Mam takie konta, bo nie stać mnie na przewalutuwanie.
Przyklad:
Masz zwykle konto w złotówkach w banku, jedziesz na południe i płacisz kartą w Ślowacji w euro, na Węgrzech w forintach i w Chorwacji w kunach.
Wtedy bank przelicza Ci złotówki po gorszym kursie i na każdej transakcji tracisz 10-15%.
Jeżeli obaj pójdziemy na zakupy w Chorwacji i zapłacimy kartą powiedzmy 300 kun, to mnie będzie to kosztować około 180zł, Ciebie około 210zł.
Dodatkowo jak w Chorwacji chcesz w bankomacie wypłacić kasę, a nie masz konta w kunach, zawsze jest doliczana prowizja.
Dlatego brak konta w walucie kraju do jakiego jedziesz (jeżeli to możliwe) dla mnie jest oznaką zamożność, niefrasobliwości czy wręcz głupoty.
Gdybyś jeździł do krajów z inną walutą i przeliczyłbyś, to pewnie też założyłbyś konta dodatkowe, które są darmowe, ale każdy postępuje jak uważa, w końcu to Twoje pieniądze.
Jeździmy na południe po sezonie z paru powodów:
1. W lecie jest dla nas za ciepło.
2. W lecie jest za dużo ludzi.
3. Po sezonie posiadając kartę ACSI, za którą trzeba zapłacić około 40 euro i może dla niektórych być oznaką zamożności, płacisz za kemping po sezonie nie 30-50 euro (kamper, dwie osoby), ale już od 12 do 22 euro.
Więc to co dla Ciebie jest oznaką dobrobytu, dla mnie jest oszczędnością pozwalająca powczasować na południu Europy w kosztach wyjazdu nad polskie morze, bo choć koszty dojazdu są wyższe, to koszty pobytu mniejsze no i w maju, październiku czy listopadzie pogoda pozwala popływać w morzu.
W tamtym roku, wróciliśmy w listopadzie, u nas 14-10 stopni, pochmurno, zimno, deszcz.
Tam słonecznie przez cały pobyt, 21-25 stopni, morze ponad 20, czyli ciepłej niż przeciętna pogoda nad Bałtykiem.