Dziś w dzienniku podawali informację, że młodzi kierowcy sieją śmierć na polskich drogach. Po czym podają statystyki, że 20% wypadków było spowodowane przez kierowców w przedziale wiekowym 18-24 lata. Zerknąłem na stronę wałbrzyskiej KMP i tu statystyki z zeszłego roku: Na 142 wypadki 25 spowodowali ludzie w wieku 18-24. Na łamach artykułu autor próbował dowieść, jak to młodzi ludzie sieją zagrożenie za kierownicą. To mnie nasuwa się pytanie kto spowodował tamte 80% wypadków?? Dzieci na rowerkach trójkołowych?? Na You Tube możemy oglądać "wyczyny" TIR-owców czy kierowców autobusów, którzy kierowaniem pojazdami zajmują się zawodowo, przechodzą badania itp.
Ostatnio jadąc PKS-em słyszałem jak kierowca chwalił się jednemu pasażerowi że tym autobusem jego rekord wyniósł 100km/h (droga jednojezdniowa, jednopasmowa, poza obszarem zabudowanym)
Dlaczego więc kozłem ofiarnym są młodzi kierowcy?? Inni są wzorem cnót godnym naśladowania? Mnie gdy robiłem kurs na prawo jazdy najczęściej "utrudniali życie" kierowcy zawodowi, lub starsi. Nurtowało mnie to na ile sposobów można próbować ominąć L-kę stojącą w miejscu gdzie się zawraca. Nie przeczę, że można spotkać brawurowo jeżdżących młodych ludzi, gazujących na światłach, ruszających z piskiem opon, przeceniającyh swoje siły, których kultura jazdy pozostawia wiele do życzenia. Sam jestem w tym magicznym przedziale wiekowym i wiem dobrze, że jeszcze jeżdżę źle. Na pewno jak fundusze pozwolą pójdę na kurs doskonalenia techniki jazdy. Według mnie batem na młodych gniewnych powinna być policja/ straż miejska, a nie agencje reklamowe, które wymyślą kolejną ambitną kampanię społeczną.
Dla mnie robienie takiego szumu w mediach i przedstawianie młodych ludzi jako tych złych do niczego nie prowadzi. Utwierdza tylko w przekonaniu, że młodzież jest zła i tyle.
A co Wy o tym sądzicie??