przez marcij » sobota 24 stycznia 2009, 00:29
Z autem trzeba sie zaprzyjaznic. Ja od 1,5 roku nie moge sie przekonac do mojego samochodu. Raz ze zajal miejsce kogos/czegos bardzo bliskiego , do ktorego bylem przywiazany , dwa jakos nie daje mi podstaw do polubienia. W aucie trzeba spedzic setki godzin, w srodku , pod maska , pod samochodem , poznac go dokladnie , poprzeklinac troche na to jak jakis pacan zaprojektowal pewne rozwiazania i przyjaz sama przychodzi. ostatnio w ciagu 2 dni spedzilem kolo 30 godzin w garazu wymieniajac silnik i odrazu jakos inaczej na niego spogladam. Wczesniej dzien roboty mialem przy montowaniu gazu. Nic tak nie wplywa na zaciesnianie wiezi , jak wspolne spedzanie czasu. Pozniej juz nawet nie trzeba jezdzic , wystarczy popatrzec na samochod przez okno i odrazu sie czlowiek usmiecha. Przedewszystkim samochodu nie mozna traktowac jak przedmiotu , a bardziej jak czlonka rodziny
Co nie zmienia faktu ze lubie jezdzic czym sie da, gdzie sie da i kiedy sie da. I to sie juz raczej nie zmieni.