Cześć,
Mam 19 lat i zacząłem robić prawo jazdy we ferie. Za mną już 2 egzaminy. Problem w tym, że nie do końca radzę sobie z jazdą samochodem. Wszyscy dookoła mnie chwalą się jak to oni pozdawali za pierwszym, podniecają się samochodami i w kółko o nich gadają. Otoczenie ciągle wywiera na mnie presję "Kiedy masz egzamin? Zdałeś już?".
Podczas kursu prawa jazdy miałem instruktora, który powtarzał mi, że jestem beznadziejny i zwyzywał mnie od ciot oraz powiedział, żebym na księdza poszedł, bo jak do dziewczyn zabieram się jak do samochodu, to nie mam szans... W biurze OSK odmówili mi zmiany instruktora, bo trzeba większość godzin wyjeździć z jednym - a był to instruktor z przypadku. Samochody od rozpoczęcia kursu prawa jazdy kojarzą mi się źle, a sama jazda samochodem to dla mnie tortura, a nie przyjemność. Chciałbym to zdać, żeby mieć to za sobą.
Teoretyczny zdałem za pierwszym na maksymalną ilość punktów. Z praktycznym się męczę do tej pory. Moim głównym problemem jest to, że nie potrafię ocenić odległość przed i za samochodem - przy parkowaniu albo zatrzymywaniu się w wyznaczonym miejscu np. A nie stać mnie na wykupywanie godzin doszkalających, które są teraz cholernie drogie... Raz oblałem przez to na łuku, bo za blisko podjechałem..
Jakieś rady?