Od razu zaznaczam – nie znam żadnej sprawy z USA z obroną konieczną w tle. W ogóle nie znam tamtejszego prawa i nie wiem czy jest coś takiego jak obrona konieczna, a jeśli tak, to na czym polega. Poniżej piszę o prawie polskim.
waw napisał(a):W naszym kręgu kulturowym przyjęło się że ofiara ma dbać by napastnikowi się nic nie stało jeśli chce mieć "czyste konto"
Nie. Takie przekonanie może i się przyjęło, ale wśród ludzi, którzy o prawie nie mają zielonego pojęcia. Coś tam kiedyś słyszeli, że ktoś przekroczył granice obrony koniecznej, coś tam czytali w gazecie, coś im kolega powiedział i już są ekspertami. Odnoszę wrażenie, że podejście przeciętnego Polaka do obrony koniecznej jest zwykle skrajne – jedni uważają, że w obrona konieczna prawie w ogóle nie istnieje, a drudzy twierdzą, że jak ktoś cię dotknie, to masz pełne prawo załadować mu cały magazynek w klatkę piersiową.
Polskie prawo i orzecznictwo podchodzą do tego zupełnie inaczej. Przede wszystkim, obrona konieczna ma dotyczyć bezpośredniego niebezpieczeństwa. Tu i teraz. A nie, że „może on wróci i…”. Jak wróci, to wtedy się będziesz bronił. No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jeśli pan X popchnie pana Y i zacznie się oddalać, to pan Y powinien mieć możliwość pobicia pana X, bo ten pan X może kiedyś wrócić i zrobić coś gorszego. Przy takich założeniach, to pozostaje tylko zabicie pana X – wtedy na pewno już nic złego nie zrobi.
Podstawowym celem obrony koniecznej jest ochrona dobra, w którego obronie stajesz, a nie ochrona dobra napastnika. Skąd przekonanie, że napastnik ma wyjść bez szwanku? Możesz użyć takich środków, które w danych okolicznościach są niezbędne do odparcia zamachu na dobro chronione prawem. Oczywiście bierze się pod uwagę emocje osoby, która się broni i możliwość rozsądnego podejmowania decyzji, ale w żaden sposób nie da się wytłumaczyć obroną konieczną pobicia jakiegokolwiek napastnika wtedy, kiedy bezpośrednie zagrożenie już ustało.
waw napisał(a):Ja wielokrotnie obtrąbiałem rowerzystę i żaden nie odważył się podejść, zwłaszcza z pięściami.
To akurat całkiem normalne. Dlaczego miałby "się odważyć”? Przecież sygnał dźwiękowy to ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, a nie wyzywanie na pojedynek. Dlaczego obtrąbiony rowerzysta miałby do ciebie lecieć z pięściami? Jeśli używam sygnału dźwiękowego, to nie oczekuję bójki na środku drogi, tylko działania zmierzającego do uniknięcia niebezpieczeństwa.