
Dokładnie ten temat zainspirował mnie do założenia konta, bo ogólnie forum to przeglądam od pewnego czasu, nigdy wcześniej jednak nie rozważałam aktywnego udziału. Przechodząc do historii: zabawę z prawem jazdy zaczęłam na równo z III rokiem na studiach, bo taka niestety już jestem, że jak coś sobie postanowię, to żadna logika do mnie nie przemówi, ja jestem gotowa to zrobić i już

Po sesji zapisałam się na teoretyczny...zdając oczywiście pojawiła się paranoja, że te pytania są inne niż na próbnych i nie zdam. Były ze dwa takie, na które śmiało mogłabym wybrać więcej niż jedną odpowiedź i prawdopodobnie na nich straciłam punkty, bo egzamin co prawda zdany, ale nie na maksa jak wewnętrzny

No to praktyka. Już podczas zapisywania się miałam problem- pojawił się błąd przelewu, z konta mi nie ściągnęło, więc przelałam jeszcze raz. I okazało się, że wystarczyło poczekać (no to ładny już obraz mojej osoby się szykuje tutaj z tego opisu


Niestety, zapisując się drugi raz nie zauważyłam, że na 11:00, nie na 10:00. Widocznie tamten termin został już zajęty w czasie, gdy ja się zajmowałam orientowaniem się, co odwaliłam, no ale oczywiście po co sprawdzić dokładnie godzinę


Górka super (a to był mój koszmar placowy, łuk zawsze elegancko ale górka...). Jedziemy na miasto, skręcamy w lewo, skrzyżowanie ok, ja się czuję spokojna, panuję nad sytuacją i potem S2....no i pytanie w głowie czy ja się zatrzymuję na linii, czy przed sygnalizatorem. Nie w panice, spokojnie ... i oczywiście, że zatrzymałam się na linii


Podejście nr 2.
Trafia mi się ten sam pan, tydzień później. Ogólnie trudno mi go opisać- poważny, cichy, czasem wręcz zimny, ale miał takie ciepłe iskierki w oczach. Bardzo dziwna mieszanka surowości, krytyczności i jakiejś takiej...normalności. Przez to bardzo trudno było go odczytać, czy jego komentarz oznacza błąd do zapisania na kartce, czy może to po prostu uwaga "na przyszłości". Tym razem na placu podobnie, z tą różnicą, że 1 górka nie wyszła- zgasł bodajże, co oczywiście skutkowało natychmiastowym skokiem ciśnienia pod sufit. Jednak ok, wyjeżdżamy z placu- na Brochów, niestety ulic nie znam na tyle dobrze, nie moje okolice, dlatego ich nie podam krok po kroku. Na pewno w ciągu trasy byłam na Armii Krajowej, Borowskiej, Świeradowskiej, Morwowa, Gazowa. Wg. mnie trasę miałam bardzo, bardzo łatwą, głownie w strefie.
Jedziemy na początku tak samo, S2 spoko, wszystkie inne zadania spoko, ale:
1) irytował się na mnie- słusznie oczywiście- np. za ociąganie się po ruszeniu ze stopu (widziałam światła pojazdu i okazało się, że to był pojazd wolnobieżny i w sumie na cholerę go chciałam puszczać, jak nie dałby rady nawet się zbliżyć do mnie, a ja już bym mogła czmychnąć) , usłyszałam "a pani wie, że dynamiczna jazda też jest oceniana?". No i stoję tam, sekundy lecą, czekając aż te osobówki w końcu się skończą i będę mogła uciec z tego miejsca. Udało się. Potem irytował się za drobnostki których już nie pamiętam, ale to raczej nie były błędy-błędy.
2) dał mi po hamulcach przy próbie wyjazdy po hamowaniu w wyznaczonym miejscu, ale tak jak w jednej z powyższych historii nie zakończyło się to oblaniem, widocznie było to po prostu ostrzeżenie- i dobrze, bo akurat w tym wypadku byłam świadoma, że nie wjadę nikomu w tyłek. Rozumiem jednak reakcję, każdy widzi sytuację inaczej ze swojej perspektywy, a oni maja być na to wyczuleni.
Jedziemy, ja zaczynam znowu odwalać swoją szopkę z pytaniem, czy to już koniec itd. (to hamowanie mnie tak wytrąciło z równowagi). On się pyta, czy aż tak bardzo nie chcę zdać i to mnie otrzeźwiło- dziewczyno, co ty odwalasz? Przeprosiłam i jedynie poprosiłam o jasną komendę od razu- że nie zdałam, bo ostatnim razem nie zajarzyłam przez kilkanaście sekund i taka fałszywa nadzieja jest chyba najgorsza

W pewnym momencie ogarniam, że jesteśmy pod WORDem i aż trudno mi było uwierzyć....ale zdałam! 01.03.2017 r.

Ogólne wrażenia? Jeszcze raz powtórzę- Piotr G.- instruktor, którego według mnie ciężko ocenić jednoznacznie, bo z jednej strony brzmi surowo i daje takie wrażenie, ale jednak nie oblał mnie, a myślę, że spokojnie mógłby za to hamowanie - mimo, że wg. mnie było ok, ale pamiętam, że jestem tylko żółtodziobem, który na dobrą sprawę nic nie potrafi


Ogólnie o Word Wrocław...nowa siedziba, bardzo komfortowa, przyjemna kawiarenka, miła obsługa, miłe panie w okienkach i na plus fakt, że zwrócili mi dość szybko pieniądze po wysłaniu wniosku (można mailem, niezwykle wygodne). Samochody nowe, mi się przyjemnie jeździło, no ale miałam "przyjemność" jeździć chyba tylko na jednym. Podsumowując, jestem zadowolona, nikogo nie obwiniam bo nie mam za co. Jedyne rady...jeśli masz jakąś wątpliwość, to powiedz to głośno, lepiej to niż potem chociaż 10% myślenia przeznaczać na "kurczę, mogę to czy nie?". Jak coś się stanie, to wyjaśniaj, jeśli oczywiście jesteś świadom! i pewien, że masz rację- u mnie z hamowaniem podziałało, bo w końcu przestał gadać jak mu powiedziałam 3 raz, że chciałam wjechać za autem, a nie w jego tył (ach to popadanie ze skrajności w skrajność z dynamiczną jazdą ):).
I to była moja historia z Word Wrocław.