przez Vella » poniedziałek 13 lutego 2006, 22:45
Uwielbiam dawać prezenty - ale tylko takie bez okazji, niespodziewane.
Widzę cos w sklepie i pojawia się myśl - "oo, X się z tego na pewno ucieszy" - i to jest fajne. Podobnie jak: "wiem, że X chciałby mieć cos takiego, poszukam tego w sklepach, albo sama zrobię".
Prezenty "obowiązkowe", a zwłaszcza te wzajemne (np. świąteczne) to koszmar.
Do ut des - daję, żebyś dał.
Zamiast radości obdarowywania jest latanie po sklepach i szukanie czegoś na siłę.
Trzeba wtedy mysleć nie tylko o tym czy to się mu/jej spodoba, ale nawet o cenie prezentu - zbyt drogi i wystawny może zawstydzić i zakłopotać obdarowywanego, zbyt tani, drobny może jego/ją rozczarować a zawstydzić dla odmiany mnie.
Taki prezent jest w pewnym sensie "interesowny", trzeba kalkulować, przeliczać, przewidywać pomysły drugiej osoby.
To nie jest przyjemnie...
Lubię kogoś zaskoczyć, ucieszyć tym, że pamiętałam o jakiejś, nawet drobnej, okazji (i sama taką pamięć cenię) - ale przykro mi się robi, gdy nastepnego dnia dostaję od tej osoby prezent-rewanż. Czuję się jakbym sobie ten upominek "wymusiła" :?
A najgorsza rzecz jaką można usłyszeć dostając prezent to "wiesz, nie wiedziałem co ci kupić" :evil: aghrrr
Prezenty to trudna sprawa, wymaga dużo wyczucia. Dawać trzeba umieć. Tak by było to przyjemnością dla obu stron.
Coś być musi... coś być musi, do cholery, za zakrętem...