przez cman » niedziela 20 grudnia 2009, 23:13
Na wstępie mówię, że absolutnie nie chcę ponownie wszczynać wielozakładkowej dyskusji, ale chcę tylko jedną rzecz napisać.
Zeszłej zimy, mimo że obiecywałem, niestety nie miałem okazji pojeździć po mieście naprawdę zasypanym śniegiem i ze śliską nawierzchnią o słabej przyczepności (po prostu takiego dnia nie było). Dzisiaj nareszcie miałem okazję.
Praktycznie całą noc padał śnieg, a ja jechałem o 7 rano. Oczywiście o tej porze, praktycznie nic nie było odśnieżone, jedynie po autostradzie jeździły jakieś odśnieżarki, ale i tak ze średnią skutecznością. Nie wiem jak było w innych rejonach kraju, ale kto jest z Krakowa lub okolic, to wie jak to tutaj dzisiaj wyglądało. Dopiero później, w ciągu dnia, praktycznie wszystkie drogi zostały odśnieżone do gołego asfaltu.
Dzisiejsza moja jazda jest o tyle ciekawa, że jeździłem już wcześniej kilkukrotnie, dokładnie w takie same dni, o tych samych porach i dokładnie tą samą trasą, więc jest to bardzo dobra baza porównawcza.
Trasa ta liczy dokładnie 21 km i jeżdżąc nią w dobrych warunkach drogowych, przejeżdżałem ją zazwyczaj w ciągu 25 - 30 minut.
Dzisiaj, przejechałem tę trasę dokładnie w 38 minut. Jednocześnie cały czas jechałem tak jak większość innych kierowców, zdarzyło się kilku jadących wolniej niż większość i kilku jadących nieco szybciej niż większość.
Powrót to oczywiście było już zupełnie normalna jazda po odśnieżonych drogach.
Dla tych, którzy nie wiedzą dlaczego to piszę, przypomnę, że jeżdżę na letnich oponach (oczywiście z tylnym napędem).