Yeah, zdałam.
To było moje drugie podejście, ale wmiędzyczasie jak łatwo było zauważyć nie odzywałam sie na forum w tej sprawie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, nie miałam humoru, by tłumaczyć co i jak... Nie chciałam, bo byłam zła i to nie na siebie a tym bardziej NIE na egzaminatora, tylko na... lusterka w samochodzie... Bo oblałam nie przez nieumiejętność wykonywania manewrów, ale przez to, że w Seat`cie z numerem 11, którym jechałam, lusterkami NIE DAŁO się prawie w ogóle manipulować... A by zrobić łuk do tyłu musiałam widzieć linie, które były narysowane na jezdni... Ale niestety lusterek do podłogi nie dało się obniżyć tak, by widzieć te paski (zepsute były, wyrobione już, wajcha od ustawiania nie chciała się prawie przesuwać). Owszem, mogłam jechać patrząc na słupki, ale tylko raz na drugiej godzinie kursu to ćwiczyłam, tak to bezproblemowo zasuwałam na lusterkach, więc by się ratować próbowałam coś zdziałać, ale skoro jechałam prawie na oślep i pomimo, że nie położyłam pachołków, wjechałam na linię (trudno nie wjechać jak się jej nie widziało) I dlatego byłam zła, bo spodziewałam się, że jak obleję, to obleję na np. parkowaniu prostopadłym tyłem bo za późno zacznę skręcać, obleję na kopercie bo wjadę na belkę, obleje na mieście bo wymuszę pierwszeństwo, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że obleję przez lusterka...
(...) Więc dzisiaj miałam drugie podejście... Wraz z 11-oma innymi osobami, które już wtóry raz zdawały egzamin weszłam o 07:45 do sali nr 2 w WORDzie na ul. Golisza... Wszedł miły pan, sprawdził obecność i dowody tożsamości, wybrał mnie (jako, że byłam pierwsza na liście) do losowania zestawów na plac manewrowy, modliłam się od pierwszego egzaminu by wylosować zestaw 5-ty i... wylosowałam go... I do tego pewien chłopak i ja trafiliśmy do tego egzaminatora który nam objaśniał wszystko w sali, a reszta (łącznie z ludźmi z sali 1 i 3, czyli tymi, którzy też nie zdają pierwszy raz) była porozrzucana po różnych... Poszliśmy na plac, siedzieliśmy w poczekalni bo padał deszcz (cudownie -_-`), przez głośniki nas wywoływano... Nagle wpadł jakiś chłopak i woła moje nazwisko, fajnie, że w głośniku było słychać -_-` Poszłam na plac, trafiłam na SEAT`a więc byłam szczęśliwa (mimo, że lubie Skodę, SEAT`em częściej jeździłam a poza tym na placu jest lepszy) Bałam się, cholernie się bałam tych lusterek... jak będzie w tym samochodzie (tym razem miałam numer 12 :\) Wzięłam sobie szmatke i zaczęłam przecierać lusterka i szyby drzwiowe przednie tak, by dobrze all widzieć, a nie przez kropki pozostawione przez deszcz... Ok, wzięłam ze sobą poduchę (:P) pod pupę by mieć wyżej i co najważniejsze, by w razie tych pieprzonych lusterek mieć głowę wysoko tak, by jakoś móc te linie zobaczyć... Z tyłu leżała w SEAT`cie przygotowana przez egzaminatora druga poduszka, to ja sobie też wzięłam i miałam tak wysoko, że głową dotykałam dachu samochodu (:PPPPPP), ale kurna za to jak idealnie linie widziałam :DDDDDDDDDD Egzaminator tylko śmiał się i mówił `Pani Izuniu, kiedy pani ruszy? :P`, ok, ruszyłam... No i pięknie, mając głowę pod sufitem widziałam linie i łuk bez problemu zrobiłam (nawet odległości do za3mania pojazdu udało mi się idealnie wzrokowo wyliczyć ;]), potem wyjechałam na plac by robić kopertę. Tutaj musiałam powtórzyć manewr, ponieważ wjechałam za głęboko do wnęki i stanęłam za blisko belki. Wyjechałam, wjechałam - idealnie. Kazał mi wykręcić... Wsiadł do samochodu, ruszyliśmy na miasto... Tam gdzie powinnam była jechać około 60 km/h jechałam około 40 km/h, ale było mokro, ja byłam stremowana i wolałam widzieć te wszystkie znaki a co gorsza jak było mokro, to trudno było odczytać znaki poziome z jezdni, bo się wszystko świeciło od wody... Ok, potem jechałam z podporządkowanej i źle stanęłam na skrzyżowaniu... facet coś notował, pomyślałam, że to chyba kiepsko, a już `super` kiepsko poczułam się jak powiedział, by wjechać na parking, myślałam, że wjeżdżamy tam po to, by się przesiąść, ale nie, powiedział, że tutaj mam zrobić manewr zawracania.... zrobiłam... ok... jedziemy dalej, jedziemy, jedziemy... wracamy w stronę Golisza (do WORD`a)... Ja ciągle siedzę po stronie kierowcy... Jedziemy sobie ostatnią główną drogą przed skrętem w stronę WORD`a, była kałuża, nie zauważyłam jej i wjechałam w nią ochlapując przechodnia _-_; (mnie też często ochlapują to co się będę przejmować ;\)... Ok, skręt... ostatni główny skręt... Dziz, wjeżdzam na teren WORD`a jako kierowca, ojciec stoi jak wryty przed budynkiem, ja się zatrzymuję... Daję na luz, zaciągam hamulec ręczny, wyłączam wycieraczki i światła, odpinam pasy i czekam... Egzaminator postawił w notesie pionową kreskę i kilkakrotnie ją poprawiał (ta pionowa kreska była początkiem albo litery `N` - wynik negatywny, albo litery `P`- wynik pozytywny) i tak ją poprawiał, poprawiał, linia miała już kilka milimetrów grubości... aż zaczął ją rysować dalej... i wyrysował `P`...........................
Zapytałam się go, czy mogę go usciskać, śmiał się i powiedział, że nie, bo ludzie patrzą, a po chwili dodał z uśmiechem `jestem taki nieszczęśliwy, mam taka niewdzięczną robotę, takie prezenty bym dostał a nie mogę przyjąć...` (:P) Z tego wszystkiego nie mogłam wysiąść z samochodu, poducha nie chciała wleźć do plecaka, tak mi się łapy trzęsły, więc wzięłam to wszystko jak leci i wyszłam do ojca, egzaminator usiadł na miejscu kierowcy i pojechał spowrotem na plac egzaminować resztę.....
Tak więc za 3 lub 4 tygodnie (długo :\) mam w Wydziale Komunikacji odebrać prawko......
Ps. Za wszelkie literówy, błedy ort. przepraszam, ale wierzcie mi, nie mam siły tego posta czytać całego od początku, za długi jest.
Aha, coś jeszcze...
Po egzaminie poprosiłam ojca, by mnie podwiózł na plac manewrowy mojej nauki jazdy; był właśnie mój instruktor, pobiegłam, opowiedziałam co i jak, przytuliłam się do niego (bardzo go lubię)... i poszłam :D
Pps. Egzaminator który mnie egzaminował jest typowym przykładem wspaniałego egzaminatora. Wiem, że popełniałam błędy, ale mimo to mnie nie oblał. Prawda jest taka, że jakby chciał, spokojnie znalazłby coś, dzięki czemu by to zrobił - a nie zrobił.