Cóż, jakoś nie pamiętam wielu dobrych pomysłów prawnych w naszym kraju.
Opłata za złomowanie... to po prostu skłanianie ludzi, żeby zamiast zmieniać samochody, trzymali jak najdłużej stare, bo może się okazać, że to wyjdzie im taniej. W kwestii nowe vs. używane: to jak najbardziej tendencja jest właściwa dla ogółu gospodarki - policz mniej-więcej, ile osobogodzin wymaga sprowadzenie używanego samochodu, a ile produkcja nowego. Nowe auta to większe zatrudnienie, większy ruch na rynku, co w efekcie daje więcej pieniędzy do kasy państwa... w tym przypadku akurat na usuwanie nielegalnie porzuconych starych wraków.
Dziwi mnie jedno: czemu zachęcanie do zakupu nowych aut jest prowadzone przez zniechęcanie do używek? Znacznie zdrowszym (moim zdaniem) pomysłem byłaby np. zniżka na nowy samochód w momencie oddania do złomowania starego (żeby zapobiegać nadużyciom - np. zarejestrowanego na kupującego przez minimum rok) auta - producenci zapewne potrafiliby jakoś sensownie wykorzystać tak trafiający do nich złom.
W kwestii wszystkich "podatków ekologicznych", ograniczeń ruchu w mieście itd. - nie tędy droga. Po pierwsze: mając znajomego zameldowanego w centrum miasta (przykład: Warszawa) można kosztem jednorazowo wizyty u notariusza + rocznie 30zł załatwić sobie darmowy parking w strefie płatnego parkowania (wystarcza umowa notarialna o użyczenie pojazdu i wizyta w WK). Po drugie: ludzie wolą samochód (z tego, co wiem) raczej nie dlatego, że "tak jest szybciej", ważniejsze jest "tak jest wygodniej". W komunikacji miejskiej w godzinach szczytu ścisk, tłok, trzeba stać, przepychać się - w samochodzie wygodnie siedzimy (klimatyzacja, radio) i co najwyżej wyklinamy korki. Nie ma się co łudzić - auto zawsze wyjdzie drożej niż bilet długookresowy na komunikację (choćby i paliwo+OC), więc o oszczędności nie ma tu mowy. Kto nie wierzy: zapraszam do wyjazdu z centrum Warszawy komunikacją miejską w tygodniu o 16:15 w deszczowy, zimny dzień - tak z dwiema-trzema przesiadkami ;-)
I jeszcze jedno: w każdym rozsądnym kraju (nawet w Czechach) przy kupnie auta ekologicznego (w domyśle: ekonomicznego) są różne zniżki/dopłaty od tamtejszych rządów - wręcz promuje się nowe, małe i mało palące samochody - co w miły dla obywateli sposób rozwiązuje kwestię zadymienia, hałasu, zanieczyszczeń i miejsca w miastach. Pozostaje tylko wierzyć w lepsze czasy i sytuację, gdzie taniej wyjdzie nam wyjechać z salonu oszczędnym autem z segmentu A/B niż sprowadzaną z Zachodu używką segmentu D - bez sztucznego podnoszenia kosztów dla ostatnich.
Do "dziwnych" podatków: jeśli ma być jakikolwiek podatek ekologiczny od zakupu/sprowadzenia samochodu, to niech on będzie liczony nie na podstawie wieku, a na podstawie realnego (przy przeglądzie) spalania. To promuje auta nowe, małe i o niskim spalaniu - czyli poza załatwieniem kwestii ekologii prawie rozwiązuje problem wyczerpywania się zasobów ropy ;-)
Praktycznie każde z tych rozwiązań daje się znaleźć w jakimś kraju (większość obecnie chyba we Francji), więc nie są to jakieś kompletne bzdury, a metody, które się sprawdzają w realnym życiu.