Ja jeździłem jeszcze maluchem Fiat 126 p. Jeździliśmy we dwójkę na zmianę z kolegą. Mój instruktor miał obok swojego fotela kij. Nie wiedzieliśmy po co... Wkrótce mieliśmy się przekonać. Otóż uzywał kija bezpardonowo, gdy któryś z nas dojeżdżając np. do skrzyżowania najpierw naciskał sprzęgło, a potem hamulec. Po trzech lekcjach nawet do głowy nam nie przyszło, żeby najpierw wcisnąć sprzęgło, a potem hamulec. Do dziś został mi ten zbawienny odruch.
Zapytaliśmy go dlaczego to takie ważne. Wyjaśnił nam, że jak wyrobimy sobie taki odruch, to w każdej sytuacji (także awaryjnej) wciśniemy zawsze najpierw hamulec. A to oznacz - wyjasniał nam dalej - że zaczniemy od razu hamować. Natomiast jeśli najpierw wciśniesz sprzęgło a dopiero po chwili hamulec, to wyobraź sobie ile jeszcze metrów przejedziesz bez hamowania...
To była naprawdę dobra lekcja.