To, że ktoś nie umie łuku to w większości przypadków wina instruktorów. Sporo ludzi na nim oblewa, ale jak widzę, że stoi sobie instruktor i tłumaczy kursantce "no miniesz ten pachołek to skręcasz kierownicą" to ja bym nie chciał tej kobieciny, która w taki sposób zda egzamin na jezdni spotkać, a już w ogóle na parkingu czy w jakiejś wąskiej uliczce.
Czy taki instruktor nie boi się, że taki kursant kiedyś w niego przypierniczy?
A jest to pierwsza i najważniejsza rzecz nie bez powodu - jak ktoś umie łuk to ma jakąś precyzję w jeździe, która jest bardzo potrzebna np. przy parkowaniu.