lith napisał(a):które wcale nie są 20-letnie -.-
20-letnie autobusy to rzadkość, w wielu gminach istnieje limit wieku pojazdów wykorzystywanych w KM ustalony zwykle na 10 lat (przykład: podwrocławskie gminy Długołęka i Kobierzyce, gdzie jeżdżą w sumie tylko fabryczne nówki, podlegnicka miejscowość Lubin gdzie limit wynosi właśnie 10 lat), a i w miastach bez tego limitu pojazdy dobijające dwudziestki to jest rzadka rzadkość. No, wyjątkami mogą być tak zapóźnione cywilizacyjnie regiony, jak GOP albo Warszawa.

Ale ta ostatnia zwłaszcza dogania powoli resztę Europy.
Dwudziestoletnich pociągów też coraz mniej, ale tutaj to akurat bez znaczenia, bo to całkiem inna bajka. Pojazd szynowy - a zwłaszcza elektryczny - to po prostu długowieczna konstrukcja, którą można wręcz w nieskończoność remontować. Zaryzykuję stwierdzenie, że dwudziestoletni tramwaj po odpowiedniej modernizacji to prawie nówka.

To zresztą jest jedna z najważniejszych długofalowych zalet wykorzystywania pojazdów szynowych w komunikacji zbiorowej. Długowieczność.
RossoneriDevil napisał(a):Prawda jest taka że, dla niektórych, pewne rzeczy są drogie i nie każdego stać na nowy samochód, czy to znaczy że ma jeździć autobusem?
Bez przesady.
Czemu to ma być przesada? Nie ma złych środków transportu - są tylko nieodpowiednie. Nieodpowiednie do danego celu - naturalnie. A samochód jest takim narzędziem, które - obiektywnie patrząc - jest bardzo często wykorzystywane w taki właśnie nieodpowiedni sposób. Wiele osób mogło by - bez szkody dla własnej wygody! - pozbyć się samochodu, gdyby tylko do organizacji sieci transportu publicznego przykładać w Polsce należytą wagę.
Wracając jednak do rzeczy - samochód to nie jest tania zabawka. To nieustanne koszta, które ponosi się z własnego wyboru (przeglądy, utrzymanie w dobrym stanie technicznym, ubezpieczenie, poruszanie się po płatnych drogach, parkowanie) i którymi obciąża się innych (budowa i poszerzanie dróg, budowa parkingów, koszta społeczne). Bez samochodu można żyć (ja np. nie mam własnego auta - z wyboru) i jestem zdania, że jak kogoś na auto nie stać, to nie powinien się na nie decydować. Masz auto? No to niech Cię będzie stać nie być ciężarem dla środowiska, podatników i innych użytkowników dróg. To trochę jak z dzieckiem
