Witam,
też jestem świeżo po egzaminie, który zdałam za pierwszym siódmym razem
poprzednie 6 zdawałam 5 lat temu w WORD Jelenia Góra (gdzie nie mieszkałam i miasta dobrze nie znałam), wówczas byłam młoda i głupia oraz w przerwach pomiędzy egzaminami nie miałam czasu i sposobności do powtórek, w związku z czym z każdym egzaminem było coraz gorzej. W końcu dałam sobie spokój i uznałam, że się nie nadaję
aż dojrzałam, poznałam trochę Wrocław i stwierdziłam, że mogę spróbować jeszcze raz.
Wykupiłam 7 godzin u Arka W. z Autofana, który zdołał przeprowadzić ze mną superszybki kurs przypominania jak się jeździ, a czasem właściwie nauki od początku
pokazał mi wszystkie magiczne miejsca egzaminacyjne, dzięki czemu poczułam się pewniej. Nie krzyczał, gdy robiłam idiotyczne błędy i wierzył we mnie do końca, choć nawet na końcu robiłam idiotyczne błędy
dziękuję mu bardzo za pomoc!
Na egzamin szłam bardzo zestresowana (choć i tak mniej niż zwykle, pomogły rady psycholożki, która prowadzi bezpłatne szkolenia dla zestresowanych w WORD - polecam skorzystać tym, którzy już trzy razy podchodzili do egzaminu i zżerał ich stres), ale już po teście teoretycznym poczułam się lepiej, powtarzałam sobie, że jeśli nie zdam, to nie koniec świata.
Na placyk czekałam z godzinkę, na szczęście dziś było bardzo słonecznie, więc zamiast pod wiatą czekałam na chodniku grzejąc się i przyglądając zdającym na placyku. Ludzie robili różne błędy, np. nie upewniali się o możliwości jazdy przed ruszeniem. Egzaminatorzy wydawali się dla nich mili i wyrozumiali, co uspokoiło mnie jeszcze bardziej. Mnie egzaminował Mirosław N., uśmiechnął się do mnie na dobry początek i właściwie przez cały czas był miły, ciepły, po prostu cudowny - wszystkim życzę takiego egzaminatora. Placyk poszedł szybko, choć niebezbłędnie - kiedy dojechałam przodem do koperty na łuku, zatrzymałam się, po czym stwierdziłam, że chyba całe auto nie jest jeszcze w kopercie. Więc - głupia! - ruszyłam znowu, żeby podjechać kawałek. W tym momencie pan Mirosław podszedł do mnie, otworzył drzwi i mówi: "proszę tak nie robić, nie podjeżdżać, jak już się pani zatrzymała. Była pani już autem w kopercie, ale proszę tak nie robić" i mówi, żebym jechała tyłem, nie każąc poprawiać manewru (wspaniały!)
Tuż przed wyjazdem na miasto zasugerował mi, żebym dla wygody jazdy zdjęła płaszczyk oraz wzięła głęboki oddech dla uspokojenia
no i jedziemy. Z Wordu w prawo, nakaz w prawo w AK, potem w prawo dopiero do zjazdu na Krakowską, robię błąd, bo choć na zjeździe jest nakaz jazdy prosto, to jednak dojeżdżając do Krakowskiej zmieniam pas i powinnam zasygnalizować to kierunkowskazem, o czym zapomniałam. Egzaminator powiedział "błąd, błędy omówię na koniec egzaminu". Prosto i w prawo w Karwińską, na wiadukcie w lewo na Brochów i takie krążenie uliczkami, zawracanie z użyciem wstecznego, parkowanie prostopadłe z lewej wjazd przodem, wyjazd tyłem, jazda po rondzie Pionierów/Cedrowa (raz zawracanie, raz w lewo). Wyjazd z Brochowa, na wiadukcie w Gazową i manewr płynnego zatrzymania się z 50km/h w tej nieczynnej zatoczce autobusowej. Potem prosto, dopiero w prawo w Bardzką (na tej długiej prostej powiedział: "widać, że pani lubi jeździć samochodem" - sama słodycz od tego pana!
), tam pyta mnie czy jestem z Wrocławia i czy wiem, jaka to ulica Hubska, bo chce, żebyśmy w nią wjechali i później kontynuowali jazdę tą ulicą (powiedziałam, że chyba wiem o co chodzi, ale i tak stwierdził, że będzie mi mówił dokładnie, co i kiedy
). Wszystko pięknie mi powiedział, potem w lewo w Jerzego (czyli zerknięcie za siebie, czy nie jedzie tramwaj), w lewo w Wapienną, w lewo w Kamienną i z powrotem Hubska i polecenie "na światłach w lewo", czyli ustawiam się na pasie do skrętu w lewo najbliżej środka jezdni. Już podejrzewałam, że będzie to powrót do WORD-u, choć wciąż jechałam skupiona (egzaminator nawiązywał ze mną rozmowy, pytał co robię we Wrocławiu, czy ktoś mi kibicuje, opowiadał o swojej edukacji, pracy - no miód człowiek!). Przed Ziębicką słyszę polecenie "w prawo", czyli dojeżdżam, odwracam głowę, żeby dostrzec rowerzystę. Jedziemy i upragnione - "w lewo do ośrodka", czyli dwa stopy i w lewo na placyk, zatrzymanie i "już może się pani cieszyć"
Nie mogłam w to uwierzyć. Muszę powiedzieć, że trafiłam świetnie z egzaminatorem! Oprócz tego, że był tak miły i ciepły oraz rozmawiał ze mną (po 5 minutach jazdy zszedł ze mnie cały stres), był bardzo pomocny i wyrozumiały. Gdy wyjeżdżałam tyłem z parkowania z lewej, mówił "z mojej wolna", to samo na ostatnim zakręcie, gdy zwolniłam, aby skontrolować drogę rowerową. Wyjeżdżając z miejsca parkingowego, coś mi nie wszedł wsteczny, więc sam poprawił. Gdy wydawał polecenie "na skrzyżowaniu w prawo", to powtarzał je, gdy zbliżaliśmy się do skrzyżowania "o, właśnie tutaj, w prawo"
przecudownie! Gdy przygotowując się do skrętu zwolniłam i chciałam "zredukować" bieg z drugiego na drugi
nic nie mówił, tylko się uśmiechnął. Gdy widział, że światło słoneczne zbytnio daje po oczach, sam opuszczał mi tę osłonkę nad czołem, zanim ja zdążyłam sobie przypomnieć o jej istnieniu
miałam wrażenie, że czasem razem ze mną zwalniał stopem, gdy podjeżdżaliśmy do skrętu (choć nic nie mówił, że za szybko podjeżdżam czy za późno hamuję). Egzaminator był na wskroś idealny, o lepszym marzyć nie wypada!
Życzę Wam wszystkim tego wspaniałego uczucia, gdy wychodzi się z auta z dokumentem o zaliczonym egzaminie!
Wybaczcie tak długi post - nie mogłam się nachwalić mojego egzaminatora!