Opiszę moją sytuację od początku. Dnia 19 czerwca zdałem prawo jazdy. Dwa tygodnie czekałem aż dokumenty wyjdą ze starostwa do PWPW, aż chyba, z tego co pamiętam, wysłali je dnia 3 albo 4 lipca. I od tamtej pory czekałem na wyrobienie PJ.
13 lipca (w tą sobotę) musiałem pokierować samochodem. Czekałem już prawie miesiąc na dokument, więc sądziłem, że jestem wpisany do CEPiK. Z mojej głupoty wiozłem dodatkowego pasażera i tutaj zaczyna się robić ciekawie. Zatrzymał nas patrol i oczywiście na wstępie dostałem 100zł i 4pkt za pasażera oraz ja mówię, że nie mam przy sobie prawa jazdy. Policjant połączył się z bazą i poprosił o sprawdzenie, czy mam PJ i tutaj cytuję, co powiedział dyżurny "na chwilę obecną nie mamy informacji, abym posiadał uprawnienia". Chciał jeszcze sprawdzać na stronie PWPW, czy mam w ogóle robione to PJ, jednak już policjant, który mnie zatrzymał, nie chciał tego, bo ja sam mu powiedziałem, że w czerwcu zdałem egzamin.
W efekcie tego policjant wypisał mi jeszcze 500zł mandatu za brak uprawnień do kierowania. Jednak dzisiaj odebrałem już kartonik z urzędu i co widzę... na PJ DATA WYDANIA DOKUMENTU: 4.07.13r. (od tego dnia liczy mi się też ważność PJ, 15 lat). Czyli w momencie kontroli uprawnienia miałem już od 9 dni!
Moje pytanie brzmi, czy mogę się odwoływać od tego mandatu i jakie mam na to szanse? Ponieważ jedna część mandatu wyklucza drugą!
- albo mam uprawnienia>nie dostaję 500zł, tylko 50zł+100zł i 4pkt;
- albo nie mam uprawnień i dostaję 500zł, ale nie dostaję 4 pkt, bo nie mają mi ich na co nabić!
Czy mogę się od tego odwołać? Nie zamierzam płacić za to, że ktoś w urzędzie się <&%#$@> i mnie nie wpisali do CEPiK'u, poza tym ten mandat nie ma logicznego wytłumaczenia, bo jedna część wyklucza drugą. Proszę was o pomoc
