przez Kursant2 » czwartek 06 lipca 2017, 10:33
Egzamin na A - Nowohucka. Motocykl toporny i wymagajacy Suzuki Gladius 650.
Problem w tym osrodku powtarzany notorycznie, czyli zle skalibrowane urzadzenia pomiarowe. Powtarzano mi abym jechal do innego miasta, bo MORD na Nowohuckiej to maszynka do zarabiania pieniedzy, ale chcialem sprobowac. Obawialem sie jedynie wolnego slalomu, bo reszte zadan wykonywalem na kursie bez zadnych problemow. Pierw osemka lajtowo, nastepnie ten wolny i jakos poszedl, w ostnim slupku zmiescilem sie na milimetry i pomyslalem no to prawko juz w kieszeni.
Podchodze do szybkiego slalomu z pomiarem prednosci, mamy 2 przejazdy po 2 proby i trzeba miec w jednym srednia predkosc 30km/h, czyli zmiescic sie w ok 3,5 sek. To bylo moje ulubione zadanie, bo wydawalo mi sie najlatwiejsze. Na kursie mialem zawsze zapas czasu, ok. 3,3 - 3,4 sek.
Aby zaliczyc to cwiczenie wystarczy miec na wjezdzcie te 32, 33km/h i przy koncu nie odpuszczac, a wrecz przyspieszyc. Pierwszy przejazd potraktowalem rozgrzewkowo, ale i tak 22km mnie zaskoczyly ... w kolejnych dwoch przejazdach troche przycisnalem i 24 oraz 28? Mysle sobie cos nie tak, Na kursie spokojnie juz bym sie zmiescil. Ostatnia proba, przyciskam ze na wjezdzie mam ok. 35km/h, odpuszczam troche gaz, sprawnie miedzy pacholkami i przy koncu odkrecam manetke na maxa. Mysle sobie, no teraz to pewnie bezproblemowo, i ...? 29km/h...
Brak mi slow. Gdybym jechal szybciej, to pewnie potracilbym pacholki, pytanie o co tu chodzi ze tak wiele osob, ktore swietnie radza sobie na kursie, zwraca uwage na ustawienia tych urzadzen?