Cyryl napisał(a):jest coś takiego jak ironia, sarkazm, dowcip, poczucie humoru, uszczypliwość i wiele jeszcze innych form wypowiedzi.
Tak. I ja ci odpsiałem wcześniej na to:
w histerii zareagowałeś emocjonalnie pisząc jakiś tam bezsensowny ironizujący bełkocik, dopisując mi "co to niby ja chciałbym wprowadzić".
Bo masz rację, jest coś takiego jak "sarkazm, ironia...uczypliwość" itd. tylko dla mnie to są takie... 'zapchaj dziury'. Nie ma w tym treści. Jest... nic. Może jakiś przekaz emocjonalny (?), który jest dla mnie bezwartościowy, nudzi i jest marnowaniem czasu, w takiej dyskusji jak ta.
Cyryl napisał(a):ale dzięki temu dopiero teraz zaczynam pojmować Twoje postrzeganie sytuacji na drodze.
każde działanie, każdy gest w swoim kierunku traktujesz jako akt agresji przeciw sobie.
Nic nie zrozumiałeś. Będziesz dalej sobie UPARCIE klepał swoje wizje. Mimo, że ci napiszę WPROST, bezpośrednio, suche fakty... to ty będziesz dalej sobie do tego dorabiał "historie".
Cyryl napisał(a):a przecież uśmiech nie musi być naigrywaniem się czy szyderstwem, ale wyrazem sympatii.
machnięcie ręką nie musi być zawsze gestem obscenicznym, może być zachętą, przyzwoleniem, pozdrowieniem.
Tak. Nie musi. Ale nie odwracaj teraz kota ogonem, że ty poprzez swoje 'ironie i sarkazm' to chciałeś być dla mnie miły i się zaprzyjaźnić
A propos cywilizowanego zachowania się w sytuacji stłuczki, historia "z życia".
Jeden mój starszy (dosłownie wiekowy) kolega, wieczorem (po 23:00) chce wjechać z podporządkowanej na główną (2 jezdniową). Mówi, że patrzy w lewo i widzi "daleko" jakieś światła. Ale daleko, to zdąży. Wyjechał i był pisk opon i sru. Nawet nie dosłownie sru, bo ten na głównej zdążył trochę odbić tak, że to było bardziej takie wgniecenie, rozdarcie boku jednego samochodu przez narożnik drugiego.
Zatrzymali się, wysiedli, zapytali czy wszystko w porządku. Sami na drodze. Spokój. "Wzywamy policję? No wezwijmy".
Przyjeżdża Policja, patrzy na miejsce kraksy (podobno wyglądało dramatycznie), patrzą na nich jak ci stoją obok siebie spokojnie i rozmawiają, nawet żartują i pierwsze poważne pytanie Policjanta:
— Panowie są rodziną?
— Co? Nie
—
I nikt się nie kłóci?!Cyryl napisał(a):rozumienie wypowiedzi, zachowania innych tylko w jeden, czasem dosłowny sposób powoduje, że mamy fragmentaryczny obraz otaczającej nas rzeczywistości.
Tak jest CZASAMI, a nie ZAWSZE. Bo jeśli mówisz w kwestii "naszego dialogu", to gdybyś po prostu
odbierał w dosłowny sposób, to co piszę, to by nie było całej tej jałowej, już nużącej wymiany banałów.
A tak mamy: 1) Ja mówię jeden fakt, 2) ty dorabiasz, że to co powiedziałem znaczy 5 innych faktów, 3) ja muszę tracić czas na prostowanie Ci, że wcale tego nie powiedziałem.
Po co to komu.
Jak ja mówię, że kopnąłem kamień i się przesunął - TO TYLE TO ZNACZY. Bierz to DOSŁOWNIE W TEN JEDEN SPOSÓB. A nie, że zaczynasz szukać, że to znaczy, iż ja... nie lubię kamieni.
To ja parafrazując Ciebie mogę powiedzieć, że raczej ta dyskusja daje dowód na to, że "rozumienie wypowiedzi na wiele różnych sposobów, w niedosłowny sposób, powoduje, że mamy zakłamany (subiektywny) obraz otaczającej nas rzeczywistości".
gumik napisał(a):W sumie, to mnie to nie dziwi, bo jednak ogolnie ludzie jeżdżą "w miarę" normalnie, tylko raczej nie zwracamy na to uwagi.
Ale czy to nie jest oczywiste i naturalne? No np. nie patrzę na swoją rękę codziennie i nie zachwycam się nią, że działa jak trzeba. Zgina się. Podnosi. W ogóle na nią nie zwracam uwagi. Ale jak się złamie, zwichnie, to wtedy dopiero zaczynam o niej mówić i się na niej skupiać, chodzisz do lekarza, myśleć jak to naprawić, narzekać że boli, tak?
Jak jest "normalnie" to nie jest "wybitnie" czy wyróżniająco się. Jest stabilnie. Nic się... "nie dzieje". Nikt nie opowiada o tym, że... nic się nie dzieje
Ale jak coś się nagle WYBIJE z normalności i zaburzy stan "stabilny", tak że skoczy nam ciśnienie, to NATURALNIE, że to wydarzenie zapisuje się w pamięci, to jest wtedy "COŚ" i jest o czym opowiadać, tak?
Stąd wydaje się, że wy zachowania 'pozytywne' traktujecie to co ja nazwałem "nic się nie dzieje" czyli gdy ktoś po prostu robi to co normalnie powinno się robić, a zachowania "negatywne" to gdy coś się dzieje.
Dla mnie, jak ktoś jedzie normalnie tak jak powinni WSZYSCY, to nie jest jakieś wybitnie 'pozytywne zachowanie'. To tak jakbym wychwalał jako pozytywne zachowanie to, że stosują się do ruchu prawostronnego i nie jeżdżą pod prąd
Dla mnie - ŁASKI NIE ROBIĄ - to nic 'wybitnego', to banalna, szara, norma, którą mają spełniać wszyscy.
I zauważcie jeszcze jedno KONKRETNE znaczenie słów
Tzn. nie wiem o czyich stwierdzeniach mówicie, ale np. JA bym nie powiedział, że
wszyscy kierowcy ciężarówek.
Tak jak nie mówiłem, że
wszyscy jeżdżący na wspomnianym przeze mnie rondzie, jadą jak... jak... (no nie wiem jakie jest na to 'grzeczne słówko'
) brzydkie brzmiało by np. "bezpańskie małpy", które to słowo zawiera w sobie: nie szanują przepisów, nie szanują innych otaczających ich pojazdów, czują że są ponad wszystkimi i mogą co chcą, zasady to tylko wskazówki.
Ja nie mówię, że WSZYSCY tak jeżdżą, tylko że obserwuję na swoim podwórku WZROST takich zachowań.
Wzrost z 0 do 1 - to i tak WZROST, tak samo jak 10 - 100 to WZROST. W każdym z tych przypadków mówiłbym FAKT.
O przypomniała mi się jeszcze jedna taka zabawna rzecz odnośnie wzrostu niebezpiecznych zachowań
Tym razem
nie włączanie kierunkowskazów przy wyprzedzaniu i przy zmianie pasa ruchu.
Gdy zauważyłem jak często się to zdarza, to gdy jechałem 'z kolegami' robiłem zakłady (o 1 zł) czy dany samochód (który zbliżał się nam do tyłka) włączy kierunkowskaz czy nie jak zacznie nas wyprzedzać
I NIE ZAWSZE wygrywałem, ale podczas jazdy z nimi...ZAWSZE wychodziłem na swoje
Z samych tych zakładów ZAWSZE miałem na kawę na Orlenie
Jeszcze tej zimy w okolicach "Czarnej Góry" (Lądek-Zdrój). Jadę, będę wyprzedzał, za mną już na tyłku drugi do wyprzedzania. Wołam do swoich "patrzcie, teraz będziecie mieli pokaz wzorcowego wyprzedzania -czyli ja - a za nami zobaczycie wsiurskie wyprzedzanie, chcecie się założyć?". Zakładali się, odwracali głowy, żeby widzieć tego z tyłu
Ja włączam lewy kierunkowskaz ZANIM zacznę wyprzedzać, żeby wszyscy z tyłu WIEDZIELI, ŻE ZACZNĘ WYPRZEDZAĆ...wyprzedam i potem włączam prawy.
A ten wsiór za nami... ŻADNEGO
Moi znajomi zaczęli być PRZERAŻENI, z jaką łatwością i pewnością ja się o to zakładam i ta tradycja UPADŁA. Już nikt się nie chce zakładać.
Nie mówię, że to konkretne liczby. Ani nie mam pewności, że gdzie indziej jest tak samo. Ale JA odbieram rzeczywistość jaką ODBIERAM. Nie wymyślam sobie. Nie mówię "jak wyobrażam sobie, że jest". Moja rzeczywistość tak wygląda.
A co do pochwalania "pozytywnych zachowań" to gdy dojdzie do takiej sytacji, że włączać kierunkowzkazy przy zmianie pasów będę tylko ja, a innych będę zauważał...RAZ NA MIESIĄC, to uwaga...WTEDY zacznę to traktować jako WYJĄTKOWE zachowanie. To będzie tak rzadkie, że będę się DZIWIŁ gdy ktoś tak robi i wtedy to się będzie zapamiętywać w mojej psychice
Względem debila nie stosuje się inteligencji, to jest bezsensowne. Chamstwo jest najbardziej adekwatną metodą.