Cześć, dzisiaj miałem taką sytuację na drodze, że ja pomimo, że byłem na drodze z pierwszeństwem to Pan z drugiej strony zajechał mi drogę i uznał że on ma pierwszeństwo bo wjechał "pierwszy" i ja mam cofać. Trochę pogadaliśmy i ostatecznie minęliśmy się w miejscu gdzie droga jest szersza. Ale sytuacja mocno zastanawiająca i zastanawiam się kto z nas miał racje?
Ja jechałem autem B, tamten pan autem A.
Pan uznał, że ja powinienem oczekiwać przed znakiem D5 aż on przejedzie, bo wjechał za znak B31 pierwszy przed tym jak ja wjechałem za znak D5.
Ja uznawałem, że owszem wjechałem jako 'drugi' na odcinek pomiędzy znakami D5 oraz B31 ale to nadal ja mam pierwszeństwo na tym odcinku drogi, bo znaki tak mówią (wg mnie znaki mówią kto na tym odcinku ma pierwszeństwo bez względu kto pierwszy wjedzie, a nie 'kto wjedzie pierwszy ten ma pierwszeństwo'). I jeśli ma możliwość zjechania pomiędzy słupkami to powinien to zrobić, bo to on ma mi ustąpić pierwszeństwa zgodnie ze znakami.
Pogadaliśmy, Pan już chciał dzwonić po policję 'bo ma dużo czasu', ostatecznie pojechaliśmy, każdy w swoją stronę bez policji.
I to właśnie skłoniło mnie do zweryfikowania kto tutaj miał rację? Co się dzieje gdy dwa auta z przeciwnych stron znajdą się na drodze pomiędzy znakami D5 oraz B31? Kto faktycznie ma pierwszeństwo? Pozdrawiam