Czy ktoś z was widział wypadek "na własne oczy"? Nie chodzi o opisy wypadków, które się odbyły minutę wcześniej przed naszym przyjazdem lub z opowiadań cioci tylko "na żywo" od początku do końca.
Byłem swiadkiem dwóch większych wypadków. Jeden z nich opiszę. - Wypadek wydarzył się poza obszarem zabudowanym na drodze dwukierunkowej. Jechała sobie kolumna pojazdów tj od początku - Jelcz, Mercedes i ja w Cinquecento. W pewnym momencie Mercedes rozpoczął wyprzedzanie Jelcza. Podczas pierwszej fazy wyprzedzania wszystko było ok. Póżniej zobaczyłem, jak Merc zajeżdża drogę dla Jelcza (ścina). Moja noga na chamulec. Jelcz kieruje się prosto w drzewo a Merc próbuje umknąć, więc wyjechałem na lewy pas aby zerknąć na numer. Po 200m Merc wycofał i wyskoczył z niego 18letni gostek z pretensjami, że nie mógł Jelcza wyprzedzić wcześniej, bo Jelcz jechał całą drogą. ok!
Co z Jelczem. I to najciekawsze co widziałem. Otóż Jelcz miał w moich oczach (moje odczucie) dwie fazy zderzenia z drzewem. Pierwsza to po dotknięciu drzewa zatrzymał się jakby na ułamek sekundy a póżniej zaczął się wbijać w drzewo jak na zwolnionym filmie. Huk giętej blachy i samego uderzenia potężny. I tu problem. Jeszcze nie było komórek. Więć wysłałem gostka po policję i karetkę a sam wyciągałem dwóch gości - pasażerów Jelcza. Kierowca wyszedł bez szwanku - trochę poobijany. Jeden z pasażerów miał połamane nogi ale dowiedział się o tym jak go wyciągnąłem z samochodu i próbował stanąć na nogi. Wtedy nogi się złozyły. A później sądy. Gostek się wyparł, jakoby zajechał drogę ale nie napisałem najważniejszego. otóż jego Merc 200 czy 220 o ile pamiętam uderzył tylnymi prawymi drzwiami w przednią oś Jelcza, która niestety trochę wystaje. Następnym razem opiszę drugi