Mój instruktor z LOK (nie pamietam nazwiska, dawno to bylo) generalnie mial sprosny dowcip, na poczatku niby byl mily, ale jak zostalo juz malo czasu do egzaminu, to zrobilo sie nerwowo.
Za co mam zal, ze pan od razu stwierdzil ze jazdy po łuku i manewrow da sie nauczyc tylko na opuszczonych lusterkach (wiem ze tak duzo osob wtedy uczylo, ale przeciez nikt tak nie jedzi w realu!!!) - w zwiazku z tym gdy tylko zrobilam blad na luku to pozniej nie wiedzialam co robic, czyli nie nauczyl mnie reagowac na to co sie dzieje w danym momencie. Nauczyl mnie schematu ruchow, ktore z reszta mozna szybko zapomniec i sie nie sprawdzaja na innym samochodzie.
Wykupilam dodatkowe jazdy, termin egzaminu mialam odlegly, wiec minelo sporo czasu zanim wzielam te lekcje - wtedy wyszlo (przez bezmozgowe metody zreszta) ze niewiele pamietam i zaczela sie jazda! Nasluchalam sie epitetow, potem instruktor odwiozl mnie na przystanek MPK i nie zapial pasow. To mnie dobilo.
Oczywiscie nie zdalam, pozniej bralam lekcje dodatkowe w Delcie, bylo nawet ok, ale za malo zeby ocenic... ale na pewno ci panowie mieli wiecej cierpliwosci.