polon85 napisał(a):... teraz wymyślają jakieś idiotyzmy...
I tu się z tobą nie zgodzę.
Ja swój pierwszy kurs miałem w roku 2000 jeszcze na starym placu (nie będę się tu rozpisywał dlaczego tak długo robiłem prawko bo nie o to chodzi) i trafiłem na dobrego instruktora (były kierowca karetki pogotowia) nie spędzaliśmy całych godzin na placu ani poruszając się 30 km/h po warszawskim Gocławiu (bo tam była szkoła) tylko jeździliśmy po całej warszawie, również po wylotówkach, nawet do Otwocka na jednej z lekcji pojechaliśmy, choć nie było to wymagane programem, miałem też takie akcje (z mojej winy ;-) ) jak by obecnie to nazwać hamowanie awaryjne, w dodatku podczas deszczu w koleinach pełnych wody (postawiłem wtedy kursowe Punto prawie w poprzek pasa ;-) ) i mimo tylu lat pamiętam to bo dało mi to możliwość jazdy w każdych praktycznie warunkach i zapoznanie się z zachowaniem samochodu przy różnych prędkościach.
Możesz się zapytać po co to piszę, ano raz mój instruktor po odstawieniu mnie na miejsce dostał kursantkę w zastępstwie za kolegę, który się rozchorował. Kursantka miała wyjeżdżone 18h, instruktor mówi do niej - jedziemy do śródmieścia - a ona ze strachem w oczach, ja nie pojadę, ja się boje, bo je tylko tu po Gocławiu jeździłam, a tam korki i dużo samochodów :!: :?:
I tu dochodzimy do sedna sprawy, niestety mimo kolejnych zmian przepisów i uproszczenia placu manewrowego są instruktorzy i kursanci, którzy w życiu nie wyjechali poza trasę egzaminacyjną a na placu są uczeni, że jazdę po łuku do tyłu to się robi jak w tylnej szybie zobaczysz 2 pachołek i odkręcisz 1/3 obrotu ... (wiele było tematów na forum z tym związanych, gdzie przestrzega się przed taką nauką) i produkuje się później ludzi którzy tak naprawdę stanowią zagrożenie w ruchu drogowym, bo nie wiedzą jak się zachować na drodze, bo nikt ich tego nie nauczył (jakie zagrożenie stanowi osoba jadąca środkiem pasa z prędkością nawet 40km/h na trasie, gdzie wszyscy jadą 80-100 km/h :!: ), tak jak nie nauczył kultury za kółkiem, etc.
Dlatego uważam, że akurat zmuszenie kursanta w procesie dydaktycznym do jazdy po trasie szybkiego ruchu poza terenem zabudowanym (gdzie np. jadąc przez jakąś miejscowość może ci dzieciak, czy pies nagle wybiec z za zakrętu gdzie nie masz żadnej widoczności) czy jazda nie koniecznie w nocy ale na pewno w złych warunkach atmosferycznych (ulewa, śnieżyca, mgła) spowodują choć w pewnym stopniu przygotowanie Cię do sytuacji jakie możesz spotkać na drodze w życiu codziennym i zweryfikuje już na etapie przygotowania do egzaminu twoje umiejętności.
No i wyszła z tego trochę długa opowiastka, ale takie jest moje skromne zdanie, oczywiście jak w każdej ustawie są i buble legislacyjne i przepisy bez sensu, ale to już inna bajka.
Pozdrawiam