Napisane: wtorek 02 lutego 2010, 15:17
Witam !
Jestem już po egzaminie ( prawie 4 tygodnie ) a prawo jazdy mam od 2 tygodni. Jednak często wracam myślami do egzaminu który zdałem za pierwszym razem. Teorię poszła bez problemów, na placyku też nie było większych trudności, chociaż przy cofaniu łydka mi się trzęsła. Na szczęście nie przeszkodziło mi to w dokończeniu jazdy i prawidłowym zatrzymaniu. Jazda po mieście trwała stosunkowo krótko – niecałe pół godziny. Praktycznie dwa błędy – jeden z dostosowaniem prędkości do warunków ( jazda jednak w porze zimowej ) i drugi respektowanie zasad techniki kierowania ( w jednym momencie zbyt ostro szarpnąłem kierownicą na łuku, jednak nie przejechałem linii lub nie zbliżyłem się zbyt blisko do krawężnika ). Cały egzamin był w spokojnej i dość przyjemnej atmosferze. Egzaminator pan Grzegorz B. ( bardzo dobrze go wspominam ) z dużym wyprzedzeniem informował mnie o trasie egzaminu oraz na bieżąco o powyższych błędach. Podczas egzaminu prawie nic nie rozmawialiśmy, co mi odpowiadało, gdyż mogłem się skupić na samej jeździe.
Gdybym miał coś radzić dla zdających to:
1. Stres na egzaminie – nikt nie wymyślił „złotego środka”, który by go wyeliminował. Jednak postarajcie się przede wszystkim skupić na samej jeździe oraz nie myśleć o ewentualnym niezdaniu egzaminu w kategoriach porażki życiowej. Przecież w przypadku niezdania jest możliwość ponownego zdawania i to nie raz. W przypadku dużych nerwów przed konkretnym zadaniem polecam kilka głębokich wdechów.
2. Jazda na placyku – mój instruktor mawiał – w czasie kursu jest zbyt mało godzin, aby nauczyć się jeździć do tyłu. Pokonywanie łuku więc odbywa się na tzw. małpę czyli uczymy się co, jak i w którym momencie mamy wykonać. I tutaj nic więcej się nie wymyśli. Duża ilość jazd i taki łuk można pokonać bez problemu.
3. Jak najwięcej jeździć po mieście w którym odbywają się egzaminy. Ja miałem ten komfort, że naukę jazdy odbywałem też w Olsztynie, więc praktycznie wszystkie ulice, skrzyżowania i ronda miałem wielokrotnie przejechane. Oprócz tego wielokrotnie wieczorami analizowałem sobie wszystkie błędy związane z techniką jazdy, jak również z zasadami ruchu drogowego. Dużą pomocą był dla mnie np. album „Olsztyn z lotu ptaka”. Fajnie jest pokazane np. rondo przy Bema gdzie na „sucho” mogłem analizować wszystkie kierunki jazdy.
4. Pod koniec kursu ( ostatnie 4 godziny ) jeździłem innym samochodem – poprzedni miał stłuczkę. I to też przyczyniło się do zdania egzaminu. W tym drugim samochodzie inaczej ( lżej ) chodziło sprzęgło oraz hamulec. Pierwsza godzina na tym drugim samochodzie to parę razy zgaśnięcie silnika lub zbyt gwałtowne hamowanie. I jeżeli tak bym trafił na egzaminie to mogłoby być niewesoło. Jednak jazda na drugim samochodzie pozwoliła mi się oswoić z trochę inną eksploatacją – na co doświadczony kierowca ( i to bez stresu egzaminacyjnego ) nie zwróciłby większej uwagi. Także jeżeli jest taka możliwość to radzę prosić na kursie o możliwość jazdy na kilku samochodach. To zdecydowanie pomaga.
Jestem już po egzaminie ( prawie 4 tygodnie ) a prawo jazdy mam od 2 tygodni. Jednak często wracam myślami do egzaminu który zdałem za pierwszym razem. Teorię poszła bez problemów, na placyku też nie było większych trudności, chociaż przy cofaniu łydka mi się trzęsła. Na szczęście nie przeszkodziło mi to w dokończeniu jazdy i prawidłowym zatrzymaniu. Jazda po mieście trwała stosunkowo krótko – niecałe pół godziny. Praktycznie dwa błędy – jeden z dostosowaniem prędkości do warunków ( jazda jednak w porze zimowej ) i drugi respektowanie zasad techniki kierowania ( w jednym momencie zbyt ostro szarpnąłem kierownicą na łuku, jednak nie przejechałem linii lub nie zbliżyłem się zbyt blisko do krawężnika ). Cały egzamin był w spokojnej i dość przyjemnej atmosferze. Egzaminator pan Grzegorz B. ( bardzo dobrze go wspominam ) z dużym wyprzedzeniem informował mnie o trasie egzaminu oraz na bieżąco o powyższych błędach. Podczas egzaminu prawie nic nie rozmawialiśmy, co mi odpowiadało, gdyż mogłem się skupić na samej jeździe.
Gdybym miał coś radzić dla zdających to:
1. Stres na egzaminie – nikt nie wymyślił „złotego środka”, który by go wyeliminował. Jednak postarajcie się przede wszystkim skupić na samej jeździe oraz nie myśleć o ewentualnym niezdaniu egzaminu w kategoriach porażki życiowej. Przecież w przypadku niezdania jest możliwość ponownego zdawania i to nie raz. W przypadku dużych nerwów przed konkretnym zadaniem polecam kilka głębokich wdechów.
2. Jazda na placyku – mój instruktor mawiał – w czasie kursu jest zbyt mało godzin, aby nauczyć się jeździć do tyłu. Pokonywanie łuku więc odbywa się na tzw. małpę czyli uczymy się co, jak i w którym momencie mamy wykonać. I tutaj nic więcej się nie wymyśli. Duża ilość jazd i taki łuk można pokonać bez problemu.
3. Jak najwięcej jeździć po mieście w którym odbywają się egzaminy. Ja miałem ten komfort, że naukę jazdy odbywałem też w Olsztynie, więc praktycznie wszystkie ulice, skrzyżowania i ronda miałem wielokrotnie przejechane. Oprócz tego wielokrotnie wieczorami analizowałem sobie wszystkie błędy związane z techniką jazdy, jak również z zasadami ruchu drogowego. Dużą pomocą był dla mnie np. album „Olsztyn z lotu ptaka”. Fajnie jest pokazane np. rondo przy Bema gdzie na „sucho” mogłem analizować wszystkie kierunki jazdy.
4. Pod koniec kursu ( ostatnie 4 godziny ) jeździłem innym samochodem – poprzedni miał stłuczkę. I to też przyczyniło się do zdania egzaminu. W tym drugim samochodzie inaczej ( lżej ) chodziło sprzęgło oraz hamulec. Pierwsza godzina na tym drugim samochodzie to parę razy zgaśnięcie silnika lub zbyt gwałtowne hamowanie. I jeżeli tak bym trafił na egzaminie to mogłoby być niewesoło. Jednak jazda na drugim samochodzie pozwoliła mi się oswoić z trochę inną eksploatacją – na co doświadczony kierowca ( i to bez stresu egzaminacyjnego ) nie zwróciłby większej uwagi. Także jeżeli jest taka możliwość to radzę prosić na kursie o możliwość jazdy na kilku samochodach. To zdecydowanie pomaga.