Witajcie. Mam problem z jedną sytuacją na drodze.
Jest sobie skrzyżowanie świetlne, główna i podporządkowana. Z podporządkowanej jest jeden pas ale dość szeroki (bez wydzielonych pasów w różne kierunki) i zawsze ustawiają się dwie kolumny pojazdów. Z tej pozycji można jechać prosto, w prawo i w lewo (kolizyjnie). Zazwyczaj przy zielonym świetle jak wszyscy ruszają to utarło się (i najwięcej jest takich przypadków), że samochody ustawione z lewej strony pasa skręcają w lewo, ci natomiast z prawej strony jadą prosto lub skręcają w prawo.
Ale ostatnio moja sytuacja: podjeżdżam na czerwonym i widzę, że stoi jeden samochód zajmując lewą stronę pasa (pewnie z "grzeczności" zostawiając prawą dla tych skręcających na strzałce). Ja ustawiam się z prawej i chcę jechać prosto, ale po włączeniu się zielonego ten z lewej też jedzie prosto, a trzeba zauważyć, że ZA SKRZYŻOWANIEM PAS JEST JUŻ WĄSKI I DWA AUTA OBOK SIEBIE SIĘ NIE MIESZCZĄ. Ja po heblach i po klaksonie a ten wku*wiony i zdziwiony, wrzeszczy "trzeba było jechać w prawo z prawej strony pasa". Czy są jakieś uregulowania takiej sytuacji? Bo mi się wydaje że przy tak spornej sytuacji pierwszeństwo miałem ja, ponieważ w Polsce obowiązuje ruch prawostronny - tylko taki argument udało mi się znaleźć. Słaby bo słaby, ale jak inaczej do tego podejść?
Pozdrawiam.