przez Glammaniara » poniedziałek 01 grudnia 2008, 11:53
Wiecie co? Dzisiaj, jadąc pierwszy raz na Toyocie, gdzie sposób jazdy po łuku z Chevroleta nie miał prawa się sprawdzic (nie jeździłam medotami, ale po prostu weszły mi w krew pewne maniery), zauważyłam, że tak naprawdę każda metoda jazdy po łuku jest dobra pod warunkiem, że sam na nią wpadniesz! Chodzi o to, że trzeba zrozumiec dlaczego zaczynam skręcac dopiero kiedy dany pachołek jest w danym miejscu. Nie można kogoś nauczyc jakiejś metody. Ja skręcałam kilka razy tą Toyotą po tym łuku i na początku samochód zawsze wyjeżdżał mi poza linię, chociaż w Chevrolecie zawsze "tak" jechałam i było dobrze. Potem patrzyłam gdzie jadę i skręcałam, kiedy uważałam, że już trzeba. W końcu zauważyłam, że zawsze jak skręcam, to ostatni pachołek po prawej stronie jest w prawej tylnej szybie. Jest to teraz dla mnie jakaś podpowiedź, bo wiem, kiedy zacząc skręcac, ale równocześnie patrzę gdzie jedzie samochód, bo głupotą byłoby skręcac kierownicę o 180 stopni, widząc, że samochód wjedzie na pachołek. Trzeba więc połączyc swoją "metodę" (służącą jako podpowiedź) z uwagą i obserwacją toru jazdy auta!
Jak patrzę w lusterko i mam skręcac w tył, to mi nie wychodzi. Jak chcę patrzec cały czas do tyłu, to nie widzę przecież wszystkich słupków i stwierdzam, że "nie wiem gdzie jechac", dlatego metoda z ostatnim słupkiem w bocznej tylnej szybie jest dla mnie podpowiedzią, mówiącą jedynie "teraz skręcaj!". Nie jest to jednak przecudowny sposób na bezbłędne przejechanie łuku. Znam swoją prędkośc z jaką pokonuję łuk i stąd mogę zauwac tej "metodzie". Niemogłabym jednak powiedziec komuś: "jedź tak, to przejedziesz dobrze".
