Sprawdzone nieskomplikowane rozwiązania. Potem koncerny sie połapały , że nie opłaca im się robić aut bezawaryjnych ;P Problem w tym , że znależć auto w takim wieku , niezjedzone przez rdze i ładnie utrzymane graniczy z cudem.

PostNapisane: sobota 15 maja 2010, 19:14
przez chantal
ja mam corsę b,5 drzwiową z 1997roku.Mam ten samochód już prawie 2 lata,kupiony w komisie,włożyłam w niego około 2500 tyś.jeżdzi się nim dobrze,jest wygodny,nie ma wspomagania ale i tak jest ok.nigdy nie popsuł mi się tak żeby został unieruchomiony,wszystkie naprawy zrobione po to bo mechanik stwierdził,że przydałoby się.Jedynym jego problemem jest to że nabiera temperatury,jak jest gorąco to tragedia,chwila w korku i już jest 100.Ostatnio słyszałam że małe silniki czyli jak u mnie 1,2 tak mają ale czy to prawda-nie wiem.

PostNapisane: sobota 15 maja 2010, 20:58
przez qwer0
I tu zaczynają się schody. Spotkałam się z opinią, że ten wiek dla samochodów jest stosunkowo najgorszy, Że to własnie wtedy pojawia się najwięcej usterek. I że lepiej kupić albo coś w wieku 5 lat, albo dopiero 10-12 lat. Kiedy jest szansa, że większe naprawy samochód ma już za sobą.

Co Wy o tym sądzicie?
Przypomnę, że cały czas mówimy głównie w kontekście wspomnianej corsy.

Eeeetam. Tego nie ugadnie i zdecydowanie bralbym jak najmlodsze auto.
Szukam samochodu z gatunku raczej mało palącego, ale nie mikroskopijnych rozmiarów. A więc coś z klimatów opla corsy (5-drzwiowej).

Szczerze mowiac, to obejrzyj sobie i przejedz sie pezotem 206, reno clio, corsa itp (czyli male, ale nie mikroskopijne) i kup... kup to co najbardziej Ci sie spodoba.

Kazda sroczka swoj ogonek chwali - tego spodziewaj sie na forach motoryzacyjnych takich jak to.
Bierz to co Tobie sie podoba i tyle. A ile Ci to auto posluzy, to zalezy glownie od tego w jakim stanie je kupisz, a nie od tego jaka to bedzie marka czy rocznik.

PostNapisane: sobota 15 maja 2010, 23:20
przez ajatollah
stare niemce i japońce uchodzą za bezawaryjne.
sam mam japońca i nie narzekam, 0 rdzy, elektryka działa jak marzenie (szyby, szyberdach, lusterka).
choć na pewno znajdą się ludzie, którzy mają francuzy i też im dobrze służą. LOTERIA.

PostNapisane: niedziela 16 maja 2010, 03:16
przez Borys68
Ahoj!
qwer0 napisał(a):
I tu zaczynają się schody. Spotkałam się z opinią, że ten wiek dla samochodów jest stosunkowo najgorszy, Że to własnie wtedy pojawia się najwięcej usterek. I że lepiej kupić albo coś w wieku 5 lat, albo dopiero 10-12 lat. Kiedy jest szansa, że większe naprawy samochód ma już za sobą.

Co Wy o tym sądzicie?
Przypomnę, że cały czas mówimy głównie w kontekście wspomnianej corsy.

Eeeetam. Tego nie ugadnie i zdecydowanie bralbym jak najmlodsze auto.

Jak już napisano - każdy używany to loteria. Oraz tym, że im nowszy tym lepszy.
Przez te ok. 4 lat o jakich piszesz możesz dołożyć w wymiane/naprawę różnych rzeczy kilka lub kilkanaście tysięcy. Jest to dość prawdopodobne.
Ja kupując swój pierwszy samochód nie kupiłem nowego i żałuję. Przez półtora roku naprawy wyniosły niewiele mniej niz cena zakupu.
Dziś kupuję dwuletni - bo na tak duży nowy mnie nie stać - lecz pocieszam się gwarancją.

Może Logana za ok. 33 tysiące?

Borys

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 00:19
przez mateusz_84
panowie, prawda jest taka, że poprostu nie opłaca się kupować nowych aut. W pierwszych trzech latach takie autko traci bardzo na wartości. Miałem niedawno niezłe porównanie. Znajmy miał stłuczkę jakąś nówką i w PZU zrobili mu taką wycenę na wejściu, że się gość zapłakał. W moim wypadku szkody z AC i 6 letnim aucie ubytek wartości na wejściu pozostał praktycznie niezmieniony. Przy szkodzie całkowitej auto zostało wycenione na tyle, za ile je kupiłem rok wcześniej. Może taki punk widzenia ktoś weźmie pod uwagę.

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 06:08
przez Borys68
Ahoj!
mateusz_84 napisał(a):panowie, prawda jest taka, że poprostu nie opłaca się kupować nowych aut. W pierwszych trzech latach takie autko traci bardzo na wartości.


Utraty wartości nie neguję. Za "dopłatę do nowego" kupuje się:
- pewność, że "igła z Niemiec od kobiety/po dziadku" nie jest składanym sztruclem;
- gwarancję na różne części.

A wartość leci w dół bo:
- większość marek daje 2-3 lata gwarancji (oraz na wiele podzespołów jest i tak 2 lata);
- absolutnie wszystko traci na wartości w momencie odejścia od kasy - niby dlaczego samochody miały by być wyjątkiem?

Nie znam się na samochodach, już raz padakę kupiłem - nie chcę znów ryzykować, chcę kupować nowe/ ew. jak najnowsze.

Moim zdaniem niezłym rozwiązaniem jest "polowanie" na samochody demonstracyjne/wystawowe.

Borys

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 10:22
przez qwer0
Jak już napisano - każdy używany to loteria.

Eeeetam, nie nie az tak. Wystarcza dokladne ogledziny + najzwyklejszy przeglad techniczny i juz w ten prosty sposob mozna zrobic w miare dobra, pierwsza selekcje.

Moim zdaniem niezłym rozwiązaniem jest "polowanie" na samochody demonstracyjne/wystawowe.

A moim zdaniem nie. Bo kupujesz niby "nowe", ale tak na prawde juz uzywane, po ciute nizsze cenie, ale kupujesz to co jest. A kupujac nowe to Ty wybierasz jaki bedzie kolor, silnik czy wyposazenie - o to w tym chodzi.
Na sile bym sie nie pchal w nowe auto. Albo mnie stac na nowke z salonu, zeby sobie wybierac, albo nie.

Utrata wartosci to na pewno minus. Ale czy ktos, kogo na to stac przejmuje sie tym? Watpie.
Jak kogos stac, to ma gdzies utrate wartosci. Stac go, to kupuje nowke i za x czasu wymienia na kolejna nowke itd.

Ja nie lubie takiego podejscia, byle jaki, aby nowy. Pozniej na rynku sa same padaki z najslabszymi silnikami i gownianym wyposazeniem. I co z tego, ze bedziesz mial nowke, skoro tak na prawde bedziesz jezdzil gownem? Z silnikiem 1.0, czy 1.2, w kolorze bialym (bo tanszy), a w lecie sie bedziesz kisil w srodku, bo nie bedzie klimy (bo byla za doplata i Ci na nia zbraklo) - i na takie cos wybulisz cala kase jaka masz na auto?!

Nie jestem za kupowaniem starych aut, ale jak ktos ma kasy tyle, ze wystarczy na najtansza nowke, to zawsze polece mu kupic nawet 5 letnie auto, ktore bedzie znacznie lepsze.

Za "dopłatę do nowego" kupuje się:
- pewność, że "igła z Niemiec od kobiety/po dziadku" nie jest składanym sztruclem;

A z tym to sie nie zgodze.
Nie masz takiej pewnosci. W naszych salonach jak najbardziej trafiaja sie klepane sztuki. A skoro, jak sam powiedziales, nie znasz sie na autach, to nawet sie nie zorientujesz, ze takie kupiles.

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 10:49
przez lith
Z tą gwarancją też nie jest tak słodko :) Jest gwarancja- są obowiązkowe przeglądy w ASO żeby jej nie stracić- kasa też leci. A czasami doprosić się czegoś w ramach tej gwarancji to jeszcze naużerać się trzeba i udowodnić, że tak wcale to nie powinno działać. Trzeba praktycznie samemu skontrolować autko przed i potem pilnować, żeby zauważyli wszystko co jest do naprawienia, a na koniec to przy niektórych ASO jescze sprawdzić czy rzeczywiście to naprawili czy tylko skasowali.

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 12:55
przez Borys68
Ahoj!
qwer0 napisał(a):Jak już napisano - każdy używany to
Ja nie lubie takiego podejscia, byle jaki, aby nowy. Pozniej na rynku sa same padaki z najslabszymi silnikami i gownianym wyposazeniem.


Tak, to straszne. Co sobie chamy myślą!
Kupować nowe z fajnym wyposażeniem i mocnym sinikiem dla tych, którzy nie chcą kupować nowych!


qwer0 napisał(a):I co z tego, ze bedziesz mial nowke, skoro tak na prawde bedziesz jezdzil gownem? Z silnikiem 1.0, czy 1.2, w kolorze bialym (bo tanszy), a w lecie sie bedziesz kisil w srodku, bo nie bedzie klimy (bo byla za doplata i Ci na nia zbraklo) - i na takie cos wybulisz cala kase jaka masz na auto?!

Tak, kupię białe gówno bez klimy :)
Do tego klepane i sprzedane mi jako nowe, bo się nie znam :D

Jestem świadom, że z gwarancją może nie być słodko.
Co do przeglądów w ASO - dopłata kilku stów do tego, co i tak powinienem zrobić (bo obejrzeć samochód i zmienić olej to chyba warto?) mnie nie zrujnuje. Zwłaszcza, że zaoszczędziłem na klimie :P
Borys

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 12:58
przez cman
qwer0 napisał(a):Ja nie lubie takiego podejscia, byle jaki, aby nowy. Pozniej na rynku sa same padaki z najslabszymi silnikami i gownianym wyposazeniem. I co z tego, ze bedziesz mial nowke, skoro tak na prawde bedziesz jezdzil gownem? Z silnikiem 1.0, czy 1.2, w kolorze bialym (bo tanszy), a w lecie sie bedziesz kisil w srodku, bo nie bedzie klimy (bo byla za doplata i Ci na nia zbraklo) - i na takie cos wybulisz cala kase jaka masz na auto?!

To jest po prostu cała prawda - no ale co kto lubi...

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 17:13
przez Borys_q
Na ten moment nie chcę decydować się na nowy samochód, kwota, która mogłabym przeznaczyć na zakup nie jest oszałamiająca - maksymalnie 10 000 zł (plus ewentualne opłaty).


Najlepszym rozwiązaniem bedzie zakup auta za 5-6 tyś a reszta na naprawy w razie potrzeby lub na czarną godzinę, co by się nie okazało że padnie ci zawieszenie i auto stoi bo nie ma kasy żeby naprawić.

PostNapisane: poniedziałek 17 maja 2010, 19:03
przez lith
Borys68 napisał(a):Jestem świadom, że z gwarancją może nie być słodko. Co do przeglądów w ASO - dopłata kilku stów do tego, co i tak powinienem zrobić (bo obejrzeć samochód i zmienić olej to chyba warto?) mnie nie zrujnuje. Zwłaszcza, że zaoszczędziłem na klimie :P
Borys


No to właśnie, ja naprawiając to co się zepsuje w mojej używce wydaję zdecydowanie mniej kasy niż np. ojciec na przeglądy nówki na gwarancji. W dodatku u mnie wydatki polegały raczej na doposażaniu się.

Też uważam, że jak brać się za nowy, to żeby coś sobą tam reprezentował :) nie mówię od razu koniecznie full opcja, ale takie rzeczy jak klima, to w nowych autkach standard.

PostNapisane: wtorek 18 maja 2010, 14:16
przez tom9
cman napisał(a):
qwer0 napisał(a):Ja nie lubie takiego podejscia, byle jaki, aby nowy. Pozniej na rynku sa same padaki z najslabszymi silnikami i gownianym wyposazeniem. I co z tego, ze bedziesz mial nowke, skoro tak na prawde bedziesz jezdzil gownem? Z silnikiem 1.0, czy 1.2, w kolorze bialym (bo tanszy), a w lecie sie bedziesz kisil w srodku, bo nie bedzie klimy (bo byla za doplata i Ci na nia zbraklo) - i na takie cos wybulisz cala kase jaka masz na auto?!

To jest po prostu cała prawda - no ale co kto lubi...


Też jestem zdania, że lepiej kupować używaną Vectre C z 200 konnym silnikiem niż nową/2 letnią Pandę z silnikiem 1.1
Zaskoczę Was, że niektórzy naprawdę wolą nową Pandę niż 5 letnią super-ekstra Vectre. Lepiej... znam, ba bardzo dobrze znam ludzi których stać na nowe duże auto, z lepszym wyposażeniem i silnikiem a CHCĄ! sami z wyboru samochód z silnikiem 1.2 Może i dziwne, ale prawdziwe.