Kilka dni temu, mój piękny biały samochód został w całości ochlapany przez inny samochód głęboką kałużą z błota i piachu. Po tym "incydencie" wygląda jakby brał udział w jakichś zawodach offroad, jest dosłownie cały w błocie. Trochę niefajnie mi się jeździ takim brudasem i jeszcze z myślą, że sól z jedni, która zapewne też w tej kałuży była, poniszczy mi lakier.
Planuję dziś wieczorem po pracy pojechać na myjnię, ale nie tą samoobsługową, tylko taką porządną, gdzie są te wielkie szczoty i dmuchawy. Czy ktoś mógłby mnie oświecić, czy te dmuchawy na tyle mogą wysuszyć samochód, żeby później nic nie przymarzło i nie zmarzło? W nocy ma być koło -10... Albo co jeszcze mogłabym zrobić, żeby zapobiec zamarzaniu? Powycierać szmatą progi drzwi? Wytrzeć zamki? Psiknąć w nie zapobiegawczo odmrażaczem do zamków? I czy w ogóle jest sens jechać na myjnie jak są mrozy...? :roll: