Hmmm...

Wszystko co nie mieści się w powyższych kategoriach.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez sjakubowski » czwartek 13 maja 2010, 14:39

lith napisał(a):Jedne i drugie większości z nas wydaja sie oczywiste, to jest cała rzesza ludzi, która po prostu nie potrafiła wetknąć myszki w PS2 nie mówiąc już o bardziej skomplikowanych czynnościach :P
OK, ale jeśli byłby obowiązkowy kurs używania komputerów, gdzie była by wykładana teoria oraz 30 godzin praktyki - każdy wtedy potrafiłby "wtykać" :-)

No chyba, że byłby podobny poziom owych szkoleń jak poziom szkoleń polskich OSK...

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
sjakubowski
 
Posty: 821
Dołączył(a): piątek 25 września 2009, 14:24
Lokalizacja: Łódź

Postprzez lith » czwartek 13 maja 2010, 14:51

Ja tyko mówię o ogólnej tendencji.

Tak jak w komputerach, które sprzedaje się w całych zestawach, wszystko jest intuicyjne, sprzęt się instaluje sam, wszędzie kreatory dla topornych krok po kroku- to samo mamy w motoryzacji. Na kursie kładzie sie nacisk na praktyczna obsługę samochodu, na przepisy... a sprawy techniczne to tylko niezbędne minimum- i to też na zasadzie- jak się przepali żarówka to wiesz, że trzeba ją wymienić, ale na kursie nikt nie uczy jak ją wymienić (coś w stylu wystąpienia błędu na komputerze: 'wystąpił błąd XYZ, skontaktuj się z operatorem swojej sieci')- i jak się takiemu żarówka przepali, a nie wykazuje tyle zainteresowanie, żeby samemu 'rozpracować' jej wymienianie to jedzie do ASO, gdzie miły pan w uśmiechem na ustach wymieni żarówkę i skasuje 100 zł :P
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Postprzez BOReK » czwartek 13 maja 2010, 14:53

Jak zepsuje się komputer, to można go odsunąć w kąt i czekać na pomoc kogoś mądrego. Jak zepsuje się samochód to bywa różnie - można nie ruszyć spod domu, można utknąć na zadupiu albo wylądować w rzece. Widać teraz tę "drobną" róznicę czy nadal nie?

Ja nie mówię, ze każdy musi miec w domu klucz dynamometryczny, kanał, pięć lewarów, manometry, ściągacze, szmery, bajery, pompki, rowery i własną lawetę pod blokiem. Każdy powinien zgodnie z przepisami umieć zdiagnozować niesprawne oświetlenie, niewłaściwe ogumienie, niski poziom oleju, chłodziwa i tak dalej. Dla własnego bezpieczeństwa powinien też umieć stwierdzić kilka innych rzeczy, żeby nie wyjechac bez jednego koła z garażu. Tak samo przepisy nie zabraniają tego, ale czy którys z was odważy się w domu mokrymi rękoma grzebać w gnieździe elektrycznym bez odłączenia od niego napięcia? Bo uważacie, że skoro totalny laik może bezpiecznie usiąść do kompa, tak samo kompletny idiota może bezpiecznie odpalic samochód. Nie może, niebezpieczeństwo jest o wiele większe.

EDIT: LIth, nareszcie! Odkryłeś Amerykę - kierowca musi umieć stwierdzić, że coś nie działa. Przecież ja nie wymagam, żeby ktoś pod blokiem sobie opony zmieniał, tylko aby zauważył że jeździ na łysych.
Avatar użytkownika
BOReK
 
Posty: 3051
Dołączył(a): niedziela 25 lutego 2007, 13:02

Postprzez lith » czwartek 13 maja 2010, 15:17

Jak zepsuje się komputer, to można go odsunąć w kąt i czekać na pomoc kogoś mądrego. Jak zepsuje się samochód to bywa różnie - można nie ruszyć spod domu, można utknąć na zadupiu albo wylądować w rzece. Widać teraz tę "drobną" róznicę czy nadal nie?

Konsekwencje zepsucia się komputera mogą tez być bardzo nieprzyjemne.


ja nie twierdzę, że tkos ma prawo jeździć ze zużytymi oponami.. nie. chodzi mi o to, że może zdać sie na osoby trzecie- typu ASO, misiek od wymiany opon itd. Dlatego wiedza o żarówkach, czy oponach nie jest niezbędna.
edit:
jak mu gość na wymianie opon powiedział, że ten sezon jeszcze obleci to ktoś będzie ten sezon na nich jeździł i nie będzie sie specjalnie zastanawiał, czy to już łyse, czy jeszcze da radę.
Ostatnio zmieniony czwartek 13 maja 2010, 15:25 przez lith, łącznie zmieniany 2 razy
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Postprzez sjakubowski » czwartek 13 maja 2010, 15:23

lith napisał(a):Dlatego wiedza o żarówkach, czy oponach nie jest niezbędna.
Nie chodzi o wiedzę z czego zbudowany jest żarnik czy guma w oponach. Chodzi o umiejętność rozróżnienia zero-jedynkowego: dobre/złe, działa/nie działa, I/0

Jeśli stwierdzamy, iż jest jednak 0, wtedy udajemy się do mechanika, lub naprawiamy sami (jeśli potrafimy). Gdy nie będziemy mieć umiejętności rozróżniania I/0 - wtedy właśnie będziemy jeździć na zdartych oponach z przepalonymi żarówkami...

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
sjakubowski
 
Posty: 821
Dołączył(a): piątek 25 września 2009, 14:24
Lokalizacja: Łódź

Postprzez lith » czwartek 13 maja 2010, 15:35

O ile na żarówce łatwo wytłumaczyć, czy działa, nie działa- to na oponie już nie jest tak prosto.

to co wyedytowałem wyżej: jak 'mu' gość na wymianie opon powiedział, że ten sezon jeszcze obleci to ktoś będzie ten sezon na nich jeździł i nie będzie sie specjalnie zastanawiał, czy to już łyse, czy jeszcze da radę, bo powiedziano mu, że takie są jeszcze dobre. A że niedobre to się przekona dopiero jak mu ewentualnie opona pójdzie:P

odwołując sie do komputera- to że np. myszka działa/nie działa łatwo stwierdzić... ale to, że na przykład coś sie przegrzewa i może nie wytrzymać w każdej chwili to już trudniej i też się o tym 'niezainteresowany' może przekonać dopiero po fakcie.
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Postprzez sjakubowski » czwartek 13 maja 2010, 15:43

lith napisał(a):O ile na żarówce łatwo wytłumaczyć, czy działa, nie działa- to na oponie już nie jest tak prosto.
I tutaj właśnie się różnimy... To może inaczej: Czy jest i jeśli tak to który konkretnie (nr paragrafu, artykułu itp) przepis, mówiący o dopuszczalnej głębokości bieżnika?

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
sjakubowski
 
Posty: 821
Dołączył(a): piątek 25 września 2009, 14:24
Lokalizacja: Łódź

Postprzez athlon » czwartek 13 maja 2010, 17:21

ale co wy sie tak tych opon czepiacie.

To moze z innej strony, większość z was jest za teorią ze wypadki są spowodowane nadmierną prędkością. Więc idąc tym tropem instruktor który jeździ tym autem iles godzin dziennie chyba zna na tyle swój samochód ze wie przy jakiej prędkości w danych warunkach auto wpadnie w poślizg. Więc skoro tej babie auto wpadło, czyli była za duża prędkość. A kto odpowiada za dostosowanie trudności trasy i prędkości do umiejętności kursanta?
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Postprzez szerszon » czwartek 13 maja 2010, 20:16

lith napisał(a):... miły pan w uśmiechem na ustach wymieni żarówkę i skasuje 100 zł :P
43
szerszon
 
Posty: 16316
Dołączył(a): sobota 11 lipca 2009, 15:03

Postprzez lith » czwartek 13 maja 2010, 20:40

może 43... tak strzeliłem, bo w życiu nie byłem w takiej sprawie :P... z resztą do tej pory tylko raz wymieniać musiałem... ale u mnie łatwo, nie muszę pół samochodu rozbierać :D

Ceny w ASO sa dośc dziwne chyba :P Jak poszedłem o jakąś marną zaślepkę się zapytać... to się dowiedziałem, że da się sprowadzić, ale to 80 zł kosztuje... schowałem więc dychę do kieszeni i pojechałem do domu :P... ale jak się ich podstępem podeszło to centralny najtaniej zamontowali.
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Postprzez sankila » czwartek 13 maja 2010, 22:05

cwaniakzpekaesu napisał(a):Dla mnie istotne jest zaś to, że co sąd to inna interpretacja... Trochę jestem w temacie, i rozumiałbym rozbieżność przy orzekaniu wysokości kary, ale takie wątpliwości co do meritum sprawy? Zdaje się, że nadszedł czas, by "coś z tym zrobić"...

,Wystarczy raz a konkretnie ustalić relacje kursant - instruktor. Bo wygląda na to, że sąd I instancji potraktował kursantkę jako równorzędną partnerkę instruktora, II zaś - przywrócił relację: nauczyciel - uczeń.
To instruktor odpowiada za przebieg zajęć; jeśli kursantka popełniła błąd, nie nakazując pasażerom zapięcia pasów - jego obowiązkiem było naprawienie tego błędu przed ruszeniem.

Ciekawe, że takich problemów nie ma na innych kursach: konie, narty, żagle, deski - wszędzie jest jasna sprawa; za organizację i bezpieczeństwo zajęć odpowiada instruktor i to on jest ciągany po sądach, gdy coś się stanie - zarówno samemu adeptowi jak i z jego winy. I jakoś instruktorów to nie dziwi, i żaden nie macha paragrafami, co żeglarz, jeździec czy narciarz wiedzieć powinien.
Avatar użytkownika
sankila
 
Posty: 2378
Dołączył(a): środa 25 lutego 2009, 01:56
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez ks-rider » czwartek 13 maja 2010, 22:18

athlon napisał(a):...instruktor który jeździ tym autem iles godzin dziennie chyba zna na tyle swój samochód ze wie przy jakiej prędkości w danych warunkach auto wpadnie w poślizg. Więc skoro tej babie auto wpadło, czyli była za duża prędkość.


Niekoniecznie za duza predkosc, zalezy raczej jak szybko w " zimie " pociagnie kierownica i straci przyczepnosc. Stary wyga bedzie jechal dwa razy szybciej i auto nie wpadnie w poslizg, swierzak zrobi jeden ruch i auto idzie w botanike.

:wink:
ks-rider
 
Posty: 3820
Dołączył(a): sobota 19 grudnia 2009, 21:47

Postprzez cwaniakzpekaesu » czwartek 13 maja 2010, 23:45

Sankila:
Wystarczy raz a konkretnie ustalić relacje kursant - instruktor.

Święte słowa... Ale ani ja, ani Ty tego nie zrobimy.
Niestety...
Avatar użytkownika
cwaniakzpekaesu
 
Posty: 1153
Dołączył(a): czwartek 06 września 2007, 00:31
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez sankila » piątek 14 maja 2010, 00:00

Sęk w tym, że ustalono to już dość dawno.
Instruktor jazdy na rowerze odpowiada za to, że rowerzysta się przewróci czy na kogoś wjedzie; ponosi też odpowiedzialność, gdy jakiś popaprany kierowca wjedzie w rowerzystę.
Instruktor jazdy konnej odpowiada za to, co zrobi jeździec; za to, co zrobi koń, i za to, że jakiś popaprany kierowca wjedzie w jeźdźca lub trąbieniem spłoszy konia.
Tylko instruktorzy PJ nie ponoszą za nic odpowiedzialności, bo obowiązkiem kursanta jest nauczyć się dobrze jeździć przed przyjściem na kurs. :evil:
Avatar użytkownika
sankila
 
Posty: 2378
Dołączył(a): środa 25 lutego 2009, 01:56
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez dylek » piątek 14 maja 2010, 06:39

sankila - jak żołnierz dostanie karabin, by się nauczyć strzelać i tym karabinem zastrzeli kilka osób obok siebie to też ma odpowiadać tylko jego dowódca ??
A żołnierz pewnie niewinny, bo przecież on się tylko uczył ??

Biorąc do ręki kierownicę kursant powinien mieć świadomość, że zaczyna posługiwać się narzędziem, które zabija (pewnie narzędzie nr 1 jeśli chodzi o ilość trupów rokrocznie w PL ).
fakt, że się uczysz nie zwalnia z odpowiedzialności...
Pozdrawiam z prawego fotela "eLki" :D
Avatar użytkownika
dylek
Moderator
 
Posty: 4648
Dołączył(a): czwartek 01 marca 2007, 22:39
Lokalizacja: Lublin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Luźna gadka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 56 gości