Re: PORD Gdańsk-relacje z egzaminów, informacje i opinie
Napisane: piątek 15 kwietnia 2011, 01:06
Podejście 1.
Najszybciej wydane 134zł - 6min łącznie ze sprawdzeniem świateł i płynów. Najechanie na linię na rękawie. Stres, panika, skutek uczenia się "na małpę". Egzaminator: Mirosław H. Pan zachowywał się jak trochę jak cyborg, dopiero po egzaminie przemówił ludzkim głosem. Mój ewidentny błąd. To tyle z planu minimum - wyjechać z placu.
Podejście 2.
Egzaminator: Anita D.-K. Po ćwiczeniach na dzikim placu manewrowym (polecam - okolice Dolnej Bramy, południowa część Wyspy Spichrzów - trzeba przywieźć swoje patyki) nauczyłam się przejeżdżać rękaw na wyczucie. Stres ogromny po ostatniej porażce, noga na sprzęgle latała w sposób nieopanowany, ale dało radę.
Górka z rykiem silnika, jedziemy do bramy. Uffff. Pierwsza próba zagadnięcia pani egzaminator - nie doczekałam się nawet chrząknięcia - OK, nie pogadamy sobie. Z ośrodka w stronę Dolnej Bramy, Okopowa, przejazd tunelem pod Podwalem więc na Wałach Jagiellońskich wylądowałam na środkowym pasie. Godzina 17, korek w najlepszym wydaniu. Zaraz za Huciskiem pani egzaminator słodkim głosem pyta się: "czy my jedziemy dobrym pasem?". Jak się pyta to pewnie nie. Do samego dworca próbuję się wbić na prawy pas. Oczywiście lipa. Stres do potęgi, pani smaruje pierwszego minusa (jazda drogami dwukierunkowymi). Pod zieleniakiem (w kierunku Wrzeszcza) w ostatniej chwili łapie mnie pomarańczowe światło. Przede mną kawał drogi więc dodaje gazu, gdzieś po drodze mijam jeszcze jedno pomarańczowe (później się dowiedziałam, że jest tam jeszcze jedna linia zatrzymania). Stwierdziłam, że nie dam rady przejechać całego skrzyżowania więc zatrzymuję się przed torowiskiem i szukam sobie sygnalizatora. Sympatyczna pani mówi: "proszę jechać". Jak każe to jadę. Nieprzygotowana na taki manewr ruszam z trójki - dziwne, że samochód nie zgasł. Zanim się ogarnęłam minęło kilka sekund. Ruszam, a tu nagle tramwaj: dryn, DRRRRYN. Stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym. Przesiadka. Ja rozumiem, że popełniłam błąd, ale nie wiem czemu pani mi każe jechać pod tramwaj. Powrót instruktorki do ośrodka: przekroczenie prędkości, wymuszenie pierwszeństwa, ona może. Na koniec też przemówiła ludzkim głosem: "proszę poćwiczyć jazdę na skrzyżowaniach".
Ps. Złośliwość losu polega na tym, że na tym skrzyżowaniu zawsze miałam zielone światło, więc się go dobrze nie nauczyłam.
Podejście 3.
Egzaminator Jacek N. Rękaw, górka OK. Wyjazd na miasto. Skręt w lewo, przejazd przez torowisko. Samochód zdechł przy ruszaniu. Nie mogę zapalić, nie wiem co się dzieje, bo kluczyka się nie da ruszyć. Mamroczę coś pod nosem, w końcu się udało. Na środku torowiska znowu zdycha, ale idzie mi dużo sprawniej. O matko bosko, nie wygląda to dobrze. Ale jedziemy dalej. Na Wschodniej zawracanie z użyciem infrastruktury drogowej. Z powrotem na Równą w kierunku Dolnej Bramy. Problem na skrzyżowaniu z Mostową - pierwszy minus. Rundka na około baszty i skręt w Rzeźnicką. Potem Toruńska, Jaskółcza, dojazd Dolną do Kamiennej Grobli. W prawo na Długie Ogrody. Bardzo ładne ustąpienie pierwszeństwa autobusowi wyjeżdżającemu z Łąkowej (dobrze, że godzinę wcześniej jechałam tam z instruktorem, bo pewnie bym zapomniała o tych wszystkich skrzyżowaniach równoległych). Parkowanie skośne i skręt w lewo za Bramą Żuławską. Siennicką prosto, skręt w prawo na most wantowy i jesteśmy na Elbląskiej. Wiaduktem do góry. Po zjechaniu słyszę komendę: "na najbliższym skrzyżowaniu w prawo". I znowu fuks, bo sama bym tego nie wymyśliła. Żeby z Podwala skręcić w Chmielną trzeba przeciąć bus pass do pasa do skrętu w prawo. Trzeba patrzeć gdzie kończy się linia ciągła. Ale ja luzik, bo dzisiaj to robiłam. Znowu skręt w prawo, koło Novotelu, Jaglaną do Chmielnej. Skręt w lewo w stronę Toruńskiej i na Żabi Kruk (błąd przy omijaniu - za blisko, znowu ptaszek). Przez Dolną Bramę do ośrodka. Zatrzymanie na placu. Pan sobie coś smaruje, ja mam cień nadziei (sama dojechałam do ośrodka ). Pan wymienia błędy (dynamika jazdy), ale stwierdza, że ogólnie nie jest źle. Zdane.
Tu pomogła mi atmosfera. Po drodze ucięliśmy sobie z panem kilka krótkich pogawędek. Akurat tyle, żebym wiedziała, że jadę z człowiek, a nie z robotem. Za to dla pana wielki plus.
Refleksje poegzaminacyjne:
Dla jednych pociesznie, dla innych przerażenie: Generalnie egzamin to wielka loteria. Jak się nie trafi nic nieprzewidzianego na drodze, jest szansa. Po 30h nauki nie pozostaje nic innego jak liczyć na szczęście. A potem uczyć się jeździć z prawem jazdy w kieszeni i sensowną osobą jako pasażerem.
Najszybciej wydane 134zł - 6min łącznie ze sprawdzeniem świateł i płynów. Najechanie na linię na rękawie. Stres, panika, skutek uczenia się "na małpę". Egzaminator: Mirosław H. Pan zachowywał się jak trochę jak cyborg, dopiero po egzaminie przemówił ludzkim głosem. Mój ewidentny błąd. To tyle z planu minimum - wyjechać z placu.
Podejście 2.
Egzaminator: Anita D.-K. Po ćwiczeniach na dzikim placu manewrowym (polecam - okolice Dolnej Bramy, południowa część Wyspy Spichrzów - trzeba przywieźć swoje patyki) nauczyłam się przejeżdżać rękaw na wyczucie. Stres ogromny po ostatniej porażce, noga na sprzęgle latała w sposób nieopanowany, ale dało radę.
Górka z rykiem silnika, jedziemy do bramy. Uffff. Pierwsza próba zagadnięcia pani egzaminator - nie doczekałam się nawet chrząknięcia - OK, nie pogadamy sobie. Z ośrodka w stronę Dolnej Bramy, Okopowa, przejazd tunelem pod Podwalem więc na Wałach Jagiellońskich wylądowałam na środkowym pasie. Godzina 17, korek w najlepszym wydaniu. Zaraz za Huciskiem pani egzaminator słodkim głosem pyta się: "czy my jedziemy dobrym pasem?". Jak się pyta to pewnie nie. Do samego dworca próbuję się wbić na prawy pas. Oczywiście lipa. Stres do potęgi, pani smaruje pierwszego minusa (jazda drogami dwukierunkowymi). Pod zieleniakiem (w kierunku Wrzeszcza) w ostatniej chwili łapie mnie pomarańczowe światło. Przede mną kawał drogi więc dodaje gazu, gdzieś po drodze mijam jeszcze jedno pomarańczowe (później się dowiedziałam, że jest tam jeszcze jedna linia zatrzymania). Stwierdziłam, że nie dam rady przejechać całego skrzyżowania więc zatrzymuję się przed torowiskiem i szukam sobie sygnalizatora. Sympatyczna pani mówi: "proszę jechać". Jak każe to jadę. Nieprzygotowana na taki manewr ruszam z trójki - dziwne, że samochód nie zgasł. Zanim się ogarnęłam minęło kilka sekund. Ruszam, a tu nagle tramwaj: dryn, DRRRRYN. Stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym. Przesiadka. Ja rozumiem, że popełniłam błąd, ale nie wiem czemu pani mi każe jechać pod tramwaj. Powrót instruktorki do ośrodka: przekroczenie prędkości, wymuszenie pierwszeństwa, ona może. Na koniec też przemówiła ludzkim głosem: "proszę poćwiczyć jazdę na skrzyżowaniach".
Ps. Złośliwość losu polega na tym, że na tym skrzyżowaniu zawsze miałam zielone światło, więc się go dobrze nie nauczyłam.
Podejście 3.
Egzaminator Jacek N. Rękaw, górka OK. Wyjazd na miasto. Skręt w lewo, przejazd przez torowisko. Samochód zdechł przy ruszaniu. Nie mogę zapalić, nie wiem co się dzieje, bo kluczyka się nie da ruszyć. Mamroczę coś pod nosem, w końcu się udało. Na środku torowiska znowu zdycha, ale idzie mi dużo sprawniej. O matko bosko, nie wygląda to dobrze. Ale jedziemy dalej. Na Wschodniej zawracanie z użyciem infrastruktury drogowej. Z powrotem na Równą w kierunku Dolnej Bramy. Problem na skrzyżowaniu z Mostową - pierwszy minus. Rundka na około baszty i skręt w Rzeźnicką. Potem Toruńska, Jaskółcza, dojazd Dolną do Kamiennej Grobli. W prawo na Długie Ogrody. Bardzo ładne ustąpienie pierwszeństwa autobusowi wyjeżdżającemu z Łąkowej (dobrze, że godzinę wcześniej jechałam tam z instruktorem, bo pewnie bym zapomniała o tych wszystkich skrzyżowaniach równoległych). Parkowanie skośne i skręt w lewo za Bramą Żuławską. Siennicką prosto, skręt w prawo na most wantowy i jesteśmy na Elbląskiej. Wiaduktem do góry. Po zjechaniu słyszę komendę: "na najbliższym skrzyżowaniu w prawo". I znowu fuks, bo sama bym tego nie wymyśliła. Żeby z Podwala skręcić w Chmielną trzeba przeciąć bus pass do pasa do skrętu w prawo. Trzeba patrzeć gdzie kończy się linia ciągła. Ale ja luzik, bo dzisiaj to robiłam. Znowu skręt w prawo, koło Novotelu, Jaglaną do Chmielnej. Skręt w lewo w stronę Toruńskiej i na Żabi Kruk (błąd przy omijaniu - za blisko, znowu ptaszek). Przez Dolną Bramę do ośrodka. Zatrzymanie na placu. Pan sobie coś smaruje, ja mam cień nadziei (sama dojechałam do ośrodka ). Pan wymienia błędy (dynamika jazdy), ale stwierdza, że ogólnie nie jest źle. Zdane.
Tu pomogła mi atmosfera. Po drodze ucięliśmy sobie z panem kilka krótkich pogawędek. Akurat tyle, żebym wiedziała, że jadę z człowiek, a nie z robotem. Za to dla pana wielki plus.
Refleksje poegzaminacyjne:
Dla jednych pociesznie, dla innych przerażenie: Generalnie egzamin to wielka loteria. Jak się nie trafi nic nieprzewidzianego na drodze, jest szansa. Po 30h nauki nie pozostaje nic innego jak liczyć na szczęście. A potem uczyć się jeździć z prawem jazdy w kieszeni i sensowną osobą jako pasażerem.