przez Radosna » niedziela 06 września 2009, 15:30
Moje pierwsze podejście 10 sierpnia 2009r. godz. 10:00 :)
Stres - wiadomo! Szczególnie jak sie człowiek naczyta jacy to egzaminatorzy potrafia być :) Najpierw sprawdzenie dowodów osobistych, wpuszczenie do sali egzaminacyjnej, a tam o dziwo przesympatyczny pan egzaminator, który dokładnie wyjaśnił przebieg egzaminu teoretycznego. Testy poszły szybciutko. Potem ten sam pan objasnił zasady egzaminu praktycznego, przeplatajac to anegdotami i cennymi uwagami (co robic, czego nie robic na egzaminie). Cała zestresowana grupa, teraz rozluźniona i roześmiana przeszła do poczekalni. Tu oczekiwanie na swoją kolej ( niestety u mnie troche to trwało). Czekanie jest chyba najgorsze :) Taka sinusoida. Przychodzi egzaminator - stres, okazuje się , ze po kogś innego - ulga. I tak do momentu aż nie przyjdzie po Ciebie :) No i przyszedł. Na pierwszy rzut oka, myslałam, ze będzie koszmarnie, ale juz po pierwszej wymianie zdań zrobiło się sympatycznie. Pan egzaminator objaśnił co i jak, podał zadania, które mi wylosowano i do dzieła. Teraz już pełna mobilizacja i raczej stres poszedł na bok. Pod maską OK, światła OK. No to na łuczek - tu też OK. "Górka" rewelacyjnie :) No i upragniony wyjazd na miasto. Co za radość :) A tu dopiero się niezła jazda zaczyna jak się okazało. Ledwie wyjechałam z WORDU, jeden zakręt, drugi zakręt i ... nieustąpienie pierwszeństwa przy zmianie pasa ruchu (egzamin przerwany). Pierwsza moja reakcja, to o dziwo, nie "o kurcze! oblałam!" tylko "nawet sobie nie pojeździłam" :) Zła byłam na siebie potwornie, bo egzaminator trafił mi sie przesympatyczny i naprawdę miło się zapowiadało, no ale mój błąd.
Drugie podejście 3 września 2009 r. godz 10:00 :)
Stres jeszcze większy niż za 1 podejściem, bo wiem jak niewiele brakuje żeby oblać. Siedzimy przed salą, wchodzi zamaszyście egzaminator, każe odnaleźć sie na liście i podpisać. Stuka nerwowo palcami w krzesło - teraz to się dopiero wszystkim nerwówka zaczęła. Pan egzaminator wyjaśnia co i jak, tez niby rozluźnia atmosferę jakimś żartem od czasu do czasu, ale sprawia wrażenie egzaminatora, na którego NIE CHCIAŁOBY SIĘ TRAFIĆ (strach sie bać!). Tymczasem pan informuje, ze będzie miał przyjemnośż z kilkoma osobami na egzaminie jeździć :) No i znówprzejscie do poczekalni i znów stres i czekanie na swoją kolej (zajeło mi to tym razem jakies 50 minut). Wychodzi ten właśnie pan egzaminator i czyta moje nazwisko :shock: No to pozamiatane - pomyślałam sobie, ale po raz kolejny okazało sie , ze pozory mylą :) Pan egzaminator okazał sięniezwykle uprzejmy, kulturalny itd. Zaprosił do samochodu, powiedział co i jak, podał zadania do wykonania (tym razem trafiło mi sie m. in. sprawdzenie sygnału dźwiekowego :) - jakieś takie głupie uczucie "trąbnąć" sobie ze świadomościa , że zwraca sie na siebie uwage wszystkich, którzy jeszcze oczekuja na swoja kolej dokładnie obserwując poczynania poprzedników i ich egzaminatorów :) Potem łuk i "górka" bezbłędnie i znów wyjazd na miasto - teraz juz bez takiej radości, bo wyjechac na miasto , to jeszcze żaden sukces. Wyjazd z ośrodka, skręt w prawo, potem znów w prawo, na nastepnym skrzzowaniu w lewo - myślę sobie "nie jest źle, jestem już parę metrów dalej niż ostatnio :)" Pan egzaminator zaczyna "zagadywać" o tym i o tamtym ( mi to akurat zawsze na jazdach pomagało :) ) no i atmosfera robi sie naprawdę przyjazna, stres mija, na ale egzamin egzaminem, więc skoncentrować sie trzeba. Trasę w gruncie rzeczy miałam bardzo prostą. Na skrzyżowaniu za Tesco jak już pisałam w lewo, dalej na skrzyzowaniu Słowańska/Wilczak w prawo, na skrzyżowaniu Słowiańska/Murawa znów w prawo ( tu odskoczyzł mi kierunkowskaz w momencie wykonywania tego manewru, co zostało skomentowane - "brak kierunkowskazu") dalej zawracanie na Rondzie Solidarności, powrót na skrzyzowanie Słowiańska/Murawa, na nim w prawo, dalej aż do skrzyżowania przed kładką i skręt wlewo (tuż przed sklepem Społem - nie pamietam nazwy ulicy). Na tejże uliczce zawracanie z wykorzystaniem biegu wstecznego ( w bramie), dalej na to samo skrzyzowanie i skręt w lewo w Słowiańską ( tam jest tak daleko wysunięta podwójnaciągła,kórej jeszcze nigdy nie udąło mi sie nie najechać :) ), tym razem jednak posżło gładko. Kolejne skrzyzowanie Słowiańska z Meszka I i tu w lewo. Dalej poginałam sobie 60 - tką prosto, na skrzyzowaniu z Pułaskigo prosto, na kolejnym (tam gdzie jest rozjazd na Wzgórze Św. Wojciecha) tez prosto i tu uwaga zaraz za nim jest ograniczenie do 30 na krótkim odcinku. Potem prosto cały czas aż do skrzyżowania przy palarni kawy i tutaj w lewo, dalej na skrzyżowaniu pod Cytadelą w prawo i cały czas prosto aż do skrzyżowania SŁowiańska/Wilczak, tu w prawo i zaraz w pierwsza uliczkę w prawo ( tam gdzie większośc eLek ćwiczy "górkę" Tam na 2 parkingu miałam parkowanie prostopadłe. Wyjazd z tejże uliczki na prostą do WORDU :) Jeszcze tylko ostatnie skrzyżowanie i już jestem pod WORDEM. Tam wyskoczyli mi na drogę piesi (tuz przed barierką wjazdową), ale przepuściłam ich grzecznie :) A że podjazd jest trochę pod górke to postanowiłam dla własnej satysfakcji ruszyc sobie z ręcznego (wkońcu szło mi to idealnie) i tym razem tez tak było. Zaparkowałam pod WORDEM we wskazanym miejscu i usłyszłam te upragnione słowa : "Wynik egzaminu pozytywny" :D Rozpisałam się trochę ;) Życze każdemu by te słowa kedyś usłyszał, tak naprawdę nie ważne za którym razem. Radośc i tak jest ogromna. Nie żałuję, ze nie zdałam za 1 razem, wiem jak to jest oblać, teraz wiem też jakie to uczucie zdać :) Nie ma tego złego co by na dobre nie wysżło. Pozdrawiam!