Komplet felg z oponami kosztuje w okolicach 2 tys zł przy przecietnym rozmiarze. W mojej okolicy snieg na jezdni lezy kilka dni w roku, zaokraglijmy w gore do 10 zeby sie latwiej liczylo. Taxi do pracy kosztuje okolo 20 zł (kilka km), daje to 40 zł w obie strony, przemnozyc przez 10 dni to okolo 400 zł rocznie. 2000 vs 400 ;) Jesli chodzi o jazde za miasto, to od dawna pociag jest tanszy i szybszy. Nie mowie juz o ryzyku foto czy video jak ktos szybko jezdzi. Akurat lubie poszalec po sniegu (dzisiaj chociazby 1.5h na torze) wiec zimowki mam zalozone (bo na letnich ciezko chociazby ruszyc nie mowiac o skrecaniu), ale jak 2 tyg temu bylo sucho i temp -2*C to zakladalem na jeden dzien letnie, bo po kilku kolkach mialy juz pod 40*C (tak, tak te okropne letnie opony co w minusowych temp sa jak beton), a miesiac wstecz polaczenie zimowka vs +1*C dalo kopcenie sie opon i zanik znacznej czesci bieznika na mokrym ;) Oczywiscie na ulicy ciezko jest porzadnie zagrzac opone (i generalnie to nie miejsce do ostrej jazdy), ale na mokrym zimowki sa slabe, nawet jak jest ledwo na plusie :( O ile w takich beskidach nie wyobrazam sobie zycia bez zimowek, to w pol milionowym miescie rachunek ekonomiczny jest prosty.
Zgadzam sie z d, lepiej ze jest moda na zimowki, bo o ile bez sniegu zimowka nie jest dramatycznie gorsza od letniej, to jak juz popada wole zeby lebiegi mialy te zimowki i nie dzwonily w innych :)