Witam,
dzisiaj zadzwoniła do mnie żona, że jej samochód, który stał zaparkowany pod domem, ma wgnieciony tył a za wycieraczką była zostawiona kartka: "Uderzyłem w Pana/i samochód, proszę o kontakt".
Jako, że jestem kierowcą autobusu, nie mogłem natychmiast pojechać zobaczyć co się stało (myślałem, że mogła sama gdzieś rąbnąć i później zwalić winę na kogoś, kto nie istnieje ) ale po paru godzinach przyjechałem na miejsce i faktycznie, auto "dupnięte".
Zadzwoniłem pod numer z karteczki i umówiłem się z tym Panem na jutro, żeby omówić sprawę.
Moje pytanie brzmi: Co w tej sytuacji zrobić? Spisać oświadczenie, wziąć polisę i brać pieniądze z ubezpieczenia sprawcy, czy rozliczyć się "na miejscu" gotówką? - bo taka propozycja też była.
Pierwszy raz mam taką sytuację i sam nie wiem, jak do tego podejść.
Wrzucam kilka fotek, jak auto wygląda.