optymistka23, z Twoim nickiem z zasady zabronione jest myśleć negatywnie!
Twój post brzmi jakby mocno znajomo... Z tym, że ja jestem po 12h. Jeszcze tydzień temu, przy 6-8h byłam pewna, że do 18h to ja spokojnie ogarnę temat, kupa czasu przecież... Nagle dni przeskoczyły, a ja stoję w miejscu.
Dziś, po tych 12h widzę wyraźnie, że ja dopiero zaczynam coś z tego rozumieć... Wstyd, wiem!
Na kurs przyszłam z wiedzą zerową. Nie trzymałam nigdy kierownicy, nie przekręciłam kluczyka w stacyjce, nawet nie wiedziałam gdzie gaz, hamulec i sprzęgło. Pierwsze lekcje to był koszmar i trauma, jedno wielkie przerażenie i oswajanie z dziką bestią... Po kilku pierwszych lekcjach zaczęło mi się robić już naprawdę głupio, że ja dalej tak topornie się poruszam. Ogarnięcie hamulca, gazu i sprzęgła ciągle zdaje się robić mi poważne problemy, chociaż już od drugiej lekcji jeżdżę (jakoś tam) po Wawie. Ostatnio dokazałam ruszając na zielonym... na wstecznym. Instruktor długo rozkminiał jakim cudem udało mi się wrzucić wsteczny zamiast 1
Dopiero na tej 12h zaczynam sama łapać, że trzeba by włączyć kierunkowskaz, jak choć trochę płynnie i w którym momencie zmienić biegi, jak gładko hamować przed czerwonym (ostre hamowanie opanowałam dosyć szybko

). Do 18h zostało mi bardzo niewiele czasu i z całą pewnością nie będę lepsza od Ciebie

Nie wierzę, że będę już umiała sama poruszać się i podejmować decyzje, głównie na skrzyżowaniach. Czy ja to w ogóle kiedyś ogarnę?

Po ostatniej lekcji zamówiłam pakiet rozszerzony, 40h i od razu uprzedziłam, że z moim tempem nauki szkoła pomęczy się ze mną łącznie z 50-60h, jak nie dłużej. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ktoś zaczynający od zera miałby nauczyć się elegancko i sensownie jeździć w 30h. Uważam (jak i gro moich znajomych), że 40 to optymalna ilość, aby podejść do egzaminu z dobrym samopoczuciem i z myślą, że po zdaniu prawka nie będzie większych problemów z poruszaniem po mieście. Najgorsze co może być, to jakimś trafem zdać prawko, wciąż mając średnią wiedzę i ryzykować zagrożenia na drogach.