Nie każdy musi być kierowcą

Wszystko co nie mieści się w powyższych kategoriach.

Moderatorzy: ella, klebek

Nie każdy musi być kierowcą

Postprzez damagecontrol » czwartek 12 marca 2020, 21:10

Na różnych forach różne osoby podejmowały ten wątek i wątki mniej czy bardziej pokrewne - obawa przed prowadzeniem etc. Piszę to jako osoba, która zrobiła prawo jazdy, wkładając w to duży i długotrwały wysiłek, aby w końcu stwierdzić bardzo zdecydowanie, że do końca życia nie siądzie za kierownicą.

Owszem, odczuwałem i odczuwam znaczący lęk przed prowadzeniem pojazdu. To jednak wbrew pozorom nie było szczególnie ważne - ten lęk rzeczywiście jest możliwy do przełamania, czy to z pomocą terapeuty, czy w niejednym wypadku nawet bez niego. Kluczowe jest tu inne słowo: motywacja. W ogóle rozpocząłem naukę jazdy nie dlatego, że tak bardzo pragnąłem prowadzić samochód osobowy, lecz przez przemożną presję najbliższego otoczenia. Efekt: masa wysiłku, w końcu, po nie wiem ilu wyjeżdżonych godzinach i paru oblanych egzaminach praktycznych, zdobyłem "pożądany" kawałek plastiku. Prawie półtora roku od tamtego "radosnego święta" siadłem za kółkiem może z pięć razy, słyszałem entuzjastyczne pochwały bliskich osób, które jechały jako pasażerowie, ale ostatnim razem jedynym przyjemnym momentem był ten, gdy już zaparkowałem. Twardo postanowiłem: to ostatni raz, finito.

Jakiś zakręcony pan psycholog zacząłby może teraz gadkę o tym, że to sukces, zwycięstwo nad sobą i co tam jeszcze. Rzecz jasna, to nieprawda, mowa o porażce na całej linii, a jedynie uświadomienie jej sobie pozwala zapobiec jej pogłębieniu. Dość powiedzieć: ktoś, kto dał się wbrew własnej woli wepchnąć za kierownicę, na pewno nie jest pożądanym uczestnikiem ruchu kołowego. Mniejszym złem jest w porę zrozumieć, że włożyło się ileś wysiłku na marne, niż ponieść dalsze, kto wie czy nie zatrważające konsekwencje.

Piszę o tym, bo z pewnością nie jestem jedyną osobą w podobnej sytuacji - ludzi, którzy zrobili prawo jazdy, aby zrealizować cudze, a nie własne oczekiwania, musi być niemało. I lepiej, żeby wcale nie jeździli - a już najlepiej, aby w porę oparli się presji i nawet nie podejmowali nauki jazdy. Nie każdy musi być kierowcą.
damagecontrol
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 12 marca 2020, 20:34

Re: Nie każdy musi być kierowcą

Postprzez Radhezz » niedziela 22 marca 2020, 15:01

Ani musi, ani chce, ani się nadaje.

Problematycznie jednak robi się wtedy, kiedy sytuacja życiowa nagle wymaga od nas jednak tego żeby pojazdem zacząć kierować - tak jak obecna epidemia. Komunikacja pasażerska albo jest mocno ograniczona, albo w ogóle nie funkcjonuje, a nawet jeśli funkcjonuje, to jest dosłownie wylęgarnia zarazków. A duża część ludzi pracować jednak dalej musi... I co zrobisz w takiej sytuacji jak nie masz uprawnień? Zęby w ścianę? U mnie w mieście WORD nie działa, szkoły jazdy albo mocno ograniczyły zajęcia, ale w ogóle przestały je prowadzić. Kolega na początku marca zdał egzamin, nie ma jak plastiku w urzędzie odebrać... A sam kurs trwa, podobnie jak egzaminy.

Także mi się nasuwa takie porównanie do szkoły średniej czy studiów - ani nie każdy chce, ani nie musi, ani się nie nadaje. Jednak ten świstek ze szkoły niejednokrotnie warunkuje poziom i jakość naszego życia, dając szansę na podjęcie lepszej pracy.

Zwłaszcza, że porównując do lat spędzonych w szkole, "prawko" nie jest szczególnym osiągnięciem.
[A][B][BE][C][CE][D][DE]
Pojazdy uprzywilejowane ABCD
Jeśli nie przeklinasz w trakcie prowadzenia samochodu, to znaczy, że prawdopodobnie należysz do tej grupy kierowców, na których my wszyscy przeklinamy.
Avatar użytkownika
Radhezz
 
Posty: 756
Dołączył(a): poniedziałek 05 marca 2012, 15:30
Lokalizacja: Opole

Re: Nie każdy musi być kierowcą

Postprzez Cyryl » niedziela 22 marca 2020, 18:34

po pierwsze:
jeżeli robisz coś, aby zaspokoić oczekiwania i ambicję innych, to efekt zawsze będzie taki.

po drugie:
jak już włożyłeś w to sporo pracy i kasy niemądrze byłoby to zaprzepaścić.

po trzecie:
jeżeli teraz nie będziesz kontynuował jazdy nawet w ograniczonym zakresie, to wyrzuć to prawo jazdy, bo za rok będzie Ci bardzo ciężko wsiąść ponownie za kierownicę, a po paru latach będzie to niemożliwe.

i najważniejsze:
czy jazda samochodem jest Ci całkowicie zbędna.

piszę to na przykładzie mojej żony, która zrobiła prawo jazdy (przed laty), ale nie jeździła, bo byłem ja.
jednak gdy urodził się nasz syn i trzeba było go wozić do przedszkola, potem do szkoły, a mnie nie było, jeżdżenie komunikację okazało się bardzo uciążliwe. i mimo paru prób powrotu za kółko, okazało się to niemożliwe.
dzisiaj znowu jej jeżdżenie by się bardzo przydało, bo teściowa nie domaga, a ja nie zawsze jestem pod ręką.

więc jeżeli nie masz więcej niż 60 lat i Twoje potrzeby już się nie zmienią, próbuj jeździć.
lepiej coś umieć bez potrzeby użycia tego, niż nie umieć bo wtedy zawsze znajdzie się potrzeba.
Cyryl
 
Posty: 2495
Dołączył(a): niedziela 01 stycznia 2017, 19:54
Lokalizacja: Wrocław

Re: Nie każdy musi być kierowcą

Postprzez jasper1 » niedziela 22 marca 2020, 20:19

Czasy gdy za kierownicą siadali tylko ci, którzy mieli do tego zamiłowanie dawno się skończyły.
Szkoda zdobyte uprawnienia wrzucać na dno szuflady, bo nie wiadomo kiedy mogą okazać się niezbędne.
Podstawowy błąd jaki robisz to długie przerwy w siadaniu za kierownicą. Trzeba jeździć najlepiej codziennie i oswajać się z sytuacją.

Sama PJ uzyskałam późno, zdobyłam je, bo było mi bardzo potrzebne ze względów rodzinnych i zawodowych. Od początku poszłam na głęboką wodę - pełna samodzielność, cudze auto, później odkupione.Pierwszego dnia 5 km po mieście, następnego trasa z Wrocławia do Polanicy i z powrotem w celu odebrania właścicielki auta z tamtejszego szpitala. Poradziłam sobie, stres był duży, ale w trakcie jazdy go nie czułam, a uczucie ulgi gdy w końcu wyłączyłam silnik pod jej blokiem we Wrocławiu przeogromne. Przez jakiś czas tak było - najprzyjemniejszy moment na koniec trasy po zaparkowaniu. W końcu to, że prowadzę auto stało się czymś tak samo naturalnym jak to, że chodzę.

W ubiegłym roku moja sąsiadka w wieku 50+ wróciła do jeżdżenia po chyba pięciu latach od zdobycia PJ - nie z miłości tylko z konieczności i radzi sobie już naprawdę całkiem nieźle. Wykupiła ileś godzin z instruktorem dla odświeżenia umiejętności, kupiła auto i zaczęła jeździć. Najpierw po osiedlu w strefie 30, potem do jakiegoś dyskontu poza szczytem nasilenia ruchu żeby parkować na pustawym parkingu i tak dalej. Jak widać dla tych co zarzucili jeżdżenie też jest szansa, tylko po co zaczynać od nowa.

Jak masz problem to warto może jej metodą przyzwyczajać się do jeżdżenia: na początek jeździć codziennie na przejażdżki poza godzinami szczytu, bez konkretnego celu, ćwiczyć parkowanie na pustych parkingach i stopniowo zwiększać próg trudności. Wraz z adaptacją do nowej sytuacji stres Cię opuści, a z czasem pewnie pojawi się też przyjemność, choć o tę coraz trudniej w miejskiej codzienności. Osobiście wyjeżdżałabym samodzielnie bez pasażerów - mnie brak widowni obniżał poziom stresu, choć moja sąsiadka pierwsze kilka dni jeździła ze znajomym na prawym fotelu, bo dodawało jej to pewności, więc co kto woli.
Strach przed porażką, przed wyjściem na głupka to główna przeszkoda w uczeniu się
Genius is one percent inspiration and ninety-nine percent perspiration
jasper1
 
Posty: 2233
Dołączył(a): wtorek 12 lutego 2013, 00:04


Powrót do Luźna gadka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości