Witam,
Cały mój kurs odbył się w warunkach prawie idealnych (podobnie jak Twój vonBraun). Od maja do lipca, później parę godzin dokupiłem dla pewności. Egzamin miałem pod koniec sierpnia. Warunki również idealne. Niedawno pierwszy raz jechałem po śniegu. Nie lada przeżycie. Wielu rzeczy trzeba się uczyć od nowa (hamowanie, zakręty itp.). ZAliczyłem nawet mój pierwszy poślizg (na szczęście niegroźny). Żałuję, że kursu nie robiłęm w takich warunkach.
Wracając do instruktora i kursantki, nie wyobrażam sobie, jak można wyprowadzić auto z poślizgu siedząc na prawym fotelu. Auto wpada w poślizg, kursantka panikuje trzyma sztywno kierownicę, naciska chaotycznie wszystkie pedały. WSzystko dzieje się bardzo szybko, ułamki sekund. A teraz wyobraźcie zobie, że siedzicie obok i próbujecie zapanować nad autem i paniką w nim. Niemożliwe, prawda? Moje zdanie jest takie, że instruktor (choćby nie wiem jak doświadczony) nie byłby w stanie nic zrobić. Samochód nie jest łatwo wyprowadzić z poślizgu siedząc na miejscu kierowcy, a co dopiero z prawego fotela. A poza tym takie wypadki się zdarzają. Ten został za bardzo rozdmuchany przez media, bo przecież to była eLka.
Oczywiście moje wyrazy współczucia dla rodzin instruktora i kursantki.
Pozdrawiam,
iAndrew