Ja zdałem za 2 razem
1 egzamin - 17.01.2010, P1, 7:30
Przyjeżdzam rano do wordu, prawie godzine przez samym egzaminem, na dworze jeszcze ciemno i zimno ale word o dziwo już czynny i kilka osób siedzi w środku
Stanąłem i czekam, czas strasznie się dłuży, był to pierwszy egzamin więc nie wiedziałem czego się spodziewać, jak to będzie wyglądać itd. 2-3 minuty po 7.30 schodzi Katarzyna H. i zabiera naszą grupę na dół gdzie przedstawia się i wyczytuje liste. (chociaż mówi to tak, że w ogóle nie słyszałem co mówi, nie powiedziała nawet jaki samochód ani nic). Jestem 4 na 5. W sumie dobrze, będę widział jakie mam szanse (wiadomo jeśli wszyscy przed Tobą nie zdadzą to masz łatwiej
). Wychodze z poczekalni, siadam na ławce na dworze i patrze jak to wszystko się odbywa. W końcu po chyba 1.5h przychodzi moja kolej
Pakuje się do fury
tam znowu pani H. szybko wygłasza jakąś formułkę z której g. rozumiem i jedziemy na plac. Wylosowałem klakson i światło przeciwmgłowe, bez otwierania maski, fajnie
No więc przechodzę do rzeczy i prezentowania tych dwóch rzeczy, szkoda tylko, że pani H. ma mnie gdzieś i stoi daleko obok samochodu a ja mówie sam do siebie. No trudno, zdążyłem już zauważyć, że zdających traktuje się jak śmieci a nie dorosłych ludzi. Sprawdziłem sobie światło i zatrąbiłem (pani egzaminatorka aż podskoczyła jakby nie wiedziała, że będe trąbił
). No dobra teraz łuk, upewniam się jeszcze czy moge od razu ruszać jak będe gotowy. Zapinam pasy, ustawiam fotel który był całkowicie nie ustawiony podemnie, lusterek nawet nie ruszałem bo nigdy tego nie robiłem, zawsze było OK. No i się ździwiłem jak jadąc już do przodu na łuku nic w nich nie widziałem
Dojeżdzam do koperty, cofam sposobem na małpę (2 słupek pół obrotu, 3 pół) i łuk zaliczony
Potem formalność na wzniesieniu i wyjeżdzamy
Znowu nie usłyszałem czy w lewo czy w prawo więc pytam na co usłyszałem "W PRAWO PANIE X". Nie było to powiedziane zbyt przyjemnym tonem no ale ciul. No i tak wyjeżdzam z wordu, rondo Sybiraków, rondo Solidarności przez które przejechałem lewym pasem i tak jadąc sobie nagle słysze przy Statoilu w prawo (a ja cały czas na lewym pasie)
No to szybko próbuje zmienić kierunek na szczęście mnie wpuścili i jadę dalej
Potem Teatralna, ulica koło bulwaru nie wiem jak sie nazywa, potem skręcam koło matnary w prawo i na rynek, tam koło urzędu parkuje, zaparkowałem i słyszę "manewr wykonany niepoprawnie proszę go powtórzyć" myśle "co do ch..."
Wjeżdzam znowu i gdy chcę wyjechać egzaminatorka H. mówi żebym o wszystim pamiętam więc troche mi chciała pomóc
No i tak myśle i co robie źle i wymyśliłem: brak kierunkowskazu
Dobra jest kierunkowskaz, wyjeżdzamy w prawo. Potem koło byłego Kopernika w prawo i znowu Teatralna tym razem w górę. Na wzniesieniu stoję na ręcznym, zapala się zielone i jazda. Słysze "na rondzie zawracamy" ale na lewym pasie leżą zwały śniegu więc wyjeżdzam na środkowy i zjazd na lewy już po tej kupie śniegu ale już była ciągła i mam błąd
No ale jedziemy dalej, na Santockim zawracamy i na most, jade sobie spokojnie i słysze "Ostatni raz pana ostrzegam tu nie ma ograniczenia" no to depnąłem mocniej, potem zjazd z mostu w prawo i w stronę Zielonej. To niestety były moje ostatnie minuty egzaminu
Pani H. mówi "proszę stanąć przy krawężniku", myślałem już, że się przesiadamy ale ona chce żebym zawrócił w bramie no to wjeżdzam do tyłu, mówi, że źle, więc powtarzam - i tu słysze "Popełnił pan 2 razy ten sam błąd bla bla bla dalsza jazda nie będzie miała wpływu na moją końcową ocenę" no i oblałem
okazało się, że nie dałem kierunku przy cofaniu
I tak po prawie 40 minutach jazdy oblałem pierwszy egzamin.
2 egzamin - 16.02.2010, P2, 8.30
Tym razem przyjeżdzam do wordu później żeby się nie denerwować, siadam na ławce zakładam muzyke i czekamy
8.30 z góry schodzi młodszy facet i z nim wychodzimy na dwóch przed poczekalnie. Na pierwszy rzut oka wygląda dość strasznie
Przedstawia się jako Jacek M. No nic, jestem 5 na 6 osób, 6 jedzie już z kimś innym. Dziś jadę samochodem 9. Siadam na ławce i czekam na swoją kolej. Po blisko 2 godzinach moja kolej
Wsiadam i jedziemy na plac. Tam wylosowałem spryskiwacze i światła mijania
Ten egzaminator nie był tak niemiły jak pani H. i stał przy samochodzie i słuchał co mówie. No i tu trafiam na pierwszą przeszkodę
Próbuje otworzyć maskę ale nie mogę znaleźć tego zabezpieczenia żeby podnieść klapę
No ale w końcu jakoś placem natrafiłem, szybko powiedziałem co miałem powiedzieć i jadę łuk. Zanim tylko ruszyłem już zgasł mi poraz pierwszy
Odpalam drugi raz i ruszam, dojechałem do koperty i cofam, dojechałem do drugiej koperty ale myśle podjade jeszcze troche żeby się zmieścić i to był błąd bo trzeba jechać płynnie o czym pan M. mnie poinformował i musiałem to powtórzyć. Miałem już świadomość tego, że to druga próba i że raz już mi zgasł
więc noga na sprzęgle zaczęła troche chodzić
No ale druga próba się udała ufff, teraz ruszanie z ręcznego znowu bez problemu i wyjeżdzamy z placu. Najpierw w lewo czyli tam gdzie nie ma znaku stop. W sumie to dobrze pomyślałem. Dojechałem do skrzyżowania i od razu wjeżdzam na pas wewnętrzny na co pan egzaminator mówi "Skąd pan wiedział, że będziemy zawracać?" ale mówi to z uśmiechem więc troche zyskuje w moich oczach i troche mniej się go już boję
No jakoś trafiłem i chyba chciał zawracać bo nic nie powiedział, na rondzie Sybiraków zawracam w strone miasta i tam pan M. mówi "Mówić panu gdzie jedziemy czy nie?"
Chyba chodziło i to wcześniejsze rondo, że od razu się rzuciłem do zawracania
Ale nie mówił tego złośliwie, wręcz przeciwnie śmiał się z tego. Teraz tak jak na 1 egzaminie kierował mnie na Teatralną więc jechałem prawym pasem żeby nie zrobić tego co za 1 razem
No i dalej Teatralną potem skręt w prawo, lewo i znowu w lewo i tam koło policji miałem parkowanie. Egzaminator prosił o zaparkowanie za "samochodem" a ja wjechałem przed
Powiedział "gdzie prosiłem żeby pan zaparkował?" No to przeprosiłem
I wjechałem drugi raz (parkowanie skośne). OK zaliczone <&%#$@>. Dalej w lewo i w prawo i w lewo na bulwar. Tam bulwarem i w prawo, na rondzie z tą dziwną kulą żółto-niebieską zjazd w lewo w strone Zakanala. Potem skręt w lewo i dojeżdzamy na Zieloną. Znowu staję tam gdzie za 1 razem miałem koniec egzaminu
i... gaśnie mi samochód
Ale nic nie powiedział więc chyba było to dopuszczalne 1 raz na mieście. Każe mi zawrócić przy użyciu bramy tej samej która zakończyła mój 1 egzamin
Pamiętałem teraz o kierunku i wyjeżdzamy, tam kazał skręcić w lewo ale jakoś się zamyśliłem i pomyślałem, że chodzi o następne skrzyżowanie no ale nic nie powiedział tylko kazał skręcić w lewo na następnym. W sumie nie wyszło mi to na dobre, bo tak byłbym już na moście a tak musiałem wjechać na most, zawrócić na rondzie i dopiero jechałem mostem
Gdybym coś tam od***** to pluł bym sobie w brode, że nie skręciłem wcześniej. No i na moście jade sobie te 50km/h ale gościu chce żebym jechał prędkością zbliżoną do maksymalnej więc wrzucam 4 i jedziemy te 70
Chyba chodziło o to, że dalej jest ograniczenie do 50 i może chciał mnie na to złapać ale bez problemu je zauważyłem, zwolniłem i spokojnie dojechałem do świateł
Stamtąd już prosto do wordu. Po drodze jeszcze zapomniałem zasygnalizować zjazd w prawo i to był kolejny błąd
Dojeżdzam do wordu i skręcam w prawo tym samym wjazdem którym wyjeżdzałem, czuje, że jest już blisko, koło stacji w prawo i dalej słysze "teraz w prawo na plac" myśle co do ch****
Ale byłem już ostatni w grupie więc samochód musiał zostać na placu tam zaparowałem kolejny raz skośnie, egzaminator kazał wrzucić na luz i zaciągnąć ręczny. No i tam chwila prawdy. Z nerwów nie puściłem sprzęgła mimo, że nie było biegu
Tam facet wypełnił formularz, powiedział jakie miałem błędy a były 3 ale pojedyncze
No i zaczął mówić, że kątem oka obserwuje zdających i obserwował mnie i zauważył, że mało się rozglądał. Zapytałem więc CZY ZDAŁEM a on
TAK ZDAŁ PAN potem jeszcze mówił coś, że nie mówi tego żeby się przyczepić tylko żeby byc dobrym kierowcą ale już zabardzo nie słuchałem bo nie mogłem uwierzyć, że zdałem
Potem dostałem upragnioną karteczkę z napisem "Pozytywnym" pożegnałem się zdaniem "O boże dziękuję
dowidzenia" i uradowany pojechałem autobusem do domu na szczęście już niedługo...
Pozdrawiam pana Jacka M. zawsze jak go widziałem w wordzie to byłem pewien, że jest niemiły ale był bardzo w porządku, nie krzyczał wszystko tłumaczył dokładnie i był naprawde spoko
PRAWKO ZDANE!