Witam wszystkich.
W ostatni wtorek zdawałem po raz trzeci na Powstańców w Warszawie...
Już po drugim egzaminie chciałem się odwoływać, no ale teraz egzaminator już przesadził...
Po łuku i górce zaliczonych za pierwszym razem przyszła pora na miasto-jezdżę, jeżdżę, parkuję, zawracam skupiony i co? Minęło 50 minut, a my już skręcamy do ośrodka - już czułem, że zdałem, bo nie popełniłem żadnego błędu na skrzyżowaniach - po prostu idealnie wszystko wychodziło (;
Zatrzymuję się na miejscu na placu, egzaminator wyjmuje tą karteczkę i zaczyna procedurę "P,N". Pierwsza strona - same "P", początek drugiej - też "P". Dochodzi do punktu: "wybór pasa ruchu" czy jakoś tak i mówi:
"no, ze trzy razy jechał pan za długo lewym pasem ruchu" po czym wpisuje dwie "N"...
Kilka "P" i punkt z wyrazem "wyprzedzanie" i mówi:
"w jakiej sytuacji można wyprzedzać z prawej strony?" widzę, że wpisuje "N"; ja na to:
"A, to pod koniec. Wyprzedziłem ten traktor z prawej, bo były trzy pasy ruchu"
"Tak - trzy, ale niewyznaczone [pasami]"
Pomijam to, że na tej drodze pasy oddzielające dwa kierunki jazdy były całkiem niewidoczne [jak to w Polsce] i do tego padał śnieg...
Dalej w "zachowaniu na skrzyżowaniach" miałem same "P". A i jeszcze postawił "N" w "obserwowaniu drogi", ale nie wytłumaczył, o co chodziło (tą "N" zauważyłem dopiero w domu)...
Mówił, że skrzyżowania przejeżdżałem bardzo dobrze...
Wyjmuje mały papierek i stwierdza: "A więc wynik egzaminu negatywny..."
O co się rozchodzi?...
Pozdrawiam.