"Jedźmy, on też ma hamulce" - kiedy dojeżdżałam do drogi głównej, a samochody jadące po niej były jeszcze daleko, ale L-ka, jak to L-ka - lubiła mi zgasnąć jeszcze wtedy

albo
INJ: Czemu stoimy?
Ja: Bo czerwone jest, nie?
INJ: Aaa, no to ok. Moja eks też mówiła mi
Czerwone jest misiu, nie jedziemy. No to stałem, bo co miałem robić. I tak co miesiąc.
A kiedy uczył mnie hamować bez gwałtownego podskoku na koniec, kupił sobie kawę i mówi do mnie: "Jak wychlapię na następnym skrzyżowaniu, to dzwonię do szefa, że brudzisz tapicerkę".
(Kraków, Bora Komorowskiego, rondo Polsad, pas na wprost i w lewo.)
INJ: Poproszę prosto, szefowa.
Ja: Dobrze, Mistrzu.
(no to stoimy, czerwone jest)
INJ: Albo w lewo. W lewo, szefowa.
Ja: Jak Pan sobie życzy, Mistrzu.
(kierunkowskaz i dalej stoimy, bo dalej czerwone).
INJ: Albo wieeeeesz coooooo...?
Ja: NIE. I cicho bądź, bo wysadzę!
(no to cisza. W końcu zielone, ruszyliśmy i dojeżdżamy do świateł na Młyńskiej, tych pierwszych i nic nie mówił, to jadę prosto. Tuż przed światłami jednak...)
INJ: Albo tu w prawo, w prawo.
(więc ja myk, nic nie jedzie, ciach na prawy pas).
INJ: Refleks ci dopiszę do karteczki postępów. I spostrzegawczość. I masz minusa, ze nie pozwalasz mi się wykazać talentem pedagogicznym. Teraz masz przekichane, bo ja się słowem nie odezwę.
Ja: Nie obiecuj!
INJ: No zobaczysz.
(jedziemy, cisza nieustannie trwa).
INJ: Za drogą z pierwszeństwem jedźmy.
Ja (z miną fuck ya!): Obiecałeś.
INJ: (wziął telefon, udaje że dzwoni do szefa): Artur, kobieta mnie bije...!
A jak szły jakieś stare babcie, które uwielbiały w tym rejonie przechodzić przez ulicę gdzie popadło, słyszałam tekst: "No patrz, no. Nie ma prawa stać na nogach, a chodzi. Jak to jest możliwe?" albo "Ooo, uważajmy, taka to nie ucieknie daleko, bo porusza się jedynie dzięki korzystnym podmuchom wiatru"
