Jedno jest pewne egzaminator nie powinien wytykać błędów - tak jak Ty to opisujesz --- tylko jakoś ja Ci nie wierze.
Kolejna sprawa -- co z Ciebie za figura, ze egzaminator nie mógł spokojnie wypalić papierocha ? Sam osobiście nie palę, ale człowieku jeosli myślisz że będą przed Tobą rozwijać czerwony chodnik to się mylisz

Aż mnie krew zalewa jak czytam coś takiego. Egzaminator jest na wakacjach? Ty też w trakcie pracy mógłbyś wyjąć sobie papierosa i spokojnie zapalić? A może policjant w trakcie akcji opuści stanowisko i pójdzie na dymka? Strażak gaszący budynek może sobie usiąść spokojnie na ławeczce i zakurzyć? Naprawdę od siedzenia w tych urzędach to Wam się w tyłkach poprzewracało.
Jest od tego jak dupa od srania, egzaminowany na niego czeka, za to zapłacił to chociaż byłoby to kubańskie cygaro to ma je zgasić i schować sobie w **** i iść do pracy. Nigdy nie pracowałeś? Z resztą, życzę Ci żebyś kiedyś musiał naprawdę popracować fizycznie, wtedy docenisz co znaczy chociaż 15 sekund na to żeby otrzeć pot z czoła albo podrapać się w tyłek.
Nie zdaśeś? To głowa na dół i się doucz. Bo na 95% to Twoja wina..Przypadki uwalania osób jadących idealnie są marginalnymi sytuacjami....
Co do tej wypowiedzi się zgodzę. Ale mimo wszystko istnieją. Sam miałem przypadek gdzie:
1: Zostałem znieważony przez egzaminatora MORD (btw. prezes okolicznego klubu samochodowego). Facet poprosił o dowód osobisty, dostał go ale zamiast z powrotem oddać go do ręki to rzucił mi go na kolana (RZUCIŁ, nie upuścił czy położył)
2: Napyskowałem, wręcz jechałem po nim grubo.
3: Chciał mnie ulać za nieznajomość placu manewrowego MORD. Chciałem śmignąć przez bramę główną, zacząłem zawracać. Ten zapytał co ja wyprawiam i że dziękuję za egzamin. Zacząłem jeszcze grzecznie tłumaczyć swój zamiar. A "pan" egzaminator na to: tam jest druga brama. Fakt była, za samochodami gdzie nigdzie nie była oznaczona. Ale wyjechaliśmy...
4: Facet już się gotował. Jeszcze jak usłyszał u kogo jeździłem. Przejechałem przez przejście dla pieszych. Nagle hamulec, dziękuję i do widzenia. Pytam dlaczego. A ten wskazał mi kobietę która była jakieś 10-15 metrów do przejścia i wymusiłem na niej pierwszeństwo.
Krótko, skarga, ustalenie następnego egzaminu. Wróciłem do kraju, popracowałem. Potem znowu MORD. Egzaminator pełna kultura. Spokojny, bardzo miły ton głosu. Nawet nie myślał o tym żeby zirytować tylko całą drogę uspokajał. Dodam tylko że na koniec powiedział że jeżeli będę doskonalił swoje umiejętności to zostanę dobrym kierowcą (nie osobą posiadającą prawo jazdy). Podziękowałem i wróciłem do domu.
Kiedyś ktoś mi powiedział: niewiedza kosztuje. I kosztuje w przypadku egzaminowania na prawo jazdy. Trafisz na egzaminatora który jest dla Ciebie opryskliwy i głupio dogaduje? Idziesz, piszesz skargę (nawet jeżeli egzamin ma się od razu skończyć) i prosisz o zmianę. Powód: wywieranie presji psychicznej, znieważanie etc.
Widzę że tutaj dużo osób namawia żeby pokornie schylać głowę i być cicho. Co jak co ale jesteśmy ludźmi i będziemy bronić swoich praw a tym bardziej ciężko zarobionych pieniędzy. I egzaminatorzy niech nie zapominają KTO ich karmi.
Nie mówię tutaj o przypadkach które zadają 15-16 raz albo dlatego że rodzice im kazali i robią to dla świętego spokoju. Prawo jazdy powinno być dla kierowców, ludzi którym naprawdę jest potrzebne i potrafią zachować się za kierownicą stosownie do sytuacji na drodze. Co ciekawe to spotkałem się z wieloma opiniami że w Polsce jest najtrudniej zdać prawo jazdy. Może jest to prawda, a może nasze młodziutkie społeczeństwo jest naprawdę upośledzone. Bo dla mnie egzamin był tylko formalnością.
Będziecie bronić egzaminatorów? Poczytajcie trochę w internecie ile skur****nów dostało w łapę i sprzedali prawo jazdy. To są właśnie przykłady idealnego urzędnika państwowego, wyroczni nam nami, zwykłym bydłem.