przez aquel88 » wtorek 06 kwietnia 2010, 14:57
Witam
ja zdawałam dzisiaj drugi raz. Za pierwszym oblałam z własnej winy, bo stres nade mną zapanował i wjechałam pod prąd, ale to co dzisiaj mnie spotkało na egzaminie pozostawia wiele do myślenia i życzenia. Trafiłam na kobietę. Omówienie pojazdu ok, przygotowanie się do jazdy po łuku, ustawiłam lusterka i słyszę, że mam ustawić je do jazdy w ruchu drogowym. Zdębiałam, bo ustawiłam lusterka tak jak zawsze podczas nauki i pierwszego egzaminu. Po chwili usłyszałam od egzaminatorki, że mam je śmiało podnieść je do góry. To podniosłam jak mi szanowna pani kazała tylko, że oprócz całych przednich i kawałek tylnych drzwi to nic nie widziałam. Zero drogi, a tym bardziej linii. Zaczęłam cofać i bach. Najechałam na linię. Niech mi ktoś wytłumaczy logicznie jak jest możliwe poprawnie wykonanie tego manewru, skoro nie widzisz w lusterkach bocznych gdzie ani na co jedziesz! Byłam w szoku. Egzaminatorka zapytała jak chciałam zmieniać pasy ruchu przy moim ustawieniu lusterek. Odparłam, że zawsze tak je ustawiałam i nikt nie miał żadnych zastrzeżeń nawet pierwszy egzaminator, a robiłam to tak żeby widzieć bok samochodu, przestrzeń za nim i co najważniejsze kawałek jezdni aby dojrzeć choćby krawężnik podczas parkowania tyłem w lusterkach bocznych, co w przypadku "ustawienia" lusterek przez panią egzaminator było nie możliwe. I mam jeszcze jedno pytanie: od kiedy to pasażer (bo w takiej sytuacji jak egzamin egzaminator staje się nim) mówi kierowcy (bo w takiej sytuacji jak egzamin osoba egzaminowana staje się nim) jak ma ustawić lusterka? Czy ktoś jest wstanie mi odpowiedzieć na to pytanie? Przecież to ja jako kierowca przystosowuje auto do jazdy według swojej wygody tak aby ułatwiać sobie jazdę anie ją utrudniać. Przecież ludzie nie są jednakowi i każdy ustawia lusterka według wzrostu czy odległości od kierownicy i pedałów. I dziwi mnie fakt, że osoba (jak w przypadku pani egzaminator, która dzisiaj przeprowadzała ze mną egzamin) była wstanie poprawnie pokierować mnie przy ustawianiu owych lusterek stojąc metr od samochodu. Wprost niesłychane i fantastyczne. Zaczynam podejrzewać, że szanowna pani egzaminator ma wspaniałe zdolności parapsychiczne. Widzi oczami osoby siedzącej za kierownicą! Nigdy nie miałam problemu z łukiem. Rozmawiałam z moim instruktorem i powiedział mi, że inna jego kursantka dzisiaj miała egzamin i również nie zdała przez widzi mi się egzaminatora, który ją ponaglał w czasie jazdy, a na koniec wyznał do niej, że nie zdała z powodu szybkiej jazdy. Znowu zaczyna się kocioł w ZORDzie, a egzaminatorzy zaczynają znów pajacować. I co ludzie mają myśleć o nich jak wsiadają do samochodu na egzamin? O nie uśmiecha się, więc już nie zdałem. Albo, że jest czas po świętach, puste portfele i muszą szybko dorobić. Jak? A no najprostrzym sposobem: uwalać na siłę. Dziękuje