przez dozoku » piątek 11 maja 2007, 18:53
Jestem swiezo po zdanym za PIERWSZYM RAZEM egzaminie! balam sie bardzo, tym bardziej, ze na kursie nie bylam prymusem, przepisowe 30 godzin, to w moim przypadek byla "wieksza polowa" calosci, bo dodatkowo wykupilam ok 25 godzin, stwierdzilam po prostu, ze skoro moj instruktor mowi, ze jeszcze sie nie nadaje na egzamin, lepiej placic za jazdy, na ktorych sie czegos naucze, niz za dodatkowe egzaminy, na ktorych moze posiedze za kierownica 5 minut (dla porownania, czy aby moj instruktor nie przasadza, z tym moim brakiem umiejetnosci, wykupilam po 2 dodatkowe jazdy u dwoch innych instruktorow, niestety kazdy mowil to samo :lol: )
1. egzaminator byl bardzo zasadniczy, zaczal od pytan, na temat obslugi auta, tzn. co pod maska i wszystkie swiatla, wszystko bylo tak jak uczyli na kursie, zadnych niespodzianek, jak ktos to umie, to po prostu nie ma sily, zeby tego nie zrobic dobrze
2. luk byl dla mnie na kursie nie do opanowania, uczylam sie na 2 rozne sposoby, moj instruktor kazal mi po prostu auto wyczuc, a punktem odniesienie mial byc widoczny w prawej tylnej szybce slupek, jeden z tych dodatkowych instruktorow pokazywal mi, ze jak prawe lusterko bedzie na wysokosci trzeciego drazka, to mam zrobic 1 obrut kierownica - reszte tlumaczyli tak samo; na placu na egzaminie dostalam stanowisko "3", na ktorym luk jest zupelnie inny niz ten, ktorego ucza na kursie, wyraznie to widac podczas cofania, mialam wrazenie, ze luk jest nie pod katem 90 stopni a mniej, w kazdym razie zadna z metod mojego uczenia sie mi sie nie przydala, zadnych slupkow tam, gdzie niby mialy byc, nie bylo; dotad nie wiem, jakim cudem udalo mi sie ten luk robic
3. wyjazd na miasto: egzaminator polecenia wydawal z duzym wyprzedzeniem, nie mialam problemow ze zrozumieniem, gdzie mam jechac (choc czasami mialam problemy z tym, JAK - takie manewry, jakie robilam na egzaminie, na kursie bylyby ostro krytykowane); egzaminator raz mnie naprowadzil (zapomnialam o kierunkowskazie, a on takim ostrym tonem: to, w ktora strone pani chce w koncu jechac?!), raz wyjezdzajac z podporzadkowanej, spowodowalalm, ze auto jadace po moim wjezdzie na droge glowna za mna, musialo zwolnic, ale zrobilam to zdecydowanie, zdazylam wrzucic 2, 3 i pojechalam dalej - na upartego egzaminator mogl powiedziec, ze wymusilam pierwszenstwo; wydaje mi sie, ze zrobilam tych bledow cala mase, nie przejechalabym co prawda nikogo, ale podczas jazd na kursie - takie jest moje wrazenie - jezdzilam zdecydowanie lepiej; po przyjezdzie na plac, zapytal, czy zdaje sobie sprawe ze swoich bledow, powiedzialam, ze mniej wiecej, i ... powiedzial mi ze POZYTYWNIE!
Tarez - z pespektywy - wydaje mi sie, ze to nieprawda, ze egzaminatorzy sie czepiaja, moze po prostu bledy, ktore sa popelniane, sa powazniejsze, od tych, ktore ja robilam, tylko ktos po niezdanym egzaminie jest rozgoryczony i troche "dodaje od siebie". W tym samym dniu zdawala rowniez moja kolezanka, u zupelnie innego egzaminatora, tamten byl z kolei bardziej sympatyczny, cos tam tlumaczyl, pomagal przy kierowaniu, odpalaniu (silnik zgasl jej 3 razy, na szczescie nie w zadnym strategicznym miejscu walbrzycha - tez bylby to powod do oblania), a jednak pochwalil za dobra dynamike, wysoka kulture jazdy i przede wszystkim BEZPIECZNA jazde. Kolezanka TEZ ZDALA ZA PIERWSZYM RAZEM po kilkunastu dodatkowych godzinach
Ogolnie wiec, wystawilabym ocene pozytywna - ale to moje subiektywne zdanie. Dodam, ze obie z kolezanka uczylysmy sie w tej samej szkole nauki jazdy, ktora miala dosyc wysokie miesce w rankingu szkol (chyba 4-e miejsce) i ZADNA Z NAS NIE DALA ZADNEJ LAPOWKI - dosyc kasy wydalysmy na dodatkowe jazdy.
*****
zapomnialam dodac, ze wszyscy (przynajmniej ci, ktorzy zdawali w tych godzinach, co ja) jezdzili po walbrzyskim "slimaku" (zjazd bezkolizyjny z ul. Sikorskiego), ja zrobilam na egzaminie wszystkie mozliwe kombinacje
Ostatnio zmieniony piątek 11 maja 2007, 19:46 przez
dozoku, łącznie zmieniany 1 raz
blondynka za kierownicą